Budzik miałam nastawiony na 6, żeby spokojnie wstać,
wziąć prysznic i wyszykować się, by wyglądać ładnie, ale bez
szaleństw. Kiedy zaczął dudnić byłam pełna energii i w sekundę
byłam już na nogach i leciałam do łazienki. Wtedy Justin
pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na nim.
-Nie chciałam cię obudzić-odgarnęłam włosy z jego
czoła.
-Dobudź mnie jak będziesz wychodzić.
-Dobrze.
Chciałam już wstawać, ale przyciągnął mnie na
chwilę żebym go cmoknęła. Potem nareszcie się umyłam i
wysuszyłam włosy. Jak zwykle nie były idealne i sterczały jakbym
specjalnie elektryzowała całą głowę. Przyszedł czas na ubranie.
W końcu zdecydowałam się na coś normalnego, dżinsy i koszulka.
Jeżeli chodzi o szkołę zawsze stawiałam na wygodę i nic się nie
zmieniło. Z ekscytacji trzęsłam się i zdecydowałam obudzić
Justina żebyśmy razem zjedli albo by chociaż ze mną siedział.
Poszłam do kuchni i zrobiłam wafle czyli jakby gofry, które nie są
zbyt dobre, ale robi się je w jedną chwilę. Poszłam na górę z
dwoma talerzami i stawiając je na stoliku nocnym zaczęłam cicho
mówić do Justina. Coś tam mruczał, ale nie budził się. Usiadłam
więc na łóżku i jadłam przy śpiącym Biebsie. Cały czas
mówiłam coś do niego i coś do niego dochodziło. Później
poszłam do garderoby dobrać torebkę. Krzyczałam, która lepsza,
ale nic nie mówił. Kiedy wyszłam miał już otwarte oczy, ale
jeszcze je mrużył.
-Która jest godzina?-zapytał.
-Prawie 8. Zaraz muszę wychodzić. Boję się, że po
drodze się zgubię.
-Już zapomniałem jakie są uroki szkoły. Masz GPS,
nie masz jak się zgubić.
-Co jesteś taki zmarnowany?
-Wszystko mnie boli i chce mi się spać.
Chwilę później zabierałam swoje rzeczy i udałam się
do swojego samochodu. Jeszcze raz sprawdziłam czy na pewno wszystko
mam. Wyjechałam z posesji i udał się tam, gdzie kierowała mnie
miła pani z GPS. Mijałam kolejne wille, budynki i inne. W końcu
zobaczyłam po jednej ze stron wypasiony budynek. Był nowoczesny,
miał ciekawy dach i wielką nazwę nad głównym wejściem. Wokół
pełno było ludzi, ale jakimś cudem znalazłam miejsce do
zaparkowania. Postanowiłam poczekać aż ludzie zaczną wchodzić do
środa żebym nie musiała stać jak odludek. Po pięciu minutach
miałam już dość i wyszłam z samochodu. Udałam się prosto do
szkoły. Korytarz też był pełen osób. Zapytałam samotnie stojącą
dziewczynę gdzie jest sekretariat. Ona nic nie odpowiedziała tylko
wskazała palcem na tabliczkę „Sekretariat”. Szybko
podziękowałam się i pochylając głowę poszłam do pomieszczenia
obok. Przywitałam się i zapytałam co powinnam zrobić. Kobieta
prawie bez słowa kartkę z rozpiską, którą chwilę wcześniej
wydrukowała. Mniej więcej ogarnęłam gdzie powinnam iść i udałam
się w okolicę drzwi z numerem 302.
-Witaj. Jesteś Kate?-zapytała jakaś kobieta niewiele
starsza ode mnie-Widziałam cię na zdjęciu-uśmiechnęła
się.-Jestem panią Johns i jestem opiekunem twojej nowej klasy.
Wejdź do klasy. Opowiem ci wszystko w skrócie. Pewnie nikt się nie
pojawi, są zajęci opowiadaniem o wakacjach.
Wspólnie weszłyśmy do klasy, w której był duży
projektor, interaktywna tablica i dużo pojedynczych ławek.
Usadowiłam się w drugiej od biurka. Pani Johns zaczęła opowiadać
jak mniej więcej wygląda życie licealne w tej szkole. Miałam
mieszane uczucia, ale starałam się być pozytywnie nastawiona. Była
na prawdę miła i cieszyłam się, że nie trafiłam na jakiegoś
egocentrycznego faceta w średnim wieku. Nagle do sali weszła jakaś
dziewczyna.
-Witaj Morgan-powiedziała pani Johns.-Jak wakacje?
-Okay. W klinice poznałam fajnych ludzi.
-I wyglądasz wspaniale!
-Dzięki pani Johns.
-Dzięki pani Johns.
