Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


4 lutego 2012

ROZDZIAŁ 91

     Przez ostatnie dnie przed wielkim dniem nie widziałam się z Justinem, nawet nie rozmawialiśmy. Byłam z tego zadowolona, bo zamiast drobnych sprzeczek, które na pewno by się wydarzyły stęskniliśmy się za sobą. Pogodziłam się też z faktem, że niestety ten nocy w sypialni nie będzie działa się „magia”. Jego praca wymagała wielu poświęceń i musiałam nauczyć się z tym godzić przez całą resztę życia. Wiedziałam, że warto to zrobić, bo taka miłość nie zdarza się dwa razy.
Ostatnie przygotowania trwały od ósmej rano. Cały dom był pełny ciotek i innych kobiet, które kręciły się w tę i z powrotem wszystko komentując. Wypytywały mnie o to czy jednak przypadkiem nie zaszłam w ciążę, bo mój biust prezentuje się niezwykle okazale, albo czy jego rodzina nie jest jak „ta Kardashionów z telewizji, co tam tylko seks, narkotyki i przekleństwa”. Na wszystko zaprzeczałam i nie wspomniałam ile tatuaży ma Jeremy. Takie komentarze kiedyś zawsze mnie żenowały i denerwowały, ale tym razem stwierdziłam, że będzie mi tego bardzo brakować. Najbardziej zdenerwowaną z nich była mama, która trzęsła się bardziej ode mnie. Cały czas uśmiechałam się do niej, aby się rozluźniła, ale to tylko pogarszało sytuację. Zaczynała pokrzykiwać, że tak kończy się bezstresowe wychowanie, śluby przed końcem szkoły, wyjazdy za ocean... Postanowiłam więc ją omijać, by nie zaistniały niepotrzebne spięcia. O dwunastej przyjechali fryzjerzy i zaczęły się krzyki. Ja byłam ostatnia, bo moja fryzura zajmowała najwięcej czasu. Im było bliżej śluby tym zaczynałam się bardziej pocić. Tego najbardziej mi brakowało, bycia mokrą i śmierdzącą panną młodą. Na ratunek przybył Paul, który początkowo miał wyjechać wcześniej, bo Polska atmosfera źle na niego działała. Jednak postanowił zostać i pomóc mi. Gdy tylko przyszedł powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Z dużej brązowej torby wyjął papierowe pudełko. Byłam ciekawa co to takiego i szybko je otworzyłam. W środku był biały zestaw bielizny. Stwierdził, że to na dobry początek udanego życia seksualnego. Choć trochę było mi wstyd szepnęłam mu na ucho, że tej nocy się nie przyda. Był tym faktem oburzony, ale obiecał, że nikomu nie powie. Pocieszyłam go jednak i przyrzekłam, że i tak go założę. Ubieranie zaczęłam o czternastej. Oczywiście wszyscy mi w tym pomagali. O piętnastej większość ludzi pojechała na miejsce, a ja zostałam z mamą, Paulem i dwoma ciociami. Po pewnym czasie wyszliśmy przed dom. Razem z tatą wsiedliśmy do wypożyczonego czarnego Rolls Royce'a. Może trochę kiczowaty, ale mi się podobał. Jadąc gładziłam sukienkę i brylantowe kolczyki od Paula. Czułam się jak księżniczka. Nawet tata, dla którego wygoda stoi na pierwszym miejscu wyglądał elegancko. Przez drugą połowę drogi trzymał mnie za rękę. W pewnej chwili powiedział, że jesteśmy już bardzo blisko. Ja nie rozpoznawałam zupełnie okolicy. Gdzie my właściwie jedziemy?, zastanawiałam się, bo byłam pewna, że w tej okolicy nie ma żadnego kościoła. Nie lubiłam niespodzianek w takich momentach. Zaczęłam coraz mocnej ściskać rękę ojca. W końcu samochód zatrzymał się przed potężnymi schodami. Tata pomógł mi wyjść z samochodu. Z daleka widziałam rzędy zajętych krzeseł na zielonej trawie. Nie wierzyłam, że będzie to ceremonia na zewnątrz. Wtedy muzyka zaczęła grać. Tata spojrzał na mnie z uśmiechem i trzymając mnie pod rękę zbliżaliśmy się do środka zieleni przed budynkiem. Stanęliśmy jakieś sześć metrów od krzeseł. Tam zobaczyłam moje najmłodsze kuzynostwo oraz rodzeństwo Justina. Wszyscy wyglądali jak laleczki z kręconymi włosami, sukienkami z falbankami i małymi garniturami. Podniosłam z nich wzrok spoglądając na białą altanę z zielonymi elementami. Chwilę potem moja druhna podała mi wiązankę z fioletową wstążką. Przede mną poszedł Jaxon z Monisią trzymając się za rączki, a za nimi Nina, Klaudia i Jazzy, które rzucały kwiatkami.
    -Show must go on-powiedział cicho tata, co wywołało mój cichy śmiech.
Zaczęliśmy iść po zbudowanej z białego drewna dróżce. Czułam na sobie wzrok wszystkich obecnych. Starałam iść się prosto i nie przewrócić się chociaż nogi miałam z galarety. Szliśmy idealnie w rytm muzyki, jakbym latały czy lewitowała kilka centymetrów na ziemią. Głowę trzymałam prosto i wysoko. Przy ołtarzu zobaczyłam na początku Ryana, a potem najcudowniejszy uśmiech na świecie. Był tam i wcale nie chciał uciekać. Myślałam, że się popłaczę, bo z każdym kolejnym krokiem moje oczy były coraz bardziej mokre. Jednak zacisnęłam zęby i dzielnie się trzymałam. Tata też się denerwował i przycisnął mnie mocniej. Wzrokiem znalazłam jeszcze mamę, która już okropnie płakała. Biedaczka. Czułam okalający moje ciało wzrok Justina. Zrobiłam krok na podest, a on objął moją dłoń i ucałował ją. Jego ręka był prawie tak samo mokra jak moja. Tata puścił mnie i straciłam jego bliskość. Najważniejsi mężczyźni mojego życia podali sobie dłonie i obdarowali mocnym uściskiem. Przywitaliśmy się z księdzem. Następnie rozpoczęła się liturgia słowa. Główny kapłan mówił po polsku, a drugi tłumaczył wszystko na angielski, ponieważ ceremonia była dwujęzyczna. Słuchaliśmy o znaczeniu małżeństwa w dziejach zbawienia oraz jego zadaniach i obowiązkach. Przytoczył tekst ze Starego Testamentu:
 Czytanie z Księgi Syracydesa
Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę,
liczba dni jego będzie podwójna.
Dobra żona radować będzie męża,
który osiągnie pełnię wieku w pokoju.
Dobra żona to dobra część dziedzictwa
i jako taka będzie dana tym, którzy się boją Pana.
Wtedy to serce bogatego czy ubogiego będzie zadowolone
i oblicze jego wesołe w każdym czasie.
Wdzięk żony rozwesela jej męża,
a mądrość jej orzeźwia jego kości.
Dar Pana, żona spokojna
i za osobę dobrze wychowaną nie znajdziesz nic na zamianę.
Wdzięk nad wdziękami skromna kobieta
i nie masz nic równego osobie powściągliwej.
Jak słońce wschodzące na wysokościach Pana,
tak piękność dobrej kobiety między ozdobami jej domu.

