Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


30 stycznia 2012

ROZDZIAŁ 89

Z wiru pięknych odgłosów obudziłam się o 7. Po tych godzinach samotności tylko z komputerem chciałam z kimś pobyć. W takich chwilach najbardziej docenia się to, że ma się kogoś bliskiego by tylko sprawdzić, że ten ktoś tam jest, żyje i czuje to co ty. Kiedy nie miałam kogokolwiek poza rodzicami, z którymi jednak nie porozmawia się o wszystkim, w pewnych chwilach kiedy gapiłam się w okno czułam się niezwykle samotna i nie miałam ochoty robić niczego, czasem dochodziłam aż do granic depresji czy czegoś takiego. Mając Biebera miałam pewność, że on jest i coś nas łączy, nawet na wielką odległość, ale łączy. Nie wiedziałam czy śpi i nie chcąc go budzić wysłałam tylko SMSa. W sumie myślałam, że śpi, no bo on kiedyś musi chyba spać. Wysłałam mu tylko całującą emotikonę. Wiem, że to trochę "suche", ale miało być lekko. Po dłuższej chwili, kiedy mój lekki uśmiech stopniowo osłabiał się do całkowicie obojętnej miny, telefon zaczął wibrować. Zagapiłam się w ekranik czytając "Justiiin dzwoni". Jeśli chodzi o jego nazwę to co i raz się zmieniała, bo przez jakiś czas była to "dobra dupa", potem "?"(kiedy nie wiedziałam czy kiedykolwiek jeszcze zadzwoni), a kiedy indziej jeszcze trochę pieszczotek.
    -A cóż się stało, że wcześnie wstałaś?-usłyszałam jego głos, którym tyle razy powiedział "Kocham cię".
    -Nic..-odpowiedziałam jak najobojętniej, bo nigdy, przenigdy nie opowiadałam mu tego rodzaju snów-tak jakoś wyszło i tyle.
Chciałam powiedzieć, że nie wytrzymam do lunchu. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie ma w tym ciebie. Wiem, że mówię jak w kiepskich romansach, ale chcę z tobą przebywać jak najdłużej i najczęściej.
    -Kasiu, już niedługo, bardzo niedługo. Jeśli chodzi o dziś to ograniczamy się jednak do lunchu, bo za dwie godziny przyjedzie do was
mama i będziecie znowu coś robić, szykować.
    -Mam jedno drobne pytanie, dlaczego ty nie masz wogóle udziału w przygotowaniach?-zapytałam.
    -Ja załatwiłem miejsce co jest chyba dość ważne. Wy macie tylko te drobne rzeczy, do których nie będę się już mieszał.
    -Kilometry wstążek to drobnostki?!
    -Hmm, oczywiście, że nie-usłyszałam w jego głosie odrobinę sarkazmu.
    -No dobra. W takim razie do lunchu?
    -Tak. Przyjadę po ciebie koło 14.
Po zakończeniu rozmowy poszłam do łazienki i odkręciłam kurek gorącej wody. Miałam jeszcze dwie godziny do przyjazdu Pattie i nic innego do roboty, więc postanowiłam siedzieć półtorej godziny w wannie. Sama nie wiem czemu, ale kiedyś myśląc o ślubie byłam pewna, że będę bardzo podekscytowana i zajęta kilkudniowym wybieraniem koloru czegoś tam spośród dwóch identycznych odcieni. W rzeczywistości wszystko było takie spokojne. Przez większość czasu nic nie robiłam, a dobór rzeczy nie robił na mnie większego wrażenia. Sumując, wszystko szło jak z płatka. Nie jestem pewna, ale może czułam, że cała otoczka jest nie ważna, bo najważniejsze jest to z kim się bierze ślub, a nie jak. Siedząc w wannie bawiłam się tylko wodą i dmuchałam w pianę. Kiedy z niej wyszłam, wytarłszy się ręcznikiem, stanęłam naga przed lustrem. Przyszła do mnie myśl sukni ślubnej. Oglądałam się z każdej strony oceniając jak będę wyglądać w kreacji. Przy tym chwytałam się za różne części ciała sprawdzając czy nigdzie nie jest czegoś za dużo. Lubiłam siebie, ale chyba jak każdy miałam drobne kompleksy. Nie przepadałam za swoimi biodrami, bo wydawały się za szerokie w stosunku do ramion. Z tego zamyślenia wybudził mnie tata, który w drzwiach głośno witał się z mamą Justina. Szybko ubrałam się w tunikę i leginsy. Ostatnie ułożenie włosów w lustrze i zeszłam na dół. Tata właśnie wychodził do pracy, więc ucałowałam go tylko, a potem przywitałam z Pattie, która wieszała jakieś wielkie, białe coś na drzwiach. Mama też stała w pobliżu i delikatnie się uśmiechała. Ledwo drzwi zostały zamknięte to ktoś zaczął się dobijać. Pomyślałam, że może to tata czegoś zapomniał, ale w drzwiach stanął inny mężczyzna. Pattie uśmiechnęła się szeroko i oboje zaczęli się na mnie patrzeć. Na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, ale w końcu załapałam.
    -Paul?-lekko się uśmiechnęłam.
    -O mój Boże-podszedł do mnie-aż tak bardzo mnie odmłodziło?-zaśmiał się-trochę za to dałem, ale chyba było warto.
    -Wyglądasz wybornie-ucałowałam go w policzek.
    -Och, nie będę zaprzeczał. Po samej "poprawce" nie wyglądało to za dobrze, bo te młodziutkie pielęgniarki dały mi złe opatrunki, które mnie uczuliły. Teraz jestem jednak bardzo zadowolony. Gdybyś ty chciała sobie coś naciągnąć to bardzo polecam. Masz tu jego wizytówkę-po przekopaniu całej torby podał mi beżowy kartonik.
Mama i Pattie zagapiły się przez chwilę, bo chyba nie myślały, że byłabym zainteresowana jakąkolwiek operacją plastyczną w wieku osiemnastu lat. Mrugnęłam do nich okiem, że nawet mi się to nie śni.
    -Bardzo ci dziękuję-odłożyłam ją na półeczkę-w razie potrzeby od razu się tam zgłoszę-uśmiechnęłam się.
    -Koniec tych pogawędek, bo zaraz zobaczysz swoje koleżanki-zaklaskał w dłonie i nakazał wzrokiem podać pierwszy wieszak.
Pattie od razu to zrobiła, a następnie Paul zaczął pokazywać zawartość. W środku była piękna, bardzo długa suknia ślubna. Lekko mnie przytkało, bo nigdy nie widziałam tak drogich rzeczy w zasięgu dłoni. Nie była do końca biała, bo jej kolor wpadał delikatnie w pudrowy. Była dwuwarstwowa. Najbliżej ciała była zwykła sukienka bez ramion z wyhaftowanymi kwiatami na rozkloszowanym dole, a na tym warstwa z tiulu, która tworzyła greckie, krzyżujące się(tworząc trójkątny dekolt) ramiączka i pięknie, luźno opadającymi na dół warstwami. Wyglądała cudnie, bo miała w sobie francuski szyk i lekkość. Po chwili dojrzałam, że Paul zdążył otworzyć kolejne dwa pakunki. Cudem oderwałam wzrok od pierwszej i już gapiłam się na drugą. Była zupełnie inna. Biust okrywał bardziej metaliczny materiał, który układał się trochę jak biustonosz od kostiumu bez ramion z diamencikami między piersiami i kilkoma dodatkowymi nad prawą i pod lewą piersią. Stamtąd rozchodził się materiał, który był już odrobinę mniej metaliczny. Suknia była cała biała i prosta choć ten połysk dodawał jej charakteru. Szybko przerzuciłam wzrok na następną. Była nieziemsko piękna i bardzo w stylu vintage w kolorze podobnym do pierwszej. Miała plisowany gorset i całą masę artystycznie rozłożonych warstw tiulu na dole. Dodatkowo posiadała kokardkę tworzącą jedno ramiączko i wielką kokardę w pasie. Przez jakieś dziesięć minut świdrowałam je wszystkie wzrokiem, ale tak naprawdę doskonale wiedziałam, która podoba mi się najbardziej.
    -Nie podobają ci się?-Pattie cichym głosem przerwała ciszę-razem z Paulem chcieliśmy wybrać coś w twoim stylu, ale...
    -Ta... jest... jak z moich snów-pokazałam palcem na pierwszą i natychmiast zaczęły mi lecieć delikatne łzy.
    -Wiedziałem-stylista zaczął klaskać w dłonie-no powiedz P. czy ja tak nie mówiłem? No dobrze, a teraz mierzenie. Zobaczymy czy ci się przytyło od tamtego czasu.
Byłam wśród swoich więc od razu wyskoczyłam ze swojej sukienki i mama pomogła mi włożyć suknię. W układaniu pomagał nam Paul, bo jednak nie jest to takie proste jak może się wydawać. Pasowała jak ulał. Zauważyłam, że mama też się wzruszyła. Chyba obie płakałybyśmy porządnie gdyby nie to, że nasz kolega zaczął nas rozśmieszać kiedy ktoś zadzwonił do niego i silnie gestykulował. Na chwilę wyszedł gdzieś jeszcze i wrócił z zielonkawym pudełkiem z napisem "Chanel". Od razu zabrałam je od niego i otworzyłam. W środku były piękne, proste, białe buty na średnim obcasie. Nałożyłam je delikatnie jakby były ze szkła. Czułam się jak księżniczka i wszystkim to oznajmiłam. Potem ściągnęłam z siebie wszystko i mama ukryła to w swojej garderobie. Następnie kiedy wszyscy usiedliśmy do takiego kawy, herbaty i ciasteczek. Zapytałam ich jak to wszystko wykombinowali. W odpowiedzi usłyszałam długą historię kiedy namawiali, przez liczne kontakty, Verę Wang do zaprojektowania sukni. Podobno te trzy suknie były ich numerem jeden przez ostatnie dwa miesiące. Czułam się z tym odrobinę dziwnie wiedząc, że to wszystko było dla mnie i do tego nic nie było pewne. Nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się na prawdę. Przez dwie godziny rozmawialiśmy o innych przygotowaniach i w tym wszystkim od słowa do słowa zapytałam czy Paul nie zostanie moim osobistym doradcą w sprawach wyglądu. Zgodził się bez wahania.

Cześć Wam:) Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zostawicie komentarz. Szczerze mówiąc jeszcze nie zaczęłam pisać nic nowego i wstawiam stare teksty, ale chyba jakoś się wczuję, bo rzeczywiście to opowiadanie ma w sobie coś innego, bardziej osobistego.

5 komentarzy:

  1. Zajebiste .. nieziemsko piszesz.. podziwiam cię .. tylko jestem ciekawa jak ci pójdzie opisywanie ślubu powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Może do ślubu nie dojdzie... Tylko żartuję. Jest jeszcze w proszku, ale myślę, że będzie ciekawa, może wzruszająca.

      Usuń
  2. Jest świetne ! Jak zwykle nie zawiodłam się i czytam z coraz większym zaciekawieniem ! Mam jedno pytanie ... Ile masz ,tak mniej więcej, w planie napisać ?
    Powodzenia i pozdrawiam . : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! Sama nie wiem. Właściwie dlatego przestałam je pisać, bo żal mi było kończyć i zrobiła się z tego jakaś kiepska telenowela. No, ale ludzie zdecydowali, że kończyć nie ma co i prawdopodobnie Kasia będzie z nami jeszcze przez długi czas :)

      Usuń
  3. Bardzo się cieszę : )

    OdpowiedzUsuń