Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


3 października 2011

R o z d z i a ł 4

           Andrzej musiał to przyznać, wszystko układało się znakomicie. Tuż po wylądowaniu, kiedy czuł jakiś delikatny smutek, podbiegł do niego Krzysiek z jakimś innym mężczyzną. Nie widzieli się bardzo długo i od razu na ich twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy.
           -Rany, ile to lat minęło.-Krzysztof poklepał go po ramieniu.-Świetnie wyglądasz.
           -Nie żartuj sobie. Jestem zwykłym flakiem po tej pracy i locie.
           -Możesz o tym zapomnieć. Witamy w Ameryce, gdzie wszystko jest większe i lepsze.
Po tym ostatnim wyznaniu wszyscy trzej wybuchli gromkim śmiechem. Jadąc do mieszkania przyjaciela, Andrzej został zapoznany z Karlem czyli przyszłym współpracownikiem. Był on Japończykiem, który pięć lat wcześniej przeprowadził się do USA chcąc poszerzyć swoje horyzonty. Po piętnastominutowej rozmowie było pewne, że to miejsce daje szanse wszystkim, wystarczy mieć drobne umiejętności i dużo zapału.
Niby mówią, że początki bywają ciężkie, ale on tego nie dostrzegał. Już w drugim tygodniu pracy znał większość biura i właściwie już dawno się tak dobrze nie bawił, a przecież codziennie pracował. Dostał nawet swój własny pokoik, który może był mały, ale tylko jego. W Polsce gabinet dzielił z innym pracownikiem, a tu, już na samym początku czekało na niego mocne, drewniane biurko, szeroki, skórzany fotel i kilka mebli. Z powodu braku środków nie było go jeszcze stać na wynajęcie mieszkania, ale patrząc na innych zauważył, że na brak pieniędzy nikt tu nie narzeka. Pozostaje tylko czekać na wypłatę, zaśmiał się pod nosem któregoś dnia. Zatrzymał się więc w apartamencie Krzyśka. Jego wyposażenie zrobiło na nim niemałe wrażenie. W sumie było to chyba ze trzysta metrów kwadratowych ze sporym tarasem. Trzy sypialnie, salon, trzy łazienki, składzik i duża kuchnia. Był pewien, że Wiktoria od razu by się w tym miejscu zakochała. Widząc to obiecał sobie, że chce dać dzieciom właśnie coś takiego. Wieczorami współlokatorzy dużo ze sobą rozmawiali, bo trzeba było przecież nadrobić jakoś te wszystkie lata. Czasem szli do pobliskiego pubu i spędzali tam kilka godzin przy szklance cudownego Jack'a. Andrzej zapomniał już jak dobrze smakowało to whisky. Oczywiście codziennie kontaktował się też z dziećmi. W ich głosach nie dostrzegł żadnego gniewu, więc uznał, że nic im nie jest. Sielanka jakby trwała wiecznie. Krzysztof nie mógł dać mu pensji za styczeń, bo przecież przyleciał dopiero w połowie, ale w rekompensatę kupił kilka prezentów dla dzieci, aby miały coś fajnego. Patrząc na metki artykułów Andrzej był zdumiony i początkowo nie chciał ich przyjąć. Jednak później stwierdził, że w tej chwili jego kolega ma tyle pieniędzy, że ten tysiąc nie robi mu różnicy, a przecież on niedługo też miał tak zarabiać, więc kiedyś mu to odda. W ten sposób w połowie lutego do Polski został wysłany nowiutki iPhone i jakieś dwie nienormalnie drogie torby. Wierzył, że będą zachwycone. Dwa tygodnie później skontaktowali się jakoś na Skype i córeczka aż piszczała do kamerki internetowej jaka jest zachwycona tymi podarkami. Rzucała jakimiś nazwiskami osób, o których nie miał zielonego pojęcia, ale najważniejsze było, że dziewczyna jest zadowolona.

***
           Było sobotnie popołudnie i Wiktoria razem z Michałem siedzieli w kawiarni popijając napoje. Chłopak wziął duży łyk koktajlu truskawkowego z dziwnym wyrazem twarzy. Dziewczyna nie mogła zrozumieć jego zmian nastroju, a przecież mówią, że to kobiety są zmienne. Jakieś dziesięć minut wcześniej wręczył jej wielki bukiet kwiatów i przez dłuższą chwilę obejmował ją. Dobre kilka minut słuchała jak mu przykro i głupio z powodu tego „szczeniackiego” występu, który odstawił na imprezie Pawła. Wszystko mu wybaczyła. Brat zostawił na jego twarzy niewielki siniak pod okiem, który od razu wzbudził w niej troskę. Teraz patrzyła na jego twarz i dostrzegła jakąś zmianę. Kiedy jego oczy zawsze błyszczały tą niesamowitą zielenią. W tej chwili były bardzo ciemne, wręcz nienaturalnie. Nie miał tej szlachetności i przypominał raczej... zwierzę. Dziwiła się, że pomimo jej dość natrętnego spojrzenia on nic nie mówi.
           -Michał?-powiedziała cicho.
           -Co?
           -Dlaczego jesteś taki... dziwny-wydukała.
           -Nie jestem.-Uśmiechnął się blado.
           -Coś się między nami zmieniło?
           -Nie.
Nie wiedziała dlaczego jest taki nieobecny. Miała dziwne myśli.
           -Może gdzieś się wieczorem wybierzemy?-przerwał jej rozmyślanie.
           -Chętnie.-Uśmiechnęła się i zaczęła mieć nadzieję, że jej wszystkie przypuszczenia były bezpodstawne.

***
          Około 15, gdy Wiktoria wróciła, Paweł był w domu i właśnie odpoczywał po wyczerpującym treningu. Nie był zachwycony tym, że siostra jak jaki pies poleciała na spotkanie z Michałem. Nie odzywał się do niej przez tydzień i nagle, po jednym telefonie, poszła do niego. Wyglądała na w miarę zadowoloną, ale i tak cieszył się, że jest już w domu. Przez godzinę oglądali wspólnie jakiś głupi program. Nagle dziewczyna poderwała się i poszła do łazienki. Dopiero po 18 znowu ją zobaczył. Nie miała już tego beżowego sweterka i zwykłych jeansów. Teraz jej chude ciało okrywała czarna mini sukienka. Jak na jego gust wyglądała lekko wyzywająco, ale jednak dziewczęco i przyzwoicie.
           -I jak?-zapytała z uśmiechem.
           -Ładnie. Wychodzisz gdzieś z dziewczynami?
           -Tak. Idziemy do tej pseudo restauracji koło Izy. Będę u niej nocować. Mógłbyś nie mówić dziadkom? Wiesz, mieliby tysiące pytań.
Czemu nie?, pomyślał. Miała być z koleżankami, więc nic jej nie będzie. Jest to przecież o dużo lepsze niż spotkania z Michałem.
           -Okay. Nic im nie powiem. Albo i może..-zaczął się z nią droczyć-wtedy męczyliby ciebie tymi głuchymi telefonami, a ja miałbym spokój.
           -No weź.-Tupnęła obcasem w parkiet.
           -Żartuję przecież. Tylko wyślij mi SMS-a jak będziecie już u niej. Możesz chodzić gdzie chcesz, ale kiedy taty nie ma chcę wiedzieć czy wszystko z tobą dobrze.
           -Bla, bla. A co ma mi być?
           -Nie przeginaj Hope.
           -Dobra, muszę lecieć- powiedziała. Dwie minuty później już jej nie było.
W sumie nawet się trochę ucieszył, że będzie sam w domu. Mógł spokojnie włączyć to „wycie”, jak metal nazywała jego siostra. Spokojnie podszedł do wierzy i włączył płytę Metallica. Stwierdził, że dziś może sobie trochę odpocząć, więc wziął swoją gitarę i ćwiczył triki. Godziny mijały niespodziewanie szybko. „Obudził” się dopiero koło 23. Szybko sprawdził, czy Wiki się odezwała. Nie wyglądało jednak na to. Chłopak stwierdził, że już najwyższy czas żeby była już w domu Izy. Ale co może być nie tak?, spytał samego siebie. Postanowił więc już jej nie niepokoić i przeniósł się do swojego pokoju gdzie pół nocy spędził na grze na PlayStation. Kiedy kładł się spać na zewnątrz leniwie świeciła jedna latarnia, a zegar nad biurkiem wskazywał 4.45. Czas spać chłopie,stwierdził i położył się na swoim wielkim łóżku. Zasnął od razu.
Obudził się dopiero po 12. Będąc nieprzytomnym poczłapał do kuchni i marzył jedynie o mocnej kawie. Oczywiście jej nie było. Zabrał więc cappuccino siostry. Ponieważ było smakowe, nasypał go dwa razy więcej. Popijając gorący napój zaczął rozmyślać gdzie podziewa się właścicielka czekoladowego proszku. Naprawdę było już późno, stanowczo za późno jak na nią. Dorwał się do telefonu i zaczął do niej wydzwaniać. Zero odpowiedzi. Powoli stawał się coraz bardziej zdenerwowany. Była przecież z koleżankami. W notesie na jej biurku znalazł numer domowy do Izy. Powoli się przedstawił i zapytał jej mamę czy Wiktoria jest nadal u nich. Okazało się, że nie było jej tam wcale. A może pomyliło mu się coś i nocowała u Basi? Nie, powiedziała, że u Izy. Ale Iza, kurwa, nie widziała jej od piątku w szkole, dręczył się w myślach. Może to przez kawę, ale cały już chodził. Nagle przyszła mu do głowy jedna myśl-Michał.
Bardzo przepraszam, że nic nie pisałam. Liceum jest okropnym skokiem i nie mam na nic czasu. Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba:)

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie Bieber ? !
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;)
    Jeju coś mi blogger od jakiegoś czasu się chrzani ;) Jestem pod wielkim wrażeniem WOW ! . :D
    Czekam na więcej ;D
    ucz się ucz ;)
    Pozdrawiam Caroline !

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Caroline:) Sama zobaczysz jak to jest.
    Aniu, jeśli chodzi o Biebera... pojawi się za kilka rozdziałów. Musicie poczekać.
    Choć Twój komentarz zmusił mnie do refleksji i zastanawiam się czy nie poświęcić teraz trochę czasu by pokazać jego codzienność. Hmm, jeszcze się zastanowię. Nie wiem czy uda mi się wcielić w Biebsa. Chciałybyście abym pisała również jako on? W tamtym opowiadaniu nie musiałam, bo było cały czas jako Kasia. Hah, tęsknię trochę za nią xD
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok ok ;) noo .. troszkę długo będe musiała czekać jak ty jeden rozdział co dwa tygodnie wstawiasz lub co tydzień ;( .. Myślę, że lepiej abyś pisała w formie pamiętniku tak jak wcześniej .. przeżycia głównej bohateki .. nie Biebera ;) ;) ;D tylko, że zrób początek taki nie banalny w poznaniu J.B ..
    Ania !

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej XD
    Widzę, że coraz więcej fanek/fanów ;)
    Hahah ;) noo ja się boje .. i ten egzamin .. i teraz nawał do wkuwania .. :(
    Pozdrawiam Caroline !

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę wstawiać częściej, obiecuję. Teraz miałam po prostu taki zastój. Co do poznania to w 100% się zgadzam i nie będzie taki głupi. Jednak zostanę przy tej formie.

    OdpowiedzUsuń