Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


20 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 110


Budzik miałam nastawiony na 6, żeby spokojnie wstać, wziąć prysznic i wyszykować się, by wyglądać ładnie, ale bez szaleństw. Kiedy zaczął dudnić byłam pełna energii i w sekundę byłam już na nogach i leciałam do łazienki. Wtedy Justin pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na nim.
-Nie chciałam cię obudzić-odgarnęłam włosy z jego czoła.
-Dobudź mnie jak będziesz wychodzić.
-Dobrze.
Chciałam już wstawać, ale przyciągnął mnie na chwilę żebym go cmoknęła. Potem nareszcie się umyłam i wysuszyłam włosy. Jak zwykle nie były idealne i sterczały jakbym specjalnie elektryzowała całą głowę. Przyszedł czas na ubranie. W końcu zdecydowałam się na coś normalnego, dżinsy i koszulka. Jeżeli chodzi o szkołę zawsze stawiałam na wygodę i nic się nie zmieniło. Z ekscytacji trzęsłam się i zdecydowałam obudzić Justina żebyśmy razem zjedli albo by chociaż ze mną siedział. Poszłam do kuchni i zrobiłam wafle czyli jakby gofry, które nie są zbyt dobre, ale robi się je w jedną chwilę. Poszłam na górę z dwoma talerzami i stawiając je na stoliku nocnym zaczęłam cicho mówić do Justina. Coś tam mruczał, ale nie budził się. Usiadłam więc na łóżku i jadłam przy śpiącym Biebsie. Cały czas mówiłam coś do niego i coś do niego dochodziło. Później poszłam do garderoby dobrać torebkę. Krzyczałam, która lepsza, ale nic nie mówił. Kiedy wyszłam miał już otwarte oczy, ale jeszcze je mrużył.
-Która jest godzina?-zapytał.
-Prawie 8. Zaraz muszę wychodzić. Boję się, że po drodze się zgubię.
-Już zapomniałem jakie są uroki szkoły. Masz GPS, nie masz jak się zgubić.
-Co jesteś taki zmarnowany?
-Wszystko mnie boli i chce mi się spać.
Chwilę później zabierałam swoje rzeczy i udałam się do swojego samochodu. Jeszcze raz sprawdziłam czy na pewno wszystko mam. Wyjechałam z posesji i udał się tam, gdzie kierowała mnie miła pani z GPS. Mijałam kolejne wille, budynki i inne. W końcu zobaczyłam po jednej ze stron wypasiony budynek. Był nowoczesny, miał ciekawy dach i wielką nazwę nad głównym wejściem. Wokół pełno było ludzi, ale jakimś cudem znalazłam miejsce do zaparkowania. Postanowiłam poczekać aż ludzie zaczną wchodzić do środa żebym nie musiała stać jak odludek. Po pięciu minutach miałam już dość i wyszłam z samochodu. Udałam się prosto do szkoły. Korytarz też był pełen osób. Zapytałam samotnie stojącą dziewczynę gdzie jest sekretariat. Ona nic nie odpowiedziała tylko wskazała palcem na tabliczkę „Sekretariat”. Szybko podziękowałam się i pochylając głowę poszłam do pomieszczenia obok. Przywitałam się i zapytałam co powinnam zrobić. Kobieta prawie bez słowa kartkę z rozpiską, którą chwilę wcześniej wydrukowała. Mniej więcej ogarnęłam gdzie powinnam iść i udałam się w okolicę drzwi z numerem 302.
-Witaj. Jesteś Kate?-zapytała jakaś kobieta niewiele starsza ode mnie-Widziałam cię na zdjęciu-uśmiechnęła się.-Jestem panią Johns i jestem opiekunem twojej nowej klasy. Wejdź do klasy. Opowiem ci wszystko w skrócie. Pewnie nikt się nie pojawi, są zajęci opowiadaniem o wakacjach.
Wspólnie weszłyśmy do klasy, w której był duży projektor, interaktywna tablica i dużo pojedynczych ławek. Usadowiłam się w drugiej od biurka. Pani Johns zaczęła opowiadać jak mniej więcej wygląda życie licealne w tej szkole. Miałam mieszane uczucia, ale starałam się być pozytywnie nastawiona. Była na prawdę miła i cieszyłam się, że nie trafiłam na jakiegoś egocentrycznego faceta w średnim wieku. Nagle do sali weszła jakaś dziewczyna.
-Witaj Morgan-powiedziała pani Johns.-Jak wakacje?
-Okay. W klinice poznałam fajnych ludzi.
-I wyglądasz wspaniale!
-Dzięki pani Johns.
-A to jest Kate, nasza nowa uczennica. Muszę zaraz iść na swoją lekcję, ale może ty oprowadzisz ją mniej więcej?
-Okay-powiedziała i wyszła.-Idziesz?-cofnęła się.
Morgan była chudą blondynką ze śnieżnobiałymi zębami. Jeśli chodzi o ubranie, miała na sobie czarną spódniczkę, prostą koszulkę i narzuconą skórzaną kamizelkę. Szła szybko i pewnie, a ja musiałam co chwilę podbiegać żeby dotrzymać jej kroku. Po drodze witała się przelotnym uśmiechem z różnymi osobami.
-Dawno przyjechałaś?-zapytała.
-Niecałe dwa tygodnie temu. Jeszcze przyzwyczajam się do tej zmiany.
-Nie lubię być aż taka niegrzeczna, ale jak to jest być na czyimś utrzymaniu? Poleciałaś na pieniądze czy uważasz, że Bieber jest twoim księciem, który zabrał cię z biednej Europy wschodniej i jest twoją miłością życia?
Nic nie odpowiedziałam. Zrobiło mi się okropnie przykro. Czemu ta dziewczyna tak o mnie mówiła? Przecież zobaczyła mnie pięć minut wcześniej i już od razu takie oskarżenia. Robiło mi się zimno i gorąco na przemian, a wszytko trwało kilka sekund.
-Nie chcę cię oceniać. Po prostu różnie można na to spojrzeć-powiedziała.-Ktoś nazwie cię prostytutką, a ktoś... eee, kimś bardziej pozytywnym.
-Nie muszę ci się tłumaczyć.
-Ja to przynajmniej docenię i wezmę pod uwagę. Ktoś wstawił wczoraj na Facebooka, że szkoła schodzi na psy, bo przyjmują tanie dziewczynki Biebsa. O dziwo nie wyglądasz tak tanio. No i teraz wszyscy nie mogą się doczekać jak cię zobaczą. Oczywiście część ludzi udaje, że mają to gdzieś, ale i tak będziesz miała ciekawy początek szkoły.
-Dziękuję za informację.
-Dobra. Tu będziemy mieć zaraz lekcję. Powodzenia Kate.
W tej chwili chciałam uciekać. Bałam się już każdej osoby na korytarzu. Myślałam, że będę mieć zaraz jakieś załamanie nerwowe. Wszyscy mówią, że w liceum jest tak super i wszystko jest fajne, ale do tamtej pory spodobał mi się tylko budynek. Morgan powoli oddaliła się w stronę toalety. Teraz widziałam, że ledwo trzyma się na nogach. Była niezdrowo chuda.
-Czekasz na lekcję Wilsona?-zapytał nagle jakiś chłopak.
Spojrzałam szybko na moją rozpiskę. Wyszło na to, że tam miałam mieć lekcję, ale poważnie zastanawiałam się nad wyjściem ze szkoły, powrotem do Justina i zamknięciu się w łazience.
-Tak.
-Jesteś tą nową uczennicą z Europy?
-Tak.
-Mówisz po angielsku?
-Tak.
Oboje zaśmialiśmy się.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Ogólnie nikt dziś na lekcjach nie zostaje, bo nic się nie dzieje no i fajnie byłoby gdybyś ty też już nie szła, bo wtedy wychodzą zawsze jakieś problemy.
-Czyli to już koniec pierwszego dnia?
-Już masz dosyć?-wyszczerzył się.-Ludzie przyszli tylko po rozpiski, a potem rozjechali się po kawiarniach. Ja też już jadę. Do zobaczenia jutro.
Skoro wszyscy pojechali ja też to zrobiłam. Lekko zdezorientowana po tej godzinie spędzonej w szkole mocno naciskałam pedał gazu i droga powrotna zajęła mi chyba dwa razy krócej niż w tamtą stronę. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Justina i zapytać co jest grane, że wszyscy wiedzą kim jestem.
Już w progu ściągnęłam buty i walnęłam nimi niechcący w ścianę. Właściwie ściągałam je potrząsając nogą, więc wcale nie było to takie „niechcący”. Położyłam się na kanapie i docisnęłam twarz do poduszki. Wołałam Justina, ale nie przychodził. Wysłałam mu jeszcze smsa, ale nie odpisywał. Pomyślałam, że gdzieś na chwilę wyszedł. Sama nie wiedziałam gdzie, ale przecież wychodzi się czasem np do sklepu. Pozostało mi tylko gdzieś się ulokować i przeżywać moją małą szkolną depresję. W Los Angeles robi się to trochę inaczej, bo możliwości są inne. Dlatego przebrałam się w kostium i poszłam położyć się w palącym słońcu na materacu w basenie.
PRZEPRASZAM ZA MAŁY BAŁAGAN

2 komentarze: