Rano czułam się jeszcze gorzej jak dzień wcześniej.
Nie można się jednak załamywać. Wstałam, poszłam do łazienki,
a potem na dół. Wszyscy siedzieli przed telewizorem i oglądali
bajki. Justin był niesamowicie „podekscytowany”.
-Kasia!-krzyknął Jaxon.-Wiesz co powiedział Justin?
-Nie mam pojęcia.
-Jedziemy do Disneylandu-Jazzy przerwała narastające
napięcie.
-To niesamowite-powiedziałam lekko udając
podekscytowanie.
Nie wiedziałam jak to on sobie wyobraża. Tam jest
przecież tłum ludzi. On nie przejdzie tam niezauważony. Zgadza
się, kiedyś byliśmy w jakimś wesołym miasteczku, ale było to
już dawno i na jakimś brzydko mówiąc zadupiu. Nasze ukrywanie się
znowu mi doskwierało. Nie chciałam się z nim niepotrzebne kłócić,
więc po śniadanku ruszyłam się ubrać. Wszystko postawione na
wygodę oczywiście. Granatowe spodenki, jasna koszulka i gumowe
baleriny. Justin cały czas śmiał się, że cały czas wyglądam
jakbym była w tropikach. Ja chyba po prostu nie przyzwyczaiłam się
do takich temperatur. Nie mogłabym chodzić w taki upał w długich,
ciemnych spodniach. Wszyscy mnie pośpieszali, abym szybciej pakowała
jakieś napoje i inne „głupoty”. Dla nich były to głupoty do
póki nie dojechaliśmy na miejsce, gdzie było strasznie gorąco, a
słońce nie przestawało mocno grzać naszych głów. Wtedy Jaxon i
Jazzy wręcz błagali o czapki. Jeżeli chodzi o sam Disneyland to
jest tam wspaniale, magicznie. Niezbyt fajne są tylko długie
kolejki do wszystkiego. Gdzie się nie pójdzie to kolejka. No ale
wtedy można się pogapić na wszystko. Byliśmy na kilku przejazdach
kolejkami itp. Kiedy staliśmy w jednej kolejce zaczęło się. Koto
krzyknął „Hej Justin”. Kilka innych osób obejrzało się i też
zaczęło coś mówić. Pomyślałam, że już się nie wyrwiemy i
fala głów odwracających się osób nie skończy się. Ale tak się
nie stało. Dwie rodziny, które stały przed nami przepuściły nas
abyśmy wcześniej wsiedli i odjechali. Bardzo im dziękowałam.
Justin stwierdził, że rzeczywiście jest do rozpoznania. No co ty
nie powiesz, powiedziałam w myślach. Udaliśmy się do sklepu z
pamiątkami, w którym do kupienia były też jakieś stroje czy coś
takiego. Zarzucił na głowę wielką pluszową czapkę, spojrzał w
lusterko i ją kupił. Nie mogłam uwierzyć, że wziął coś tak
głupiego. Wyglądał w niej komicznie. Powtarzałam mu to non stop
idąc do obszaru zabaw dla najmłodszych. Tam było wprost
prześlicznie.
Kiedy byliśmy w dziurze Alicji z Krainy Czarów, gdzie
kolejka wiozła na nas po kolejnych miejscach w ciemnościach gdzie
tylko co i raz pojawiał się znajomy kot Justin siedząc koło mnie
przybliżył swoją twarz do mojej szyi i słodko pocałował. Nie
przerywałam, bo obok nas nikogo nie było. Wagoniki były
czteroosobowe, a dzieci siedziały z przodu. Złapałam go za kolano.
Po chwili złapał mnie w tali i przechylił na siebie. Od razu
zaczął mnie całować jakby pod natchnieniem. Czułam się
wspaniale. Całowaliśmy się aż do momentu wyjechania z „tunelu”.
Miałam ochotę być cały czas przy nim.
-Gdzie teraz?-zapytałam.
-Do Myszki Mickey-powiedział Jaxon.
Justin zdecydował, że na początku powinniśmy coś
zjeść, bo była już 14. Poszliśmy do równie cudownego budynku,
który być stylizowany na takie jakby rysunkowy domek. Usiedliśmy
sobie w rogu, otoczyliśmy Justina, aby nie było go tak bardzo
widzieć. Wzięłam tylko frytki i lemoniadę. Dzieciaki zaczęły
już się skarżyć, że nie chcą wyjeżdżać itp. Justin
powiedział, że czas wracać do szkoły.
-Patrzcie jak Kasia cieszy się, że idzie do
szkoły-zaśmiał się i cmoknął w policzek.
-Ale jesteś zabawny.
-Lubisz szkołę Kasia?-zapytała Jazzy.
-Tak. Jest dużo kolegów i koleżanek. Trzeba się
trochę uczyć, ale nie chciałabym siedzieć cały czas bezczynnie w
domu. Człowiek powinien być wykształcony i wiedzieć pewne rzeczy.
-Możesz tak mówić, bo w tym roku już kończysz
szkołę, ja jestem na początku podstawówki. Nie wiem jak ja to
zniosę. Ale Jaxon ma gorzej, on dopiero skończył
przedszole-powiedziała Jazzy.
Oboje z Justinem zaśmialiśmy się słysząc mowę
Jasmine. Trzeba przyznać, że niezła z niej cwaniara. Chyba to
rodzinne u Bieberów.
W sumie w Disneylandzie spędziliśmy cały dzień. Na
powrót zdecydowaliśmy się kiedy dzieciaki już nie wyrabiały i
nawet podróż łódką nie powstrzymywała ich opadających powiek.
Na koniec Justin poszedł jeszcze coś kupić do picia, a my
czekaliśmy w sklepie obok. Było tam pełno gadżetów z
Księżniczkami, Myszką Mickey i innymi postaciami. Trudno było ich
oderwać. Powiedziałam, że mogą wybrać po jednej rzeczy. Miałam
zdecydowany głos i nie sprzeciwiały się. Niedaleko wyjścia był
sklep ze zdjęciami z różnych atrakcji. Kiedy wyszliśmy ze sklepu
Justin właśnie stamtąd wychodził. Razem poszliśmy do samochodu.
Kiedy przypinałam ich do siedzonek były na wpół przytomne. Chyba
zasnęły przed tym jak park nie był już widoczny.
-Nie wiedziałam, że tak kocham
Disneya-przyznałam.-Dodatkowo jesteś niesamowicie pociągający w
tej czapce. Chyba coś ze mną nie tak. Podobasz mi się w pluszowej
czapce.
-Spójrz jak zachodzi słońce.
-Nawet mi nie mów. Wiesz, że jestem nadwrażliwa na
takie widoki. Nie będę nawet patrzeć.
W pewnym momencie zjechaliśmy na pobocze kiedy
dojeżdżaliśmy do autostrady. Justin wyszedł z samochodu. Zmusił
mnie tym samym do tego samego. Miałam już dosyć tych codziennych
zagrań Biebera. Zawsze sprawiał, że czułam się jak w kiepskim
filmie. Kto zatrzymuje się w takim miejscy w czasie pięknego
zachodu, jest tak piękny i czeka na mnie, aby dopełnić cały
obraz.
-Jesteś okropny. Nie rób mi tak.
-Uwielbiam twe zakłopotanie. Zawsze masz w sobie jakąś
pewność, ale umiem sprawić, że nie umiesz ustać na nogach. I w
takich momentach wiem, że chciałabyś się na mnie rzucić i
całować. Jednak potrafisz się opanować.
-Nie mów tak. Wsiadajmy do samochodu i jedzmy. Znęcasz
się nade mną.
-Chcesz żebym cię pocałował. Lubisz kiedy robię to
bez twojego pozwolenia. Możesz wtedy odwzajemnić wszystko, a potem
pokrzykujesz, że wcale tego nie chciałaś i cię zmusiłem.
Czyli jednak o tym wiedział? Chyba ukrywałam to gorzej
niż myślałam. Nie czekając na jego kolejne rozważania na mój
temat podeszłam bliżej. Lekko docisnęłam do niego swoje ciało.
Rękami naciągnęłam bardziej jego zabawną czapkę i pocałowałam
go w usta. Czułam, że się uśmiecha, więc naparłam na niego
mocniej aż jego mięśnie się napięły. Ja też się uśmiechnęłam.
Na koniec przygryzłam jego dolną wargę.
-Nie myśl, że wiesz wszystko Goofy-powiedziałam
siadając z powrotem do samochodu.
-Wiedziałem, że to zrobisz.
-Ale nie wiesz paru innych rzeczy.
-Ty też nie. Mam coś dla ciebie w kieszeni.
-Której?
-Zgadnij mądralo-powiedział obracając gwałtownie
kierownicą czym naprowadził samochód na ulicę.
Poczułam się lepiej kiedy od razu zgadałam gdzie
znajduje się nagroda. Nie byłam pewna o co chodzi. Były trzy
zdjęcia z różnych atrakcji. Po chwili zorientowałam się, że nie
o nie chodziło.
-Pudło-szepnął.
W drugiej kieszeni było tylko jedno zdjęcie. My w
kolejce, wszyscy podnieceni. Różnica polegała na tym, że Jazzy i
Jaxon przejażdżką kolejką w dziurze Alicji, a pasażerowie
siedzący z tyłu sobą. Myślałam, że to jakiś żart. Opierałam
się wygięta jak jakieś zwierze na Justinie szalenie go całując.
Zdecydowanie nie podobało mi się to zdjęcie. Myślałam, że
zwyczajnie go wtedy pocałowałam. To wyglądało jak jakieś soft
porno w Disneylandzie.
-Wyglądasz jak dzika kotka-przyznał Justin i cicho
się zaśmiał.
-Całe szczęście, że to kupiłeś. Jeszcze by ktoś
to zobaczył.
-Było schowane i zaklejone. Pani, która mi je podała
wyglądała na zniesmaczoną i pokręciła głową.
-Boże. Powiedz, że robisz sobie jaja. Żartujesz?
-Mrau-odpowiedział.
super rozdział! :D kiedy kolejny? xx
OdpowiedzUsuńkiedy następny??
OdpowiedzUsuńBędzie na dniach. Przepraszam, ale jakoś nie umiem go skończyć.
OdpowiedzUsuń