Szykując
się do wyjścia starannie wszystko dobrałam. Moja nowa sukienka o
długości maxi z cienkim paskiem ładnie prezentowała się z
czarnymi balerinkami tworząc naprawdę przyjemną całość. Włosy
trochę falowały co ładnie komponowało się ze strojem. Delikatnie
pomalowałam się i zeszłam na dół do Justina. Obwieściłam mu,
że jestem gotowa, na co on uśmiechnął się i wstał z kanapy
podciągając spodnie. Oczywiście skomplementował mój strój, co
robił zawsze, ale i tak było mi miło. W garażu wsiedliśmy do
jego lustrzanego samochodu, którego w ukryciu wyjątkowo nie
lubiłam, bo po pierwsze jego wygląd mi jakoś nie pasował, a po
drugie zawsze przyciągał uwagę niewłaściwych ludzi czyli
paparazzi, dziwnym fanów i antyfanów. Po dziesięciu minutach
jechaliśmy ulicą biegnącą przy wybrzeżu. Mogłam podziwiać
różowe kolory nieba, które stawało się coraz ciemniejsze. W
restauracji, która znajdowała się jakby na plaży usiedliśmy przy
stoliku najbliżej oceanu. Po zamówieniu jedzenia rozmawialiśmy w
najlepsze. Justin opowiadał mi o jego wyjeździe, bo szczerze mówiąc
wcześniej prawie w ogóle o nim nie rozmawialiśmy. Oczywiście
kilka razy powtórzył, że najlepsza była premiera w Paryżu, co
nie było w żadnym stopniu związane z moją obecnością. Kiedy
kelner przyniósł nam jedzenie nie mogłam się od niego oderwać.
Ich specjalnością były szaszłyki z różnymi dodatkami, które
były smażone na kilku grillach stojących w pobliżu stolików,
dzięki czemu pięknie tam pachniało. Moje hawajskie były
przepyszne i gdybym mogła zjadłabym ich tuzin. W pewnym momencie
wkroczyliśmy na niewygodny temat czyli przyjazd Pawła, ale oboje
ucięliśmy go szybko żeby nie doszło do jakiejś mini sprzeczki,
która popsułaby całkowicie miłą atmosferę. Następnie
rozmawialiśmy trochę o moich egzaminach, które miały być już za
kilka dni. Niesamowicie się nimi stresowałam, ale Justin
stwierdził, że jest pewien moich stuprocentowych rezultatów. Deser
czyli koktajle z lodami podawane w gigantycznych kieliszkach
zjedliśmy siedząc na wielkich poduchach na piasku. Było już
naprawdę ciemno i trochę zimno, ale światło licznych świeczek i
słodkich, małych latarni jakoś rozjaśniało i ocieplało
wszystko. Koło 20:30 postanowiliśmy już jechać. Samochód, który
był przed samym wejściem był otoczony kilkunastoma osobami.
Justin, widząc to od razu napiął się i widać w nim było
irytację. Oczywiście z tłumu leciały pytania jak premiery, czy
między nami wszystko dobrze itd. Flesze odbijały się od samochodu,
co wszystkich oślepiało. Kiedy udało nam się wejść do auta
Justin mocno wcisnął pedał, a spod maski wydobył się
charakterystyczny warkot. Ludzie trochę się rozsunęli dając nam
przejechać. Pojechaliśmy trochę okrężną drogą żeby móc
dłużej podziwiać okolicę. Kiedy dojechaliśmy do domu od razu
skierowaliśmy się na górę. Wcześniej planowaliśmy spędzić
trochę czasu w jacuzzi na zewnątrz, ale ostatecznie skończyło się
na naszej gigantycznej wannie w łazience. Jej napełniania trwało
małą wieczność. Chłopak postanowił przeznaczyć ten czas na
wycałowanie całej mojej szyi. Chichotałam czując pojedyncze
ugryzienia. W końcu kiedy wanna była prawie pełna poszłam
zostawić sukienkę w garderobie żeby nic jej się nie stało, bo
przy Justinie wszystko było możliwe. Do łazienki wróciłam w
samej bieliźnie. Justin był już w wodzie. Wiedziałam, że zrobił
to żeby mieć możliwość oglądania mnie kiedy się rozbieram.
Gałką przy drzwiach przyciemniłam światło i uśmiechnęłam się
do niego. Wtedy on zapalił światło i zaśmiał się. Powtórzyłam
swój ruch i dałam mu do zrozumienia, że na tym ma się skończyć.
Podeszłam bliżej wanny i szybko się rozebrałam. Następnie
weszłam do gorącej wody. Siadając związałam włosy żeby ich nie
zamoczyć. Bieber przyciągnął mnie do siebie tak, że byłam
oparta plecami o jego klatkę piersiową. Objął mnie na wysokości
brzucha i pocałował w szyję. Normalnie rozmawialiśmy o jakiś
głupotach, a potem odwróciłam się do niego przodem i zaczęliśmy
się intensywniej całować. Po kilkunastu minutach Justin przeniósł
mnie na łóżko, gdzie kontynuowaliśmy nasz cudowny wieczór.
Rano
obudziłam się w świetnym nastroju. Pomimo tego, że była 6 i
szczerze nienawidziłam swojego budzika i ogólnie poniedziałków
czułam się wypoczęta i szczęśliwa. Justin z zaspanymi oczami
zaproponował wspólny prysznic, ale powiedziałam mu, że takie
rzeczy za bardzo się przedłużają, a ja nie mam czasu. Kiedy
usiadłam szybko narzuciłam na siebie cienki szlafrok, który leżał
koło łóżka i poszłam do łazienki. Po ekspresowym umyciu się,
ubraniu i umalowaniu zeszłam na dół zrobić sobie coś do
jedzenia. Po jakiejś chwili przyszedł do mnie w samych bokserkach.
Przytulił mnie od tyłu kiedy wyciągałam zużytą torebkę z
herbatą z kubka.
-Cieszę
się, że udał nam się wczorajszy wieczór-powiedział wsuwając
kciuki za moje dżinsy.
-A kto
powiedział, że się udał?
-Już
zapomniałem jak cudowne poczucie humoru ma mój króliczek-zaśmiał
się całując moje nagie ramię.
-Bardzo
cię kocham-odwróciłam się do niego przodem i objęłam za szyję.
-Ja
ciebie nawet bardziej-uśmiechnął się patrząc mi w
oczy.-Spotkanie ciebie było jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie
w życiu spotkały.
-A co
było najlepszą?
-Odwzajemnienie
moich uczuć.
-I
poznanie mojej osoby-powiedział Chaz wchodząc nagle do kuchni.
-Wal
się-rzucił do niego Justin.-To był jeden z gorszych dni mojego
życia. I dlaczego kurde nie śpisz? Jest 7!
-No
przecież trzeba odwieźć Kasię-odpowiedział pewnie jakby to była
oczywista oczywistość.
-Jestem
to w stanie zrobić sam-Justin odpowiedział podchodząc do niego.
A teraz
małe pytanie. Co mogli wtedy zrobić prawie dwudziestolatkowie? Tak,
zaczęli bawić się w zapasy. Miliony kuksańców, przepychanki itd.
Ale sobie męża wybrałam. Uspokojenie się trochę im zajęło, ale
mi przynajmniej nikt nie przeszkadzał w jedzeniu. Wyczuwając
zamieszanie przybiegł do nas Swaggy, który w ostatnim czasie był
przez nas zaniedbywany. Justina nie było, a ja byłam naprawdę
zajęta nauką, więc Swaggy był pozostawiony sam sobie. Raz się
nawet zemścił i zjadł pół czapki Justina. Phoebe i Chaz trochę
się z nim bawili, ale dużo czasu poświęcali przede wszystkim
wspólnym zabawom, w których pies nie mógł już uczestniczyć.
W końcu
skończyło się całe zamieszanie i Justin z Chazem odwieźli mnie
do szkoły. Oczywiście po drodze zahaczyliśmy po Phoebe. Coś mi
się jednak wydawało, że już nie będziemy tak jeździć, bo kiedy
nie było Justina Phoebe i Chaz siedzieli z przodu i nie myśląc
zupełnie o mnie gadali o sobie. Przy Justinie czuli się trochę
bardziej skrępowani i już nie walili sobie żadnych dziwnych
tekstów. W takiej sytuacji to ja czułam się w pełni komfortowo i
mogłam rozmawiać z Justinem o czym tylko chciałam. Chłopak kilka
razy powtórzył, że zajmie się Pawłem żeby się nie nudził. Pod
szkołą pocałowałam go i razem z Phoebe ruszyłyśmy do budynku.
-Nie
chciałam tego mówić przy chłopakach, ale teraz już mogę-zaczęła
Phoebe cicho.-Dylan i ten twój kuzyn się wczoraj ogarnęli.
-Co?!-pisnęłam
zaskoczona.-Przecież z niego nie jest nic specjalnego – nie jest
sławny, nie ma kasy.
-Też
byłam zdziwiona, ale tak się stało. On w ogóle gada takie dziwne
teksty. Niby to komplementy, ale kurde aż dziwnie się robi...
-Opowiadasz
Kate o Dylan i Pawle?-zapytała Hannah pojawiając się znikąd.
-Aha-pokiwała
głową.
-Bez
obrazy Kate, ale Dylan chyba za bardzo obniża swoje standardy.
Przez
cały dzień nic specjalnego się nie działo. Tym razem Justin
przyjechał po mnie sam. Ucieszyłam się widząc go koło samochodu
przy szkole. Pocałowałam go na przywitanie, a następnie wsiedliśmy
do samochodu. Siedząc obok niego czułam się cudownie. Jeszcze nie
przywykłam do tego, że jest w domu i mogę cały czas się do niego
przytulać. Po drodze chłopak kilka razy zaśmiał się pod nosem
widząc, że mu się przyglądam. Zatrzymaliśmy się na chwilę żeby
kupić coś do jedzenia. W domu znowu trzymałam się blisko niego.
Po wspólnym obiedzie z Chazem i Pawłem zaczęliśmy oglądać
telewizję. Na początku siedzieliśmy obok siebie na kanapie, ale
potem Justin położył się, a ja ułożyłam się na nim. Paweł co
i raz na nas zerkał, co było trochę krępujące chociaż przecież
nic nie robiliśmy. Chyba nie myślał, że zaraz zaczniemy się przy
nich rozbierać. Nawet się nie całowaliśmy. Kiedy kolejny program
się skończył postanowiłam pójść się pouczyć. Po drodze
weszłam do kuchni żeby wziąć sobie coś do picia. Wtedy poczułam
ręce na swoich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie
mocniej i położył głowę na moim ramieniu.
-Naprawdę
mi cię brakowało-powiedział prosto do mojego ucha.
-Mi
ciebie też-odparłam odwracając się do niego przodem.
Justin
zaczął mnie wtedy całować. Zaczął bardzo delikatnie, ale potem
były to już naprawdę mocne pocałunki. W końcu posadził mnie na
blacie i wcisnął się między moje nogi. Złapałam go za głowę i
bawiłam się jego włosami. Bieber złożył następnie kilka
pocałunków na moim brzuchu, co było bardzo przyjemne. Kiedy złapał
za zapięcie mojego stanika trochę się opanowałam i powiedziałam,
że naprawdę muszę się uczyć. On nie dał jednak za wygraną i ze
mną na rękach ruszył w stronę schodów na górę.