Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


29 września 2015

ROZDZIAŁ 175

Kolejne dni były naprawdę fatalne. Kiedy wstałam rano sama zjadłam śniadanie i sama pojechałam do szkoły. Justin zostawił mi karteczkę z napisem „Zabrałem Pawła na kilkudniową wycieczkę. Swaggy jest u sąsiadów. Odezwij się kiedy skończą się te jebane egzaminy i będziesz mogła normalnie funkcjonować. -Pomimo wszystko kochający Justin”. Byłam w takim stanie, że zupełnie się tym nie przejęłam. Przez kilka dni zachowywałam się jak duch. Ciągle tylko kartki, ten ich straszny szelest, od którego robiło mi się zimno, hektolitry gorącej czekolady naprzemiennie z kawą, dresy itd.
W końcu nadeszły one, te wyczekiwane, jak to je nazwał Justin jebane egzaminy. Pisząc je byłam w totalnym amoku. Pisałam co wiedziałam, część pozmyślałam, ale jakoś szło. Przy każdym kolejnym czułam się już tylko gorzej. Oczywiście idealnie na te wszystkie dni miałam mieć okres, ale co gorsza on mi się przesunął i miałam najgorsze stadium PMS-a. To wręcz zabawne, że tak długi okres poświęciłam tym kilku godzinom testów. Tyle zmarnowanego czasu na naukę części rzeczy, które nawet się na nich nie pojawiły. No ale przecież skąd mieliśmy to wiedzieć. Jednak cieszyłam się, tak samą jak zresztą Jake z pytań, które się pojawiły. Tegoroczne egzaminy naprawdę nie były najgorsze. Przeglądając te z poprzednich lat zdarzały się istne okropieństwa, za które zupełnie nie umiałabym się zabrać. Tym razem było całkiem nieźle. Po ostatnim egzaminie byłam wyprana ze wszystkiego. Miałam ochotę tylko się położyć i przespać najbliższy tydzień. Dodatkowo cieszył mnie fakt, że świętowanie egzaminów będzie dopiero na drugi dzień, bo w tamtym momencie nie dałabym rady wysiedzieć żadnej imprezy. Do domu pojechał ze mną Jake, bo w czasie naszej wcześniejszej wspólnej nauki zostało u mnie parę jego rzeczy.
-A gdzie Justin?-zapytał od razu kiedy zauważył, że w domu jest dość cicho i nikt na niego nie napada.
-Zabrał Pawła na wycieczkę. Pewnie jutro wrócą.
-Pokłóciliście się?-zapytał siadając.
-Nie, po prostu uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Ja miałam dużo nauki, a ich jest zawsze wszędzie pełno.
Chłopak miał trochę zmieszaną minę, a potem uśmiechnął się pocieszająco.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć gdyby coś się działo-zbliżył się do mnie.
-Dzięki Jacob, ale naprawdę jest ok-szybko wstałam i skierowałam się do kuchni.-Chcesz się czegoś napić?
Mój gość niczego nie chciał i po zabraniu swoich rzeczy zdecydował się na powrót do domu, bo tak jak ja był zmęczony. Jego słowa bardzo mnie ucieszyły, bo naprawdę czułam, że mogę na niego liczyć. Oczywiście teraz go nie potrzebowałam, ale i tak zrobiło mi się miło.
Przed położeniem się do łóżka zjadłam w wannie sporą porcję lodów. Chciałam też zadzwonić do Justina, bo w ciągu ostatnich dni rozmawialiśmy właściwie tylko przez dosyć skąpe w słowa SMS-y. Biebs od razu odebrał.
-Kiedy wracacie?-zapytałam.
-Jutro wieczorem będziemy. A jak się czujesz?
-Jest najgorzej. Czuję się naprawdę fatalnie. Nawet nie dochodzi do mnie, że już wszystko za mną.
-Mam nadzieje, że wszystko wróci już do normy. Na razie będę już kończyć, bo ty na pewno chcesz spać.
-Kocham cię Justin.
-Ja ciebie też króliczku.
Po tej krótkiej rozmowie od razu zasnęłam. Już dawno tak dobrze mi się nie spało, a już na pewno nie tak długo. Wyszło na to, że spałam siedemnaście godzin i nawet po tylu godzinach snu nie czułam się tak do końca wyspana. Była 13, więc postanowiłam coś zjeść i wziąć się za sprzątanie. W czasie ostatnich kilku dni raczej niczego nie robiłam, więc zrobił się spory bałagan. W gościnnej sypialni było pełno szklanek, kubków i różnych misek. Oprócz tego wszędzie trzeba było poodkurzać i wyprać całą pościel. Chcąc jakoś się odwdzięczyć wszystkim innym domownikom postanowiłam wszędzie posprzątać. U Chaza panował istny sajgon. Prawie taki jak w mojej garderobie. Sprzątanie trwało prawie do 18, ale jakoś mi się nawet podobało chociaż szczerze nienawidzę sprzątania. Tym razem było to nawet odprężające. Robiłam wszystko przy muzyce i wszystko jakoś dobrze mi szło. Chcąc jakoś dogodzić moim chłopakom postanowiłam też coś ugotować. W dresie pojechałam do sklepu i dokupiłam parę rzeczy. W zasadzie nie było to tylko kilka rzeczy, bo sporo zjadłam w ostatnim czasie. Postanowiłam zrobić coś włoskiego – taki nadziewany mięsem i serem makaron. Trochę się napociłam wypełniając duże rurki, ale na końcu prezentowały się naprawdę dobrze. Chciałam rzeczy wszystko było ciepłe kiedy przyjadą, więc nie wstawiałam jeszcze tego do piekarnika. Szybko zrobiłam też owocowe shake'i, które miały ich trochę zapchać zanim kolacja się upiecze. Nie wiedziałam o której właściwie mają przyjechać, ale pędem ruszyłam na górę żeby ogarnąć też samą siebie. W ekspresowym tempie wykąpałam się, ubrałam i ogólnie ogarnęłam. Założyłam nową sukienkę, która właściwie nie była nowa, ale po prostu jeszcze jej nie nosiłam. Miała dekolt w stylu Bridget Bardot. Na twarz musiałam nałożyć sporą porcję podkładu, bo była naprawdę wymęczona i strasznie dziwna. Będąc już gotową zaczęłam intensywnie na nich czekać. Włączyłam muzykę żeby było milej i siedziałam tak przez dłuższy czas. Po jakiś czterdziestu minutach usłyszałam jakiś ruch na zewnątrz. Szybko pobiegłam włączyć piekarnik i zajęłam pozycję rozprostowując swoją sukienkę. Głosy robiły się wyraźniejsze i głośniejsze. W końcu ktoś przekręcił klucz w zamku. Na początku wszedł Chaz z Pawłem. Któryś z nich nazwał moje szpilki „fajnymi kapciami”, ale nawet tego nie skomentowałam, bo wtedy w drzwiach pojawił się Justin z dużą torbą sportową na ramieniu. Uśmiechnęłam się szeroko. On przystanął na chwilę i spojrzał na mnie w taki sposób, o którym każda dziewczyna marzy. Odłożył torbę na ziemię i wtedy energicznym krokiem ruszyliśmy do siebie. Przytuliliśmy się mocno i następnie zaczęłam ciągnąć go za rękę do kuchni.
-Zrobiłam wam kolację-powiedziałam jeszcze raz przytulając się niego.
-Czuję-uśmiechnął się i delikatnie mnie pocałował.-Cudownie wyglądasz.
-Dziękuję-cmoknęłam go.-A jak podróż?
-Okay-powiedział nieco obojętnie, bo znowu zaczął mnie całować i dotykać.-Nigdy nie myślałem, że będę miał taką piękną żonę, która będzie na mnie czekać z kolacją.
-Och, tak słodko, tak wspaniale-Chaz zaczął udawać damski głos i zaczął zaglądać do lodówki.
-Jedzenie będzie za dziesięć minut-powiedziałam szybko.-I mam jeszcze shake'a-szybko nalałam napój do wysokiej szklanki i mu ją podałam.
-No ładnie. Mam nadzieje, że to nie żadne dziwactwo bez glutenu, tego, tamtego, wszystkiego.
-Nigdy w życiu. Prędzej ja przestałbym jeść pizzę niż Kasia albo jej mama zrobiłyby nam coś takiego-powiedział Justin obejmując mnie od tyłu i delikatnie cmoknął moje ramię.
Przez chwilę trochę pogadaliśmy, a później jedzenie było już gotowe i zaniosłam wszystko na zewnątrz. Tego dnia wszyscy mieli nic nie robić. Ja byłam panią domu i chciałam wszystkim dogodzić. Chyba naprawdę wszystko wyszło jak powinno, bo wszyscy się zachwycali. Nawet Paweł, który od swojego przyjazdu chyba ani razu nie powiedział mi niczego miłego, co było dość słabe i nierozważne z jego strony, bo był tutaj zdecydowanie nieproszonym gościem. Po jedzeniu siedzieliśmy bardzo długo na zewnątrz. Chłopaki opowiadali mi o ich wyjeździe. Okazało się, że zwiedzili więcej niż myślałam. Byli nawet trzy dni w Nowym Jorku, co nie jest zwykłą wycieczką, bo to przecież drugi koniec kraju. Aż trochę zaczęłam im zazdrościć, ale później przypomniałam sobie, że niedługo ruszam z Justinem znacznie dalej. W pewnym momencie Paweł i Chaz dostali jakiejś głupawki i zaczęli wpychać się do basenu. Od razu krzyknęłam żeby ze mną tego nie próbowali, bo ich pozabijam. Justin zaśmiał się widząc przerażenie w moich oczach i podał mi rękę. Kiedy byliśmy już w środku chłopak złapał mnie i wziął na ręce. Zapiszczałam, ale nie sprzeciwiałam się. Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku. Całowaliśmy się trochę, poprzytulaliśmy się, a później poszliśmy spać. Było wspaniale mając go znowu obok. Kiedy kilka razu mu o tym powiedziałam wspomniał jak chętnie wyprowadziłam się od niego przed egzaminami.
Kiedy wstaliśmy czekał nas bardzo miły i leniwy poranek. Tarzaliśmy się po łóżku przez jakieś dwie godziny. Chichotałam i cały czas go całowałam. Naprawdę okropnie się za nim stęskniłam. Było to tylko kilka dni, ale w moim przypadku było to stanowczo za długo. On też był bardzo zadowolony.
-Za cztery dni ruszamy-powiedział nagle.
-Już?-zapytałam zdziwiona.
-Tak, przecież doskonale o tym wiesz. Podałem ci wszystkie daty już jakiś czas temu. Mam nadzieje, że nie chcesz rezygnować.
-No coś ty. Jestem przeszczęśliwa-odparłam patrząc w jego oczy.
-Ogólnie to gadałem z Chazem i zajmie się domem i psem. Paweł będzie mu pomagał.
-Ferie Pawła przecież już się kończą. Ma szkołę chyba od przyszłego tygodnia.
-Mówił coś innego. Podobno ma jakąś długą przerwę. Może jego szkoła ma jakoś to inaczej rozłożone.
-Nie. Wszystkie szkoły w Polsce mają dwa tygodnie ferii zimowych. On znowu coś kręci-opadłam na łóżko sfrustrowana.

4 komentarze:

  1. Super!!!! :)))) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jak ja się cieszę że zaczęłaś znów pisać �� Przez pierwsze dwa miesiące twojej przerwy sprawdzałam codziennie czy czegoś nie ma, później już z tego zrezygnowałam,a dziś wchodzę z zamiarem zaczęcia wszystkiego od nowa a tu dwa nowe rozdziały ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę powiedzieć, że posty za często nie będą, ale jeśli nie wybija to Was za bardzo to zapraszam do dalszego śledzenia tej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń