Rano gdy tylko wstałam poczułam, że się zaczęło.
Moje podbrzusze było lekko napuchnięte i czułam nieprzyjemny
dyskomfort. Kiedy wyszłam spod kołdry bez słowa. Justin przyglądał
mi się z zainteresowaniem. Po trzech minutach wyszłam z łazienki i
oznajmiłam mu, że mam okres skinięciem głowy i lekkim uśmiechem.
Ogólnie samopoczucie miałam średnie, jak zawsze w pierwszych dwóch
dniach. Od samego początku bolał mnie brzuch i nie miałam na nic
ochoty. Zbiegłam na chwilę do kuchni po szklankę wody by popić
tabletkę na rozkurczenie mięśni czy coś takiego. W każdym razie
miała pomóc na ból. Kiedy wchodziłam po schodach usłyszałam, że
Justin rozmawia przez telefon z tatą. Udało mi się podsłuchać
tylko jedno zdanie „Odpowiedź b. Dostała miesiączki i pewnie
dlatego była taka napięta przez ostatnie dni.”. Jakoś
przeszkadzało mi, że tak dokładnie opowiada o tym tacie. Czy on
naprawdę musiał wiedzieć, że dostałam okresu? Na koniec
powiedział, że musi kończyć i wysłać jeszcze SMSa mamie. Trochę
tego za dużo.
-Może napisz to jeszcze na Twitterze-zaproponowałam
wchodząc do pokoju.
-Chcą wiedzieć, że na pewno nie jesteś w ciąży.
Przecież to normalna rzecz, wszystkie kobiety miesiączkują.
Wstydzisz się tego?
-Specjalista się znalazł. Nie zadawaj takich pytań.
Nie słyszałeś o tym, że kiedy jest się w tej fazie kobiety stają
się prawdziwymi zołzami? Nie chcesz żeby i we mnie się ona
obudziła.-mówiłam zirytowanym głosem.
-Dobrze. Oczywiście.
-Żartuje. Trochę boli, ale psychicznie wszystko ze
mną okay.
Wcisnęłam się pod kołdrę i ułożyłam się na
boku. Wpatrywałam się w leżącego Justina. Lekko śmieszyło mnie
to, że tak spokojnie sobie siedzimy, obok śpią dzieci i jesteśmy
jakby taką perfekcyjną rodzinką. Wtedy przypomniało mi się, że
za dwa dni zaczyna się szkoła. Ogólnie nie było tak, że
nienawidziłam szkołę, ale fajniej było sobie leżeć do 11,
oglądać filmy, kąpać się w basenie i spędzać czas z
chłopakiem. Potem przyszła do mnie kolejna myśl. Justin też
niedługo wracał do obowiązków. Miał już poumawiane wywiady itp.
Dzień wcześniej zadzwonił do niego Scooter i powiedział, że
zaczyna się na niego mała nagonka, bo od dłuższego czasu nie
sfotografowali go paparazzi. Byłam prawie pewna, że znowu wymyślili
jakąś historyjkę. Nasze ukrywanie nieźle nam wychodziło. Zero
zdjęć, zero plotek. Aż dziwnie. Bieber kiedy nie był w ciągłym
ruchu, tam występ, tam jeszcze coś innego był trochę inny. Ze mną
był spokojny i rozleniwiony. Nie było żadnych przeszkód aby leżał
co i raz w łóżku, gapił się w telewizor itp. Trochę tęsknił
tylko za kolegami, bo już dość długo się nie widzieli. Było
tylko trochę wiadomości i rozmów na Skype. Cały czas mu
powtarzałam, że przecież może spędzić trochę czasu z kimś
innym jak ja. Potrafiłam się przecież zając samą sobą. On
zawsze odpowiadał, że póki ma tyle wolnego czasu chce go spędzać
tylko ze mną. Było mi bardzo miło, że jeszcze nie ma mnie dość,
ale z drugiej strony czułam się jakaś winna.
Po jakimś czasie wstały dzieciaki. Trzeba im było
zrobić coś jeść. Justin od razu powiedział, że sam się tym
zajmie, ale uświadomiłam mu, że nie jestem okropnie chora, czuję
się tak raz w miesiącu i jakoś z tym żyję od kilku lat. Pokiwał
głową, że rozumie, ale i tak sam przygotował jakieś tosty. Mi
zaczęło brakować takiego zwykłego chleba i miałam lekko dość
tych tostowych czy jakiś takich podobnych. Chyba wszyscy Polacy za
granicą to przeżywają. Brzmi zabawnie, ale jest prawdziwe. Potem
trzeba było znaleźć jakieś zajęcie dla Jazzy i Jaxona. Było
względnie rano czyli 12. Justin zdecydował, że zajmie się
rozkładaniem kolejki, którą kupił dla Jaxa. Podobno w domu miał
już dwie podobne, ale to nie miało większego znaczenia, bo Biebs
też miał trochę z tego radochy. Rozkładał dokładnie wszystkie
części i nawet zabierał z małych rączek tory, kiedy chciały je
nierówno przyczepić. Mówiłam mu, żeby trochę się uspokoił,
ale powtarzał wtedy, że nie kolejka nie będzie dobrze jeździć.
Jazzy zażyczyła sobie, że chce mieć na głowie całą masę
warkoczyków. Powiedziałam, że nie ma oczywiście sprawy, ale był
problem z gumeczkami, których nie miałyśmy. Na początku spytałam
Justina czy nie mamy może takich cienkich gumowych rękawiczek.
Powiedział, że nie ma nic takiego.
-A masz jakieś gumki?-spytałam robiąc znaczącą
minę.
-Skąd niby mam mieć takie gumki. Wyglądam jakbym sam
sobie robił warkoczyki?
Jazzy zaśmiała się na to i powiedziała, że to nie
możliwe, bo on przecież ma za krótkie włosy i jest chłopcem. Nie
wiedziałam jak go naprowadzić z większej odległości. Nie miałam
jak szepnąć mu do ucha. Zaczęłam wskazywać palcem na jego krok i
powtarzałam „gumki”. Dalej nie wiedział o co mi chodzi. Po
chwili ruszył brwiami. Powiedział, że coś powinno być w kuchni.
-Na serio? W kuchni?-zaśmiałam się.
-Są jeszcze w łazience, w naszej sypialni i w paru
innych miejscach.
Zaczęłam robić ogląd szafek i naprawdę tam były.
Kto trzyma prezerwatywy w kuchni? W końcu znalazłam. Justin
wciągnął Jazzy w zabawę żeby się nie przyglądała. Otworzyłam
opakowanie i wyjęłam dwie sztuki. Pocięłam je zręcznie
nożyczkami i wróciłam do pokoju.
-Będziesz jej to wplątywać we włosy?
-Przecież to jest z tego samego materiału co zwykłe
gumki te malutkie do warkoczyków. Daj spokój.
Trochę chichotał pod nosem, ale po chwili powrócił
do kolejki. Ja spokojnie plotłam warkoczyki. Powychodziły naprawdę
ładne i bardzo spodobały się Jazzy. W podobnym czasie Justin
skończył budowę kolejki i wszyscy biliśmy brawa Jaxonowi kiedy
pociąg ruszył i dwa razy zrobił kółko. Pyknęłam im dwa zdjęcia
telefonem Justina. Resztę dnia spędziliśmy na nic nierobieniu.
Wieczorem kiedy kąpaliśmy dzieciaki Biebs powiedział im, że tej
nocy będą spały we własnych pokojach. Nie były zadowolone i
zaczęły krzyczeć, że wolą spać z nami, w naszym łóżku, bo
samym im smutno i boją się dużych okien. Nie przyjmował tych
wymówek i zostawił ich samych w sypialni, a sam poszedł do siebie.
Ja nie mogłam ich tak zostawić. Wspólnie przynieśliśmy dodatkową
kołdrę i poduszkę do pokoju obok. Powiedziałam, że we dwoje
będzie im trochę weselej. Pozasłaniałam okna i włączyłam lampę
podłogową, która delikatnie oświetlała pomieszczenie.
-A Justin jest zły, bo nie będzie dzidzi?-zapytał
Jaxon.
-Nie. Po prostu... Nie jest zły. Może się nie
wyspał. Nie mówmy już na razie o dzidzi, okay?
-Okay Kasiu.
-Dobranoc.
Ponownie zaczęłam myśleć o tym, że Justin chciał
dziecka. To było niemożliwe. Jak mógł nagle zmienić zdanie?
Czasem mówią, że dzieci kojarzą więcej niż dorośli. Bałam
się, że jest w tym prawda. Nie chciałam na nowo zaczynać tego
tematu używając tych samych argumentów, że jesteśmy za młodzi,
jeszcze nie czas itp. Ale co miałam powiedzieć? Jeżeli myślałam
dużo o dziecku to co trzeba było zrobić? W łóżku położyłam
głowę na jego piersi i przysłuchiwałam się biciu serca. On
wplątywał palce w moje włosy. Zaczęłam myśleć, że on myśli w
tej chwili o dziecku. Straszne domysły.
-Wszystko w porządku?-zapytałam.
-A czemu miałoby być inaczej?
-No nie wiem. Jaxon przed chwilą spytał mnie czy
jesteś nie w humorze, bo nie będziemy mieli dziecka. Zastanawiam
się czy jest w tym ziarnko prawdy.
Serce zaczęło mocniej bić.
-Przecież jesteśmy za młodzi-powiedział jakby mnie
cytując.
-Nie możesz wyładowywać się na wszystkich z powodu
swoich urojonych zachcianek-powiedziałam siadając.-Ja tego nie
widzę, ale chyba dlatego, że jestem zaślepiona uczuciem do ciebie
i nie mogę w tej chwili znaleźć w tobie nic złego, ale dzieci
śmiało o tym mówią. Zawsze siadałeś z nimi i nigdy nie miałeś
ich dosyć. A teraz czuję się tu przez ciebie niechciane. To nie
jest w porządku. Powiedz mi p co chodzi.
-Uważam, że moglibyśmy mieć dziecko już
teraz.-długa przerwa.- Jestem odpowiedzialny i opiekowałbym się
naszą rodziną. Czuję się pięć lat starszy niż jestem przez te
wszystkie wydarzenia, szybkie życie.
-Jestem teraz w wieku twojej mamy, kiedy się
urodziłeś. Wiesz jak u niej to wyglądało.
-To zupełnie co innego. My mamy pieniądze. I dziecko
nie byłoby żadną wpadką.
Nasza rozmowa nie miała żadnego sensu. On chciał
dziecka, bo tak i nic go nie przekonywało do tego, że to naprawdę
za wcześnie na dzieci. Na świecie jest przecież tendencja, że o
dzieciach zaczyna się myśleć grubo po 20. roku życia. No ale on
chciał jego teraz i nie zwracał na mnie uwagi.
-Kiedy ma się dziecko ono jest najważniejsze. Może
ty spełniłeś już wszystkie swoje marzenia i zrobiłeś wszystko
co chciałeś, ale ja nie.
-Co takiego byś chciała?
-Nie uważam za swój sukces życiowy wyjścia za
bogatego piosenkarza. Chcę coś osiągnąć, podróżować. Dopiero
potem dzieci.
-A może ja cie ograniczam?!
-Przestań. Chcę skończyć szkołę, potem może
studia i czymś się zająć. Nie chcę żebyś ty mi w jakiś sposób
załatwił projektowanie ciuszków dla psów w jakimś drogim butiku
żeby zbiegli się tam ludzie ze szczuropodobnymi psami i pozowali na
tle tablic z moim, a właściwie twoim nazwiskiem i kośćmi mającymi
przypominać logo znanego projektanta.
-Dobrze-zachichotał po chwili.
-Czemu do diabła się śmiejesz?!
-Uwielbiam kiedy nakręcasz się z jakąś historią.
-Ja za to nie cierpię kiedy nagle zmieniasz
nastawienie. Jesteś nie do zniesienia.
-Wiem. Bogaty i nieznośny nastoletni piosenkarz pop, w
skrócie Bieber. Niestety mnie kochasz, nie wiedząc czemu.
-Dobranoc Justin-nakryłam się kołdrą i zamknęłam
oczy.
:) Podoba mi się, pisz dalej !
OdpowiedzUsuńsuper! nie mogę się doczekać , kiedy Kasia pójdzie do szkoły i cały świat dowie się , że jest z Bieberem:D czekam z niecierpliwością xx
OdpowiedzUsuń