Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


29 grudnia 2011

R o z d z i a ł 11

          Przy samych drzwiach wejściowych tata złapał mnie i lekko przytulił. Szybko spytał gdzie byłam i czy nie jestem przypadkiem głodna. Kiedy go słuchałam moje serce się śmiało, bo cały czas nie mogłam uwierzyć, że znowu jest obok. Cudna chwila nie trwała jednak długo, bo dodał, że już czas na niego. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, a jego i Krzysztofa już nie było. Pomyślałam, że ponownie nie mam co robić. Odrobinę przygnębiona poczłapałam do salonu i włączyłam telewizor. „Przeleciałam” przez wszystkie kanały i nagle pojawiła się Caroline.
           -Witaj-przywitała mnie.
           -Witaj-odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
           -Właśnie nabrałam ochoty na zakupy i tak się zastanawiam czy może ty...
           -Tak, tak, tak-przerwałam jej, a moje oczy zrobiły się dwa razy większe.
Na to Caroline tylko zaśmiała się radośnie i kazała mi ubrać się do wyjścia. Szybko ruszyłam do swojej sypialni i wyciągnęłam z szafy szary płaszcz z tzw. dwurzędówką, a na głowę naciągnęłam bordową czapkę z kokardką. Oglądając się w lustrze stwierdziłam, że jest dobrze i poszłam do hallu. Przy drzwiach pani Hillman zabierała właśnie z rąk Clair torebkę i widząc mnie skierowała oczy na wyjście.
Tego dnia ulice wyglądały pięknie. Słońce delikatnie padało na ulice zza wysokich budynków. Pojechałyśmy do centrum handlowego. Szczerze mówiąc nie było jakieś zniewalające od wewnątrz, ale za to kilka razy większe od Polskich. Asortyment był ogromny, a dodatkowo był to czas wyprzedaży, więc były tam masy ludzi. Jakby samowolnie szłam do dużych wystaw, z których ubrania aż się wylewały, a wszędzie tylko „SALE, SALE, SALE!”, -70%, -85%. Magia. Chciałabym pójść do wszystkich tych sklepów, ale Caroline powiedziała, że kierujemy się na trzecie piętro. W miarę mijania kolejnych poziomów kolory stopniowo gasły, liczba ludzi spadała. Na górze nie było już czerwonych tabliczek oznaczających wyprzedaż, ale za to szyldy butików miały już wielką moc. Na pierwszy ogień ruszyłam śladami pani Hillman do Armaniego. Był on pełny czarni, garniturów i eleganckich dodatków. Potem było już coraz więcej szoków. W Chanel dostałam nawet szklankę wody od chudej ekspedientki. Widocznie słabo wyglądałam, bo nawet na jej naciągniętej twarzy pojawił się uśmiech. Oczywiście był dwu sekundowy, ale zawsze coś. Jeszcze nigdy nie byłam w takim miejscu. Miałam ochotę przymierzyć wszystko, ale znając prawdę, że nie stać mnie na nic z tego sklepu oprócz chusteczki do nosa, wolałam szybko się nie zakochiwać. Moja towarzyszka wybrała spódnicę i żakiet w oliwkowym kolorze. Coś mi się wydaje, że lubi różne odcienie zieleni. Sprzedawczyni zaniosła komplet od razu do przymierzalni. Jej śladami poszła Caroline, a za nią ja.
           -Co o tym myślisz?-zapytała.
           -Prześliczny-powiedziałam.
Naprawdę wyglądała rewelacyjnie. Zrobiło mi się trochę smutno, bo też bym chciała mieć coś tak ładnego z metką Chanel. Gdy ona się przebierała, mnie spytano czy też nie chciałabym czegoś przymierzyć.
           -To nie jest sklep dla ciebie-usłyszałam głos Caroline.
Poczułam się jeszcze gorzej i nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała. Czy ona była aż tak... och, nawet nie wiem jak to powiedzieć. Zachciało mi się płakać i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Czy moją winą było to, że nie mam kilkudziesięciu tysięcy dolarów na kostium? Nie miałam pojęcia. Miałam nadzieję, że to już koniec zakupów. Ale na moje szczęście nie. Uśmiechnięta Caroline zaciągnęła mnie do Miu Miu. Trochę się zdziwiłam, że chciała tam iść, ale nie sprzeczałam się.
           -Lubisz nudne spotkania?-spytała nagle.
           -Zależy jak nudne-odpowiedziałam obojętnie i odrobinę odpychająco.
           -Charytatywne organizowane przez starsze panie popijające brandy.
           -Nigdy na żadnym nie byłam, ale nie brzmi zbyt ciekawie-lekko się uśmiechnęłam, aby nie być jak tak niegrzeczną.
           -Bo muszę się na jedno takie jutro wybrać i potrzebuję towarzystwa, bo Krzysztof pracuje...
Myślałam, że się przesłyszałam, ale wcale tak nie było. Zapytałam jeszcze trzy razy czy mówi na serio, a ona tylko skinęła głową. Teraz miałam przed oczami klasyczne nowojorskie spotkanko ze wszystkimi winami itp. Chwilę później powiedziała, że na takie okazje potrzebne są specjalne stroje. Moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Minęły trzy minuty, a ja na sobie miałam już sukienkę w kolorze nude z białym kołnierzykiem. Kolejne cztery i już niosłam ją w papierowej torbie. Byłam wniebowzięta. Wiem, że była droga, ale głosy w głowie, że nie powinnam jej chcieć były za ciche. Wiedziałam, że tacie to się nie spodoba, ale nie musiał o wszystkim wiedzieć. Dawno nie byłam już tak zadowolona z zakupów. Torba była taka leciutka, ale jednocześnie czułam ciężar kreacji, a sama jakbym latała. Nie chciałam jej nawet chować do bagażnika Mercedesa Caroline, ale w końcu to zrobiłam. W drodze pytałam jeszcze o jakieś szczegóły, bo zatapiałam się w tym światku.
Kiedy byłyśmy już w domu szybko schowałam przed tatą sukienkę w szafie i przysłoniłam ją swetrem. Była taka śliczna na wieszaku. Na wieczór zamknęłam się w swoim pokoju. Wypsikałam się truskawkową mgiełką do ciała, przeprałam się w koszulę nocną i zaczęłam mój zestaw „ćwiczeń”. Na pierwszy ogień poszedł komputer. W sieci krążyły plotki o różnych gwiazdach i wszystkie je przeczytałam. Nie dość odmóżdżania. Następnie w uszy wcisnęłam słuchawki iPoda i zaczęłam tańczyć. Obiecałam, że nie będę zmieniała i przeżyję wszystko co zacznie lecieć. Miałam na to wielką ochotę przy trzecim utworze, przy którym tańczyłam na zajęciach z baletu. Od dawna się nie rozciągałam ani nic i nie mogłam wykonać najprostszych ruchów. Zaczęłam rozmyślać o Ani. Pewnie w tym samym momencie ona ćwiczyła. Bardzo mi jej brakowało, bo nie miałyśmy okazji porozmawiać już długi czas. Ostatnio napisała tylko, że jest teraz na obozie baletowym gdzieś w województwie świętokrzyskim. Sama byłam tylko na jednym takim i powiedziałam tacie, że więcej nie pojadę na tą mękę.
Jadąc na obóz baletowy, gdy miałam jedenaście lat byłam przekonana, że będzie super, bo spędzę całe trzy tygodnie wakacji w ślicznym mały domku na Mazurach z moją najlepszą przyjaciółką. W rzeczywistości było zupełnie inaczej. Rano musiałyśmy wstawać już o 7.15, bo wspólnie rozciągałyśmy się przy jeziorze. Potem wszystkie byłyśmy głodne, bo śniadanie było dopiero o 9.00, ale i na nie nie mogłyśmy za bardzo liczyć, bo było okropne. Potem ćwiczenia na koordynację, dodatkowa gimnastyka i znowu czekanie na obiad. A po nim co? Oczywiście, że balet. Po kolacji wszystkie byłyśmy tak zmęczone, że nawet nie było biegania po domkach i nocnych pogaduszek. Dodatkowo nasze łóżka, które wyglądały jak prycze były strasznie niewygodne. Codziennie brałam komórkę Ani i dzwoniłam do taty. On mnie tylko pocieszał i mówił, że tak właśnie wygląda życie primy baleriny. A co to za życie? Nic dobrego do jedzenia i zero zabawy. W jeziorze kąpałyśmy się tylko raz, bo nauczycielki bały się, że coś sobie zrobimy. Tylko dzięki niemu rozchorowałam się pod koniec drugiego tygodnia i ostatni przeleżałam w łóżku. Nie wracałam do domu, bo chciałam wspierać wtedy Anię. Po tym wyjeździe przyrzekłam, że już nigdy tam nie pojadę. Myślałam, że Ania też, ale dla niej balet był i jest najważniejszy.
Po wspominaniu czasów spędzonych z Anią, chciałam spokojnie zasnąć, więc dla ukojenie wyjęłam na chwilę sukienkę z szafy i popatrzyłam na nią. I mogłam spokojnie spać.
Rano obudziło mnie wołanie taty. Otworzyłam zaspane oczy, więc szybko schowałam sukienkę, którą w nocy zostawiłam na wieszaku. Od razu zajęłam pozycję w łóżku.
           -Wiktoria!-usłyszałam ponownie jego głos.
           -Śpię!
           -Chodź tutaj!
Wstałam i poczłapałam do hallu. Przy drzwiach stała Clair i tata. Nagle w moje ręce trafiła paczuszka.
           -Co to jest?-spytałam.
           -Też chciałbym to wiedzieć, ale jest napisane „Dla brunetki z a5”, więc to raczej nie dla mnie.
Szybko otworzyłam. Byłam zdziwiona zawartością. W środku była duża czekolada w złotym opakowaniu i karteczka. Wzięłam to drugie i szybko przeczytałam. „Cześć. Pomyślałem, że może lubisz czekoladę z rana. Mam nadzieję, że taką lubisz. -brunet ze 158”. Zachciało mi się śmiać, ale jednocześnie to, że wiedział gdzie mieszkam było lekko przerażające. Szybko pomknęłam do swojego pokoju, aby wywinąć się ze wszystkich wyjaśnień.
 
Mam nadzieję, że był ok. Szczęśliwego Nowego Roku!!! Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze lepszy od poprzedniego i bogaty w nowe rozdziały :)

4 komentarze:

  1. Ja też ci życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU .. przepraszam, że dopiero teraz ale WESOŁYCH ŚWIĄT .. trochę zaniedbałam czytanie twojego opowiadania, więc biorę się w garść i czytam czytam .. ;) Pozdrawiam Caroline ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też ci życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU .. przepraszam, że dopiero teraz ale WESOŁYCH ŚWIĄT .. trochę zaniedbałam czytanie twojego opowiadania, więc biorę się w garść i czytam czytam .. ;) Pozdrawiam Caroline ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za tak uroczy, pierwszy komentarz w 2012 roku :) Mogę zdradzić Wam moje blogowe marzenie dot tego bloga. 600 wejść w styczniu i będę zachwycona. statystycznie w 2011 było 12,3 osób/dobę, ale myślę, że w tym będzie lepiej :D

    OdpowiedzUsuń