Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


8 września 2011

R o z d z i a ł 1

W najbliższe święta:
           Dla Wiktorii świąteczne przygotowania zaczęły się już pod koniec listopada. To był jej ulubiony czas w roku. Kiedy w hipermarketach pojawiały się tylko te wszystkie papiery ozdobne, wstążki, kokardy i pudełka, przez ponad pół godziny wybierała te, które najbardziej jej się spodobały. Czasem brała je z myślą np. o tacie, bo był w bardziej męskich kolorach i pasował, ale innym razem zakochiwała się w kolejnym fiołkowym, który tak naprawdę do niczego się nie nadawał. Fart dostawania pakunków w „słodziutkich” kolorach zawsze trafiał się babci Helenie, jej siostrze, dwóm kuzynkom i Pawłowi, bo to ją rozweselało. Miała ot taką dziecinną zachciankę. Potem przychodziła kolej na wyposażenie pudełek. Gdy ojciec miał więcej wolnego chodził z nią po sklepach i wybierał upominki, ale częściej dostawała tylko kartę kredytową i szalała sama. Przez szał zakupów cała rodzina dostawała czasem po pięć dodatkowych drobiazgów, bo Wiktoria „nie mogła się powstrzymać” od kupna czegoś we wszystkich kolorach. Właściwie sama nie zastanawiała się bardzo, co dostanie, bo wcześniej tak „delikatnie” naprowadzała tatę co jej się podoba. Andrzej sam nigdy by się nie spodziewać, że jego córka chce małą różową kamerę. No bo po co jej takie coś?, zastanawiał się podczas którejś rozmowy. W połowie grudnia dziewczyna zamknęła się na kilka godzin w swoim pokoju i dzielnie pakowała wszystkie prezenty. Nie chodzi o to, że była powierzchowna, po prostu lubiła tą precyzję i estetykę wszystkiego co ją otaczało.
Kilka dni przed Wigilią zabrała się za choinkę. Dwa lata wcześniej wydała bardzo sporo na „niezwykłe” ozdoby choinkowe. Andrzej tego za bardzo nie rozumiał, ale on przecież nigdy do końca nie wiedział o co chodzi w tej jej potrzebie piękna. Rano poszła z Pawłem po choinkę, nad którą również zastanawiała się pewną chwilę. Będąc w domu wysokie drzewko przybrała w duże czerwone bombki i cudne złote kokardy. Do tego trochę światełek i kilka innych rzeczy. Zadowolona z siebie usiadła pod choinką i cieszyła się jej zapachem.
W końcu przyszła Wigilia, którą spędzali u rodziców taty dziewczyny. Jak zwykle przybyli ostatni. Wszyscy czekali już na nich z opłatkiem w rękach.
Andrzej pomyślał, że to doskonały moment na poinformowanie rodziny o jego nadchodzącym wyjeździe. Kiedy jego ojciec, Wojciech zaczął składać pierwsze, grupowe życzenia, on wtrącił się.
           -Chciałbym coś wcześniej powiedzieć-zaczął. Wszyscy spojrzeli na niego z pytaniem na ustach.-W te święta mam dodatkowe marzenie extra. Za dwa tygodnie wyjeżdżam.
           -Jedziemy gdzieś?-zapytała Wiktoria z delikatnymi iskierkami w oczach.
           -Jadę sam. Do pracy. Na krótko.
Cała rodzina była coraz bardziej ciekawa i jednocześnie poirytowana, bo nikt nie wiedział o co mu chodzi. Zwariował czy co?, zastanawiała się ciocia Helena. Inni mieli jeszcze masę innych pytać, która dodatkowo podwoiła się, a nawet potroiła po kolejnym wyznaniu.
           -Do Krakowa?-zapytała babcia Maria.-Mówiłeś chyba, że właśnie z pracy będziesz miał jakiś wyjazd na krótki czas, bo firma otwiera tam kolejny oddział czy coś takiego.
           -Nie-przecząco pomachał głową.-Jadę do Stanów.
Paweł nie mógł wykrztusić słowa. Właściwie wszyscy nie wiedzieli co o tym myśleć. Część zastanawiała się czy przypadkiem nie żartuje, ale on prawie nigdy nie żartował, a jeśli już to były to takie dowcipy z brodą. Cisza trwała dobre półtorej minuty. Andrzej sam już nie wiedział co ma dalej mówić. Może to nie był dobry pomysł?,pomyślał.
           -Wszyscy wiemy czego sobie życzymy, więc, choć wolałbym nie, załatwmy ten opłatek szybko-głos zabrał pan domu.
Tak jak powiedział, podzielenie się opłatkiem przeszło błyskawicznie. Przy tym prawie wszystkim plątały się języki. Po chwili usiedli.
           -Czy ty zwariowałeś?-jego siostra Aneta podniosła głos.-Od tak w Wigilię przyszedł ci do głowy pomysł wyjazdu za ocean?! Powiedz, pięć minut temu stwierdziłeś, że „a, fajnie byłoby zrobić mały wypad do Stanów Zjednoczonych”? Oszalałeś?
          -Nie przeżywaj tego aż tak-uspokajał ją.-Myślałem nad tym już dobre kilka miesięcy. Krzysztof, mój stary znajomy powiedział, że przydałbym się im. To pewna praca.
           -Andrzej, ale ty zdajesz sobie sprawę, że to wszystko to nie jest takie hop-siup?
           -Mamo, nawet nie wiesz ile nad tym myślałem. Wszystko będzie dobrze. To tylko pół roku.
           -Coś ty powiedział? Pół roku?-Głos ponownie przejęła Aneta.-A co z dziećmi?
           -Ja nigdzie nie pojadę.-zdecydowanie powiedział Paweł.
           -Jak już mówiłem jadę sam. Dzieci są naprawdę już duże i z waszą małą pomocą damy radę.
Czy to ma znaczyć, że zamieszkamy z dziadkami?, rozmyślała Wiki. Nie z nimi na pewno nie, bo nie ma miejsca. A może z ciocią Anetą? Też nie, bo mają Angelę i Martę. Boże, tylko nie ciotka Helena!
           -Ale nie zamieszkamy z ciocią Heleną?-powiedziała swoje myśli.
           -A gdzie tam.-Ciotka wydała z siebie to oburzenie.
           -Ja bardzo chcę jechać-rzekł Andrzej lekko strapiony.-Właściwie o tym marzę. Mamo, tato, pomoglibyście mi?
W matce zawsze miał oparcie. Był przecież jej synem. Przez jeszcze krótki czas rozmawiali o tym całym wyjeździe. Prawie wszyscy jakoś to przyjęli.
Weronika nie miała jednak pojęcia co właściwie się dzieje. Tata wyjeżdżał? Nie mogła nawet myśleć o tym, że go nie będzie. Czy jego marzeniem było naprawdę ich zostawić? Wiedziała, że zostawić nie jest odpowiednim słowem, ale przecież chciał wyjechać na pół roku bez nich. Zostawić ich samych. Czy los chce odebrać jej jeszcze ojca? Boże, czy mamusia naprawdę ci tam nie wystarcza?,myślała mając lekko szkliste oczy. Właściwie całe święta myślała tylko o tym. Już nawet dostanie wymarzonej różowej kamery nie zrobiło na niej wrażenia, choć oczywiście ucieszyła się. Na twarzy miała jedynie sztuczny uśmiech i cały czas gapiła się na te ładne drzewko dziadków. Choć nie było tak okazałe jak ich i dodatkowo sztuczne to i tak jej się podobało. Widziała w nim dziadków, dzieciństwo i inne. A co jeśli tata się rozmyśli i nie będzie go na przyszłych świętach?,smuciła się, Wielkanoc na pewno spędzą już oddzielnie...

Podczas jednego z ostatnich, grudniowych wieczorów cichutko Wiktoria poszła do pokoju brata i delikatnie zapukała.
-Proszę.-Usłyszała głos Pawła i, po wejściu do środka, ułożyła się na dużym, czerwonym fotelu.
Uwielbiała ten mebel za jego lekko klubowy styl i oczywiście miękkie, pluszowe obicie. Sama czasem zastanawiała się czy nie chce takiego w swoim gniazdku, ale był przecież za bardzo męski i w żadnym razie nie współgrałby z jej białymi mebelkami i tkaniną w delikatny kwiatowy wzór, pokrywającą łóżko, duże okno i poduszki na wiklinowym krześle w rogu. Dziewczyna zaczęła bez zastanowienia jeździć palcem po meblu.
           -Co ci jest?-zapytał chłopak, wyrywając ją ze snu.
           -Nic. Wszystko jest w porządku.
On nie dał się jednak oszukać, bo doskonale znał jej mimikę twarzy kiedy była smutna czy zła. Teraz jednak było to co innego, zero emocji. Poczuł się jakoś dziwnie, bo na jej twarzy malował się strach. Jako starszy zawsze ją pocieszał, ale wiedząc, że myśli o wydarzeniach z ostatnich dni i nie chciał o tym rozmawiać. Rzadko tak miał, ale to go przerastało. Co mam zrobić?, męczył się myślami, bo był pewien, że „wszystko będzie dobrze” wcale nie jest rozwiązaniem.
           -Chcesz porozmawiać o wyjeździe taty?-cudem wypowiadał kolejne słowa.
           -Nie-odpowiedziała monotonnie, co go zdenerwowało, bo mimo że nie chciał o tym rozmawiać to nie mógł znieść jej zmartwienia w słowach.
           -Wiktoria, damy radę. Ojciec wyjedzie na trochę, ale potem przecież wróci.
           -A co jeśli nie wróci?
           -No co ty. Zarobi kasę i wróci. Ba, może czekają nas jakieś wspaniałe wakacje w Miami i nocne imprezy z gwiazdami.-mówił ze stopniowo pojawiającym się uśmiechem.
           -Daj spokój.-Wiktoria dała odczuć, że nie ma ochoty na takie żarty.
Paweł też nie chciał obracać wszystkiego w coś zabawnego, ale nie chciał wyjawiać siostrze swych prawdziwych lęków. Miał pewność, że po wyjeździe ojca stanie się głową rodziny, bo dziadkowie są już starsi i nie są świadomi wszystkich zagrożeń nowoczesnego świata. Czy babcia lub dziadek, którzy spędzają całe dnie na oglądaniu starych filmów i czytaniu jeszcze starszych książek z przerwami na zakupy w tych „ogromnych sklepach, o jakich im się nawet w latach powojennych nie śniło” wiedzą, że teraz taka dziewczyna jak ich wnuczka musi uważać na pedofilii, których robi się teraz na pęczki na imprezach itp. oraz o chłopakach, którzy chcą urzeczywistnić swoje obrzydliwe myśli i pragnienia z taką nic nieświadomą dziewczyną? Nie, oni nie wiedzieli nic. Teraz on będzie jej bronił na tej wojnie z napaleńcami, głupimi nauczycielami, którym również zdarzają się te dziwne myśli, spowodowane postępującym starzeniem, rozrastającym się „mięśniem piwnym” i ograniczeniem zainteresowania ze strony własnej żony, która waży teraz kilkanaście kilo więcej i nic nie obchodzi ją bardziej jak seriale. Kiedy tata jest w domu i często kontroluje córkę, wszystko układa się inaczej, bo takie typy czują zagrożenie. Ale teraz nie będzie takiej opieki, a i może Wiktoria będzie chciała poczuć więcej swobody i zaszaleć z rówieśnikami i tym podłym Michałem. Może ten chuj zachce zostać jeszcze na noc? Nie, on na to nie pozwoli. Do tego dochodziły oczywiście jeszcze inne problemy. Na całe szczęście jedzeniem i innymi sprawami, których teraz nie mógł sobie przypomnieć, nie musi sobie zawracać głowy, bo dziadkowie będę im pomagać.
Kilka następnych minut spędzili w ciszy, myśląc o przyszłości. Powoli uspokajali myśli i doszli do wniosku, że chyba przetrwają. Posłali sobie nawzajem lekko przygasłe uśmiechy, co jednak dodało im więcej otuchy. Wiki odczuła, że już na nią czas i uścisnęła brata na dobranoc. Po ostatnim „cześć”, ona oddaliła się do swojego pokoju i oboje ulokowali się w swoich łóżkach. Potem zasnęli, a nic niewiedzący o ich rozterkach ojciec wrócił do domu, po kolejnym dniu w tej męczarni, którą jego szef nazywał pracą. Ponownie ucieszył się, że jeszcze tylko trochę i będzie daleko stąd. Jednak przed samym snem też zaczęły go męczyć dziwne lęki i w taki sposób wszyscy domownicy mieli ciężką noc.
Cześć!
Miło mi znowu coś napisać po tej niecelowej przerwie. Ostatni tydzień nie było mnie w domu, bo miałam wyjazd integracyjny z liceum. Nic nie opublikowałam, ale teraz już jestem i mam nowe pomysły na dalszy ciąg. Dodatkowo chciałabym podziękować N., że dziś zagoniła mnie do wstawienia posta. Ma ona w planach małą niespodziankę na bloga. Jeżeli ktokolwiek zgadnie co to będzie i napisze w komentarzu, następny rozdział będzie z dedykacją dla niego.
Mam nadzieję, że rozdział Was nie rozczarował. Czekam na komentarze i oceny.