-A to jest Kate, nasza nowa uczennica. Muszę zaraz iść
na swoją lekcję, ale może ty oprowadzisz ją mniej więcej?
-Okay-powiedziała i wyszła.-Idziesz?-cofnęła się.
Morgan była chudą blondynką ze śnieżnobiałymi
zębami. Jeśli chodzi o ubranie, miała na sobie czarną spódniczkę,
prostą koszulkę i narzuconą skórzaną kamizelkę. Szła szybko i
pewnie, a ja musiałam co chwilę podbiegać żeby dotrzymać jej
kroku. Po drodze witała się przelotnym uśmiechem z różnymi
osobami.
-Dawno przyjechałaś?-zapytała.
-Niecałe dwa tygodnie temu. Jeszcze przyzwyczajam się
do tej zmiany.
-Nie lubię być aż taka niegrzeczna, ale jak to jest
być na czyimś utrzymaniu? Poleciałaś na pieniądze czy uważasz,
że Bieber jest twoim księciem, który zabrał cię z biednej Europy
wschodniej i jest twoją miłością życia?
Nic nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się okropnie
przykro. Czemu ta dziewczyna tak o mnie mówiła? Przecież zobaczyła
mnie pięć minut wcześniej i już od razu takie oskarżenia. Robiło
mi się zimno i gorąco na przemian, a wszytko trwało kilka sekund.
-Nie chcę cię oceniać. Po prostu różnie można na
to spojrzeć-powiedziała.-Ktoś nazwie cię prostytutką, a ktoś...
eee, kimś bardziej pozytywnym.
-Nie muszę ci się tłumaczyć.
-Ja to przynajmniej docenię i wezmę pod uwagę. Ktoś
wstawił wczoraj na Facebooka, że szkoła schodzi na psy, bo
przyjmują tanie dziewczynki Biebsa. O dziwo nie wyglądasz tak
tanio. No i teraz wszyscy nie mogą się doczekać jak cię zobaczą.
Oczywiście część ludzi udaje, że mają to gdzieś, ale i tak
będziesz miała ciekawy początek szkoły.
-Dziękuję za informację.
-Dobra. Tu będziemy mieć zaraz lekcję. Powodzenia
Kate.
W tej chwili chciałam uciekać. Bałam się już każdej
osoby na korytarzu. Myślałam, że będę mieć zaraz jakieś
załamanie nerwowe. Wszyscy mówią, że w liceum jest tak super i
wszystko jest fajne, ale do tamtej pory spodobał mi się tylko
budynek. Morgan powoli oddaliła się w stronę toalety. Teraz
widziałam, że ledwo trzyma się na nogach. Była niezdrowo chuda.
-Czekasz na lekcję Wilsona?-zapytał nagle jakiś
chłopak.
Spojrzałam szybko na moją rozpiskę. Wyszło na to, że
tam miałam mieć lekcję, ale poważnie zastanawiałam się nad
wyjściem ze szkoły, powrotem do Justina i zamknięciu się w
łazience.
-Tak.
-Jesteś tą nową uczennicą z Europy?
-Tak.
-Mówisz po angielsku?
-Tak.
Oboje zaśmialiśmy się.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Ogólnie nikt dziś na
lekcjach nie zostaje, bo nic się nie dzieje no i fajnie byłoby
gdybyś ty też już nie szła, bo wtedy wychodzą zawsze jakieś
problemy.
-Czyli to już koniec pierwszego dnia?
-Już masz dosyć?-wyszczerzył się.-Ludzie przyszli
tylko po rozpiski, a potem rozjechali się po kawiarniach. Ja też
już jadę. Do zobaczenia jutro.
Skoro wszyscy pojechali ja też to zrobiłam. Lekko
zdezorientowana po tej godzinie spędzonej w szkole mocno naciskałam
pedał gazu i droga powrotna zajęła mi chyba dwa razy krócej niż
w tamtą stronę. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Justina i
zapytać co jest grane, że wszyscy wiedzą kim jestem.
Już w progu ściągnęłam buty i walnęłam nimi
niechcący w ścianę. Właściwie ściągałam je potrząsając
nogą, więc wcale nie było to takie „niechcący”. Położyłam
się na kanapie i docisnęłam twarz do poduszki. Wołałam Justina,
ale nie przychodził. Wysłałam mu jeszcze smsa, ale nie odpisywał.
Pomyślałam, że gdzieś na chwilę wyszedł. Sama nie wiedziałam
gdzie, ale przecież wychodzi się czasem np do sklepu. Pozostało mi
tylko gdzieś się ulokować i przeżywać moją małą szkolną
depresję. W Los Angeles robi się to trochę inaczej, bo możliwości
są inne. Dlatego przebrałam się w kostium i poszłam położyć
się w palącym słońcu na materacu w basenie.