-Co tak uciekasz?-objął mnie od
tyłu.-Byłaś na zakupach?
Jedną ręką zanurkował w papierowej
torbie i wyciągnął różowy biustonosz oraz zaplątane czarne
majtki.
-Dużo tego masz?-uśmiechnął
się.-Na takie zakupy mogę z tobą chodzić. Męskie oko zawsze się
przyda. A może to ta niespodzianka i pod spodem masz coś jeszcze
lepszego?
-A spałeś?
-Cały dzień.
-Wiem, że kłamiesz. Pewnie nawet nie
próbowałeś zasnąć. Nie ma żadnych niespodzianek. Byłam z Hanną
na zakupach, bo potrzebowała paru rzeczy na urodziny, które są w
ten weekend. Nawet są imienne zaproszenia.
-Czy wymyśliła coś niesamowitego?
W skrócie zaczęłam mu opowiadać jak
ma wyglądać impreza itp. Spodobało mu się, ale chyba tylko
dlatego, że kilka razy użyłam słowa „seksownie”, na co jego
oczy robiły się weselsze, a ręce czuły jakąś większą potrzebę
wędrowania po moim ciele. Tego dnia miałam zerową ochotę na
pieszczoty, więc szybko zaczęłam podgrzewać obiad i kazałam mu
usiąść. Po wstawieniu warzyw do piekarnika usiadłam naprzeciwko
niego i zaczęłam go wypytywać jak mają się jego sprawy. Jak
zawsze powiedział, że wszystko jest w porządku. Czasem chciałabym,
żeby w rozmowach ze mną ujawniał więcej uczuć i nie ukrywał
jakiś porażek czy czegoś takiego, bo chciałabym go szczerze
wspierać. Nie wiem dlaczego, ale mógłby też kiedyś być na mnie
zły i jakoś mi to pokazać, bo jak do tej pory zawsze traktuje mnie
jak jajko. Nie mam na myśli wielkich kłótni, ale ostatnio cały
czas gdy ja zaczynam się spierać mówi „nie chcę się kłócić”
i wszystko uspokaja.
Po piętnastu minutach wszystko było
gotowe i nałożyłam jedzenie na talerze. Poszliśmy jeść na
zewnątrz, bo oboje lubiliśmy tamtą część posiadłości. Chociaż
wcześniej wydawało mi się, że byłam cholernie głodna kiedy
zaczęłam jeść od razu było mi niedobrze i nie chciałam połknąć
ani kęsa więcej. Powiedziałam Justinowi, że nie jestem głodna i
muszę się położyć, bo ledwo siedzę. Kiedy obudziłam się po
popołudniowej drzemce moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej, a w
dodatku towarzyszyły temu dreszcze. Wiedziałam, że jestem chora.
Spróbowałam jeszcze tylko przełknąć ślinę, by potwierdzić
swoją początkową diagnozę. Moje gardło zostało zaatakowane
przez miliony igiełek. Chyba od gorączki naszła mnie myśl, że w
drzwiach zaraz pojawi się mama z lekarstwami w ręce. Wiedząc, że
nie dam rady dość głośno krzyknąć podniosłam się na łokciach
przezwyciężając coś chcącego
rozwalić moją czaszkę od środka. Posuwistym ruchem ruszyłam w
stronę schodów pozbywając się jeszcze spodni przed wyjściem z
sypialni. Na dole Justin siedział w towarzystwie Twista. Nie chcąc
pokazywać mu swoich majtek pisnęłam tylko żeby zwrócić jego
uwagę. Na początku powiedział żebym się nie wygłupiała i
siadała z nimi. Dopiero po chwili Justin podniósł się z kanapy i
podszedł do mnie. Widząc, że coś jest nie w porządku spojrzał
mi w oczy łapiąc moje łokcie, które były przyciśnięte do ciała
żeby bronić się przed kolejnymi falami dreszczy.
-Ale ty jesteś gorąca-cmoknął moje
ramię.
Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł
z powrotem do łóżka. Po mojej prośbie podał mi koszulkę, w
którą szybko się przebrałam. Było mi przykro kiedy patrzył na
mnie z bezsilnością w oczach. Nie chciałam żeby tak się przejął
i martwił. Zaczęłam go przepraszać aż w moich oczach pojawiły
się piekące łzy. Szybko uspokoił się przyciągając mnie do
siebie. Wysunął z kieszeni telefon i zaczął przeglądać kontakty
nie odchodząc ode mnie.
-Zaraz zadzwonię po lekarza kochanie.
Wszystko będzie dobrze.
-Nie. Daj mi tylko coś
przeciwbólowego. To tylko przeziębienie. Moja mama będzie
wiedziała czego potrzebuję.
-Ale w Polsce jest środek nocy. Jutro
się z nią skontaktujemy. Teraz lekarz coś na to poradzi-głaskał
mnie po głowie.-Phoebe? Masz może telefon do jakiegoś lekarza?
Tutaj Justin.
Usłyszałam szczebioczącą Phoebe.
Trochę się zdziwiłam, że on nie zna jakiegoś lekarza i dzwoni
akurat do niej. Po jakiejś minucie podziękował jej i pożegnał
zwracając się do niej P.
-Dobry wieczór. Tutaj Justin Bieber.
Nie, to nie są żarty-dodał zirytowany.
Zachichotałam pod nosem zapominając
na pół sekundy o swoim stanie. Dalej rozmowa była już normalna.
Na koniec podał adres i pożegnał się. Odkładając komórkę
znowu mnie przytulił i położył się obok. Po chwili w pokoju
pojawił się Twist. Justin szybko wytłumaczył co się dzieje i
tamten wyszedł życząc nam szczęścia i zdrowia. Nagle na łóżku
znalazł się Swaggy. Merdając ogonkiem zaczął lizać mnie po
twarzy. Justin odciągnął go i zabrał włosy z mojej twarzy. Pies
położył się na kołdrze i ze smutkiem patrzył na mnie. To
niesamowite, że psy tak dobrze wyczuwają, że ludzi coś boli itp.
-Chcesz tej herbaty czerwonej? Wrócę
za dwie minuty skarbie.
Pokiwałam twierdząco głową. Dodałam
żeby wziął jeszcze trochę jakiegoś lodu albo namoczył ręcznik
żeby zrobić mi jakiś kompres. Będąc sama spojrzałam w sufit i
zaszlochałam ze smutkiem. Zamknęłam oczy i próbowałam jak
najszybciej zasnąć. Chciałam przespać ten najgorszy stan.
-Już jestem Kasiu. Herbata musi
jeszcze troszkę ostygnąć. Tutaj jest też lód. Wsadziłem w
ręcznik-położył zimny kompres na moje czoło.-Dobrze?
Nagle usłyszeliśmy domofon od bramy.
Justin szybko wstał i poszedł na dół pytając czy wytrzymam
jeszcze chwilę. Przypomniało mi się, że nie mam na sobie stanika,
a przecież na pewno lekarz będzie chciał mnie osłuchać. Szybko
wysunęłam się spod kołdry i ściągnęłam z krzesła sportowy
stanik. Zaciskając żeby założyłam go i na niego koszulkę. W tym
samym momencie w sypialni pojawił się lekarz z Justinem. Mężczyzna
był spokojny i podszedł do łóżka. Przedstawił mi się i zapytał
o samopoczucie. Powiedziałam co mnie boli i że to pewnie od
przewiania. Lekarz poprosił Justina żeby wyszedł, bo chce mnie
przebadać. Chłopak był trochę zdenerwowany, ale posłuchał go i
zostawił nas. Po chwili doktor mnie przebadał i wypisał mi
receptę. Widząc, że ja go nie utrzymam zawołał Justina i dał mu
instrukcje widząc, że za dobrze się on na tym nie zna. Mężczyzna
pożegnał się ze mną i Justin odprowadził go do drzwi regulując
opłatę.
-Był dla ciebie miły?-zapytał
wracając.
Pokiwałam głową.
-To dobrze. Zaraz zadzwonię po Twista
żeby pojechał kupić lekarstwa.
-Nie niepokoimy już go. Jak byś mógł
to sam po nie pojedź. Ja i moja choroba nigdzie nie
uciekniemy-spróbowałam się uśmiechnąć.-Nie umieram, to tylko
zapalenie gardła.
Tak naprawdę wolałabym żeby został
ze mną, bo wiedziałam, że kiedy będę sama znowu zacznę płakać
z niewyjaśnionego powodu. Równocześnie wiedziałam, że nie będzie
go tylko jakieś pól godziny i Lil nie będzie musiał przerywać
tego, co robił. Justin przed wyjściem zapytał czy wszystko jest
ok. Powiedziałam, że tak, ale nic się przecież nie zmieniło. W
domu nie było nawet najzwyklejszego środka przeciwbólowego, bo
kilka tabletek z jedynego lista, którego przywiozłam z Polski
zużyłam przy okazji okresu. Przypomniałam sobie, że mama ma
pewnie sto dwadzieścia zapasowych tabletek, z których dałaby mi
jedną czy dwie i po chwili czułabym się już o niebo lepiej.
Trudno, teraz musiał zając się mną Justin, który zapowiadał się
na naprawdę dobrego opiekuna. Żebym nie była sama Swaggy
postanowił pilnować mnie wpatrując się w powtórki "Przyjaciół",
które puszczali w telewizji, prawie tak samo jak ja. Po pewnym
czasie zaczęłam usypiać. Odkryłam się, bo zrobiło mi się
gorąco i zamknęłam oczy naciągając na twarz kompres. Niestety
nie było danym mi dłużej pospać, bo Justin po powrocie pomyślał,
że straciłam przytomność i zaczął niemal brutalnie mną
potrząsać. Nawet pies zaczął wtedy szczekać. Szybko
naciągnęłam na głowę kołdrę
broniąc się przed światłem i hałasem.
-Już zgasiłem. Wyłaź spod kołdry
i nie pajacuj-powiedział wyjmując z siatki pudełko z tabletkami.
Nieśmiało wyjrzałam i popatrzyłam
na niego skarconym wzrokiem.
-Przepraszam-przytulił klatkę do
mojej głowy.-Po prostu czuję się bezsilny, bo chciałbym ci pomóc,
ale nie wiem jak. Lekarz kazał brać to okrągłe co osiem godzin
przez trzy dni i to na gorączkę. Kupiłem też termometr, bo nie
mieliśmy wcześniej. Teraz to-podał mi podłużną tabletkę i
zimną już herbatę.-A za godzinę tamto.
Tutaj zabrakło mi "wstań, żebyś
się nie udławiła", co zawsze mówiła mama kiedy podawała mi
lekarstwa. Ale przecież nie byłam już małą córeczką rodziców,
a dojrzałą żoną. Te dwa słowa cały czas były dla mnie obce,
ale zaczynałam się z tym godzić. Justin niemal mnie zaskoczył
swoim zaangażowaniem. Po wzięciu tabletki zabrał mi z rąk pusty
kubek i wsunął się do mnie pod kołdrę. Po chwili wstał jednak i
rozebrał się do bokserek, bo byłam podobno okropnie gorąca.
Chciał mnie też pocałować w usta, ale raptownie odwróciłam się
do niego tyłem. Powiedział, że usta też mam wrzące. Delikatnie
przytulił mnie od tyłu i cmoknął w szyje. Jego ręka wydała mi
się nawet chłodna kiedy wsunął mi ją pod bluzkę i położył na
rozgrzanym brzuchu. Na początku to wszystko mi odpowiadało, ale
potem przypomniało mi się, że wolałabym nie pocić się przy nim,
nie chciałam żeby widział mnie lepiącą się z posklejanymi
włosami, bo przecież to obrzydliwe. Pozwoliłam sobie jednak na
jeszcze kilka minut przyjemności. Kiedy zaczęły się reklamy
wysłałam go po wodę, tzn. poprosiłam żeby ją przyniósł.
Związałam włosy w koka by nic nie wchodziło mi na twarz i
odkryłam się, bo zaczynało mi się robić gorąco. Byłam pewna,
że wyglądam okropnie. Co innego pokazywać się komuś bez
makijażu, a co innego będąc chorym. Chyba nie było jednak ze mną
tak źle skoro mogłam tak intensywnie myśleć. Marna pociecha.
Justina nie było trochę dłużej, ale przyniósł wodę i jeszcze
jakiś kubek z dzióbkiem, który często można zobaczyć u
sportowców, bo uznał, że będzie mi z niego wygodniej pić.
Chwyciłam go i pociągnęłam duży łyk. Coś aż zabulgotało.
-To filtr-uspokoił mnie i zaczął
kłaść się koło mnie.
-Wiesz...-zaczęłam.-Nie chcę żebyś
się ode mnie zaraził. Może lepiej byłoby gdybym przeniosła się
do gościnnej sypialni?
-Nie przejmuj się tym. Nic mi nie
będzie. A jeśli będziesz czegoś potrzebowała albo gorzej się
poczujesz?
-Ale nie chcę żebyś...
-To ważny moment, nasza pierwsza
choroba, musisz dać mi się sprawdzić. "W zdrowiu, w
chorobie...", nie pamiętasz?
-Ale ja wyglądam strasznie i to
dopiero początek. Zaraz zobaczysz w telewizji Milę Kunis,
przeniesiesz wzrok na mnie i pomyślisz, że nieźle się wpakowałeś.
-Czy ty nigdy nie zrozumiesz, że
jesteś szczytem moich marzeń? Nawet nie sądziłem, że uda mi się
ciebie kiedykolwiek zdobyć, że będziesz moja. Przy tobie czuję
się nikim, pieniądze są tylko papierkami, dom tylko kolejnym
budynkiem. Zarabiam żebyś miała wszystko, a dla ciebie to
obojętne. Chyba kochałabyś mnie
nawet bardziej gdybym nie miał pieniędzy.
-Kocha się po prostu, a nie z
jakiegoś powodu.
-Nawet z gorączką zawsze podcinasz
mi skrzydła.
-Kocham cię-powiedziałam z uśmiechem
chociaż miałam niezły cytat na końcu języka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz