Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


5 czerwca 2011

ROZDZIAŁ 83

Byłam zmęczona i nie miałam już siły przeglądać mojego pudełka. Wzięłam je jednak ze sobą na górę, bo miałam zamiar zrobić to jutro rano. Wstąpiłam jeszcze na chwilę do kuchni i zjadłam trochę płatków. One też przypomniały mi dawne lata, kiedy miałam wszystkie ich rodzaje, bo codziennie lubiłam jeść inne i dodatkowo zbierałam wszystkie zabawki, które dorzucali tam jako wielkie nagrody. Później poczłapałam jeszcze do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Poszłam do łóżka z mokrą głową i zasnęłam chyba po dwóch minutach, bo poczułam nagle wielkie zmęczenie po całym dniu. Nic mi się nie śniło, ale czułam się cudownie. Wstałam przed 11 i otworzyłam delikatnie oczy. Od razu poraziły mnie promyki letniego słońca, które wpadały do mojego pokoju. Nie potrafiłam zrobić nic innego jak uśmiechnąć się do okna. Ziewając leniwie dojrzałam na podłodze moje pudełko. Od razu zsunęłam po nie na ziemię i potem cofnęłam na łóżko i usiadłam po turecku. Przez trzy sekundy popatrzyłam na jego pokrywkę, a potem szybko ją ściągnęłam i nieśmiało zajrzałam do środka. Od razu wyciągnęłam pierwszy album. Przypomniałam sobie jak wyciągnęłam z rodzinnego albumu wszystkie zdjęcia z moich urodzin i powpychałam je do swojego różowego z wielkim elfem. Powoli przerzucałam strony patrząc na zdjęcia z urodzin, na których się popłakałam, bo stwierdziłam, że moich gości bardziej obchodzi zjeżdżalnia, a nie ja. Potem następnych, chyba 11, na których malowali dzieciom twarze lecz pani, która to robiła nie miała żadnych umiejętności i choć miałam być kaczką wyglądałam jakbym miała hot-doga zamiast ust. Na następnym bardzo dobrze widoczne było to, że jeden z chłopców mi się podobał, a ja jemu i delikatnie mnie obejmował. Słodko to wyglądało, bo w tej samej chwili drapał się po nosie. Potem wzięłam następny z wycieczkami szkolnymi. Na jednej byliśmy w stajni przez cały dzień i mieliśmy zdjęcia na koniach, które wtedy wydawały się takie ogromne. Doskonale pamiętam jak nagle jeden z nim zaczął się załatwiać i wszyscy chłopcy zaczęli robić zdjęcia jego odbytowi. Cudna  zabawa. Potem kolejna, na której wywieźli nas w jakiś las i wszyscy się pogubiliśmy i to na poważnie. Straż pożarna szukała nas do 21.30. Nie pamiętam zbyt dobrze, ale chyba opisali to na Wirtualnej Polsce i zrobiło to sensację z tytułem 'Nauczycielka po spożyciu pogubiła w lesie swoich uczniół'. Nie pamiętam żebym się jakoś wtedy bała, bo wszyscy przesiadaliśmy się tylko z kamienia na kamień, bo nie mogliśmy się potem za bardzo przemieszczać. Następny album był z jakiś wydarzeń w szkole. Był najgrubszy ze wszystkich, bo zawierał zdjęcia ze szkoły podstawowej i gimnazjum. Śmiesznie było znowu zobaczyć ludzi dłubiących w nosie, którzy w tej chwili są pełnoletni itp. Został mi ostatni album kiedy dostrzegłam swój pierwszy pamiętnik z przyczepionym misiem. Otworzyłam pierwszą stronę '30.07.03 Ten pamientnik dostałam od swojego hłopaka Kuby...'. Doskonale to pamiętałam. Prawda była taka, że z tym Kubą prawie nie rozmawiałam, bo za bardzo się wstydziłam, ale w ukryciu przed nim mówiłam, że jest moim chłopakiem. Kiedy byłam młodsza zdarzało się, że przebijałyśmy się z koleżankami ilością chłopaków. Często wygrywałam, bo mówiłam, że mam na przykład jedenastu i wymieniałam ich: Karol, którego spotkałam w sklepie, kilku chłopaków z klasy i podwórka, sąsiad, który miał 20 lat itd. To były super czasy. Ten pamiętniczek był pełny wywodów na takie tematy jak chłopcy ze szkoły, kolorowe spódniczki, które kupiła mi babcia... Potem wyciągnęłam kolejny. Sama nie przypominałam sobie, żebym tam go chowała, ale pewnie zrobiła to mama kiedy się wyprowadzaliśmy. Miałam zapisane tam prawie pełne trzy lata gimnazjum z wielkimi szczegółami, które z roku na rok trochę się zmieniały, bo zaczynałam od tego w co się ubierałam, a kończyłam na tym co w danym dniu myślałam o Bogu i pragnieniu miłości. Dostrzegłam pełen opis tych dni, kiedy spotkałam Justina. Wszystko ze szczegółami. Potem opisywałam prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek go jeszcze spotkam. Potem wszystko się urywa. W czasie tych dni dostrzegłam, że ślub z Biebsem całkowicie kończy rozdział mojego dotychczasowego życia, mojego dzieciństwa, w ogóle całego życia w Polsce. Były to dni mojego całkowitego pożegnania ze wszystkim, całkowicie ze wszystkim. Rezygnowałam ze wszystkiego co mnie otaczało i co było mi bliskie przez 18 lat, całe moje życie, dla Justina. Nie chodzi, że zaczęłam się wahać, bo moja miłość do niego była jedną z najpewniejszych, albo i najpewniejszych decyzji jakie podjęłam. Tym samym uświadomiłam sobie, że tak  naprawdę rzucam wszystko i nie mam nic oprócz jego. Stawał się jedyną rzeczą jaką miałam, on stawał się wszystkim co miałam mieć. Taka była prawda, że dla związku z nim, zgodziłam się na utratę wszystkiego i on stawał się wszystkim i, co wynikało z jego gwiazdorstwa, kiedy miał wyjechać traciłam wszystko. W tej samej chwili ktoś złapał mnie w pasie. Poczułam znajomy dotyk i to zakończyło moje pożegnanie.

1 komentarz:

  1. bardzo ładnie napisane choć lubię jak długie monologi i przemyślenia ją jednak przeplatane z dialogami.

    OdpowiedzUsuń