Na to wszyscy odpowiedzieli „Oto słowo boże”. Później następne z Nowego Testamentu, moje ulubione.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry
przenosił, a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność
moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje...
...Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy : z nich zaś największa jest miłość.

Po przytoczeniu trzeciego tekstu wspólnie podeszliśmy bliżej ołtarza i stanęliśmy przed kapłanem.
    -Justinie i Katarzyno czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
    -Chcemy-wspólnie odpowiedzieliśmy.
    -Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?
    -Chcemy.
    -Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
    -Chcemy.
Przy ostatnim nasze głosy zadrżały. Następnym krokiem było wyrażenie zgody małżeńskiej. Zwróceni do siebie podaliśmy sobie prawe dłonie, które zostały obwiązane końcem stuły.
    -Ja Justin biorę Ciebie Katarzyno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci- Justin powtarzał za księdzem.
    -Ja Katarzyna biorę Ciebie Justinie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Na to kapłan potwierdził małżeństwo i usunął stułę. Nastąpiło błogosławienie obrączek, które podał Ryan. Jako znak miłości i wierności Justin wsunął obrączkę na mój serdeczny palec mówiąc: Katarzyno, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ja, idąc za jego przykładem, zrobiłam to samo. Ponownie pocałował mnie w dłoń. Nasze spojrzenia były bardzo pewne i nie przerwalne. Wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejscu. Na koniec pocałował mnie w usta, a w tle zaczęły się oklaski i pojedyncze gwizdy. Niby był to tylko gest, ale mając na palcu obrączkę czułam, że jestem teraz związana węzłem małżeńskim, który może i jest niewidzialny, ale istnieje i jest bardzo mocny. Na sam koniec odbyła się eucharystia i modlitwy końcowe. Po dwóch godzinach nastąpił koniec ceremonii. Stałam się mężatką z najwspanialszym mężczyzną u boku. Już razem przeszliśmy drewnianą dróżką między gośćmi. Wokół widziałam krzyczących i śmiejących się gości, ale dla mnie całym światem był tylko Justin.


Cześć:) Powinniście być ze mnie dumni, bo wkładam nowe rozdziały co dwa dni:P Liczę, że się podobało, bo się starałam. Polecam nie omijać drugiego przytoczonego tekstu, bo jest bardzo piękny.

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne . Bardzo ładnie opisałaś ślub .
    No cóż pozostaje tylko czekać do poniedziałku .
    Pozdrawiam i powodzenia . : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie napisałaś nawet bardzo dobrze. Lecz nie ma czegoś takiego jak dokładniejszy opis przygotowań do ślubu. Troche za szybko rozgrywa się akcja :( chyba ci się już nie chce tego pisać. Przykre ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że gdybym chciała opisać przygotowania to rozciągnęłyby się na cały rozdział i pewnie też wystąpiłyby komentarze, że to zbędne, bo najważniejszy jest ślub. Akcja faktycznie szybko się toczy, ale gdybym chciała opisać dwie godziny ślubu z każdym najmniejszym mrugnięciem oka byłoby to nieciekawe. Tradycyjne śluby takie już są.

      Usuń
    2. No wiesz .. nie zawsze .. czytałam rożne opowiadanie gdzie sa watki ślubu i to podstawa zeby byly chociaż np. jakis mega stres przygotowań .. no ale coz to twoje opowiadanie !

      Usuń
    3. Po prostu nie zgadzam się z tym, że wielki stres jest podstawą każdego ślubu. Tutaj K. nie miała nad niczym kontroli, bo nie uczestniczyła w przygotowaniach, wszystko zostało podane na tacy.

      Usuń
    4. Ja uwazam ze to bylo za prost i tyle KAZDY MA SWOJE ZDANIE :p

      Usuń
  4. Mi się podoba ,że opisała to w sposób oryginalny . :)

    OdpowiedzUsuń
  5. super zapraszma do mnie też jest o JB !
    http://jb-opowiadnia.blogspot.com
    dopiero zaczęłam ale się rozkręcę . ; d

    OdpowiedzUsuń