6 komentarzy:

  1. Hej :)
    Najbardziej ci zazdroszczę twojego płynnego pisania. Do fabuły i tekstu nie można się doczepić, gdyż jest bardzo i to bardzo dobre.
    Nie mogę się nadziwić więc już kończę (jak obiecałam, że będzie krótko) ;)
    Całuję !
    Pozdrawiam Caroline

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo płynnie piszesz :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :P
    W tym momencie chce cię udusić .. hahah ..
    właśnie wiem jak się czułaś, kiedy się dowiedziałaś, że czytam twoje opowiadania ..
    Mój tak zwany "blog" to .. hm .. jakaś pomyłka :) Piszę go tak jakby dla jaj :) haha ..
    Bez komentarza .
    Pozdrawiam Caroline !

    OdpowiedzUsuń
  4. Daj spokój:) Już jakoś się z tym pogodziłam, bo nie jesteś pierwszą znajomą, która coś stąd przeczytała. Pisz dla siebie, a wtedy wychodzą naprawdę fajne rzeczy. Właśnie skończyłam 3. rozdział i jestem z siebie dumna, bo wyrzuciłam w nim coś z siebie, a jest to cudowne uczucie.
    ------
    Dla czytających:
    Datę następnego rozdziału podam jutro, bo w poniedziałek ogarnę się z lekcjami i liceum.

    OdpowiedzUsuń
  5. masz bardzo fajnego bloga, zapraszam na mój:
    http://juliasuperblog.blog.onet.pl/

    bombka127 (z zapytaj)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie, że nie miałam wiele do nadrabiania i trafiłam na początku :D
    Pisanie Ci chyba lekko przychodzi, bo to wszystko takie naturalne i fajnie się czyta. Zapraszam do mnie: http://jutro-nadchodzi-zawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń