Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


17 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 153

-Co tak uciekasz?-objął mnie od tyłu.-Byłaś na zakupach?
Jedną ręką zanurkował w papierowej torbie i wyciągnął różowy biustonosz oraz zaplątane czarne majtki.
-Dużo tego masz?-uśmiechnął się.-Na takie zakupy mogę z tobą chodzić. Męskie oko zawsze się przyda. A może to ta niespodzianka i pod spodem masz coś jeszcze lepszego?
-A spałeś?
-Cały dzień.
-Wiem, że kłamiesz. Pewnie nawet nie próbowałeś zasnąć. Nie ma żadnych niespodzianek. Byłam z Hanną na zakupach, bo potrzebowała paru rzeczy na urodziny, które są w ten weekend. Nawet są imienne zaproszenia.
-Czy wymyśliła coś niesamowitego?
W skrócie zaczęłam mu opowiadać jak ma wyglądać impreza itp. Spodobało mu się, ale chyba tylko dlatego, że kilka razy użyłam słowa „seksownie”, na co jego oczy robiły się weselsze, a ręce czuły jakąś większą potrzebę wędrowania po moim ciele. Tego dnia miałam zerową ochotę na pieszczoty, więc szybko zaczęłam podgrzewać obiad i kazałam mu usiąść. Po wstawieniu warzyw do piekarnika usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam go wypytywać jak mają się jego sprawy. Jak zawsze powiedział, że wszystko jest w porządku. Czasem chciałabym, żeby w rozmowach ze mną ujawniał więcej uczuć i nie ukrywał jakiś porażek czy czegoś takiego, bo chciałabym go szczerze wspierać. Nie wiem dlaczego, ale mógłby też kiedyś być na mnie zły i jakoś mi to pokazać, bo jak do tej pory zawsze traktuje mnie jak jajko. Nie mam na myśli wielkich kłótni, ale ostatnio cały czas gdy ja zaczynam się spierać mówi „nie chcę się kłócić” i wszystko uspokaja.
Po piętnastu minutach wszystko było gotowe i nałożyłam jedzenie na talerze. Poszliśmy jeść na zewnątrz, bo oboje lubiliśmy tamtą część posiadłości. Chociaż wcześniej wydawało mi się, że byłam cholernie głodna kiedy zaczęłam jeść od razu było mi niedobrze i nie chciałam połknąć ani kęsa więcej. Powiedziałam Justinowi, że nie jestem głodna i muszę się położyć, bo ledwo siedzę. Kiedy obudziłam się po popołudniowej drzemce moja głowa bolała mnie jeszcze bardziej, a w dodatku towarzyszyły temu dreszcze. Wiedziałam, że jestem chora. Spróbowałam jeszcze tylko przełknąć ślinę, by potwierdzić swoją początkową diagnozę. Moje gardło zostało zaatakowane przez miliony igiełek. Chyba od gorączki naszła mnie myśl, że w drzwiach zaraz pojawi się mama z lekarstwami w ręce. Wiedząc, że nie dam rady dość głośno krzyknąć podniosłam się na łokciach
przezwyciężając coś chcącego rozwalić moją czaszkę od środka. Posuwistym ruchem ruszyłam w stronę schodów pozbywając się jeszcze spodni przed wyjściem z sypialni. Na dole Justin siedział w towarzystwie Twista. Nie chcąc pokazywać mu swoich majtek pisnęłam tylko żeby zwrócić jego uwagę. Na początku powiedział żebym się nie wygłupiała i siadała z nimi. Dopiero po chwili Justin podniósł się z kanapy i podszedł do mnie. Widząc, że coś jest nie w porządku spojrzał mi w oczy łapiąc moje łokcie, które były przyciśnięte do ciała żeby bronić się przed kolejnymi falami dreszczy.
-Ale ty jesteś gorąca-cmoknął moje ramię.
Szybko wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do łóżka. Po mojej prośbie podał mi koszulkę, w którą szybko się przebrałam. Było mi przykro kiedy patrzył na mnie z bezsilnością w oczach. Nie chciałam żeby tak się przejął i martwił. Zaczęłam go przepraszać aż w moich oczach pojawiły się piekące łzy. Szybko uspokoił się przyciągając mnie do siebie. Wysunął z kieszeni telefon i zaczął przeglądać kontakty nie odchodząc ode mnie.
-Zaraz zadzwonię po lekarza kochanie. Wszystko będzie dobrze.
-Nie. Daj mi tylko coś przeciwbólowego. To tylko przeziębienie. Moja mama będzie wiedziała czego potrzebuję.
-Ale w Polsce jest środek nocy. Jutro się z nią skontaktujemy. Teraz lekarz coś na to poradzi-głaskał mnie po głowie.-Phoebe? Masz może telefon do jakiegoś lekarza? Tutaj Justin.
Usłyszałam szczebioczącą Phoebe. Trochę się zdziwiłam, że on nie zna jakiegoś lekarza i dzwoni akurat do niej. Po jakiejś minucie podziękował jej i pożegnał zwracając się do niej P.
-Dobry wieczór. Tutaj Justin Bieber. Nie, to nie są żarty-dodał zirytowany.
Zachichotałam pod nosem zapominając na pół sekundy o swoim stanie. Dalej rozmowa była już normalna. Na koniec podał adres i pożegnał się. Odkładając komórkę znowu mnie przytulił i położył się obok. Po chwili w pokoju pojawił się Twist. Justin szybko wytłumaczył co się dzieje i tamten wyszedł życząc nam szczęścia i zdrowia. Nagle na łóżku znalazł się Swaggy. Merdając ogonkiem zaczął lizać mnie po twarzy. Justin odciągnął go i zabrał włosy z mojej twarzy. Pies położył się na kołdrze i ze smutkiem patrzył na mnie. To niesamowite, że psy tak dobrze wyczuwają, że ludzi coś boli itp.
-Chcesz tej herbaty czerwonej? Wrócę za dwie minuty skarbie.
Pokiwałam twierdząco głową. Dodałam żeby wziął jeszcze trochę jakiegoś lodu albo namoczył ręcznik żeby zrobić mi jakiś kompres. Będąc sama spojrzałam w sufit i zaszlochałam ze smutkiem. Zamknęłam oczy i próbowałam jak najszybciej zasnąć. Chciałam przespać ten najgorszy stan.
-Już jestem Kasiu. Herbata musi jeszcze troszkę ostygnąć. Tutaj jest też lód. Wsadziłem w ręcznik-położył zimny kompres na moje czoło.-Dobrze?
Nagle usłyszeliśmy domofon od bramy. Justin szybko wstał i poszedł na dół pytając czy wytrzymam jeszcze chwilę. Przypomniało mi się, że nie mam na sobie stanika, a przecież na pewno lekarz będzie chciał mnie osłuchać. Szybko wysunęłam się spod kołdry i ściągnęłam z krzesła sportowy stanik. Zaciskając żeby założyłam go i na niego koszulkę. W tym samym momencie w sypialni pojawił się lekarz z Justinem. Mężczyzna był spokojny i podszedł do łóżka. Przedstawił mi się i zapytał o samopoczucie. Powiedziałam co mnie boli i że to pewnie od przewiania. Lekarz poprosił Justina żeby wyszedł, bo chce mnie przebadać. Chłopak był trochę zdenerwowany, ale posłuchał go i zostawił nas. Po chwili doktor mnie przebadał i wypisał mi receptę. Widząc, że ja go nie utrzymam zawołał Justina i dał mu instrukcje widząc, że za dobrze się on na tym nie zna. Mężczyzna pożegnał się ze mną i Justin odprowadził go do drzwi regulując opłatę.
-Był dla ciebie miły?-zapytał wracając.
Pokiwałam głową.
-To dobrze. Zaraz zadzwonię po Twista żeby pojechał kupić lekarstwa.
-Nie niepokoimy już go. Jak byś mógł to sam po nie pojedź. Ja i moja choroba nigdzie nie uciekniemy-spróbowałam się uśmiechnąć.-Nie umieram, to tylko zapalenie gardła.
Tak naprawdę wolałabym żeby został ze mną, bo wiedziałam, że kiedy będę sama znowu zacznę płakać z niewyjaśnionego powodu. Równocześnie wiedziałam, że nie będzie go tylko jakieś pól godziny i Lil nie będzie musiał przerywać tego, co robił. Justin przed wyjściem zapytał czy wszystko jest ok. Powiedziałam, że tak, ale nic się przecież nie zmieniło. W domu nie było nawet najzwyklejszego środka przeciwbólowego, bo kilka tabletek z jedynego lista, którego przywiozłam z Polski zużyłam przy okazji okresu. Przypomniałam sobie, że mama ma pewnie sto dwadzieścia zapasowych tabletek, z których dałaby mi jedną czy dwie i po chwili czułabym się już o niebo lepiej. Trudno, teraz musiał zając się mną Justin, który zapowiadał się na naprawdę dobrego opiekuna. Żebym nie była sama Swaggy postanowił pilnować mnie wpatrując się w powtórki "Przyjaciół", które puszczali w telewizji, prawie tak samo jak ja. Po pewnym czasie zaczęłam usypiać. Odkryłam się, bo zrobiło mi się gorąco i zamknęłam oczy naciągając na twarz kompres. Niestety nie było danym mi dłużej pospać, bo Justin po powrocie pomyślał, że straciłam przytomność i zaczął niemal brutalnie mną potrząsać. Nawet pies zaczął wtedy szczekać. Szybko
naciągnęłam na głowę kołdrę broniąc się przed światłem i hałasem.
-Już zgasiłem. Wyłaź spod kołdry i nie pajacuj-powiedział wyjmując z siatki pudełko z tabletkami.
Nieśmiało wyjrzałam i popatrzyłam na niego skarconym wzrokiem.
-Przepraszam-przytulił klatkę do mojej głowy.-Po prostu czuję się bezsilny, bo chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak. Lekarz kazał brać to okrągłe co osiem godzin przez trzy dni i to na gorączkę. Kupiłem też termometr, bo nie mieliśmy wcześniej. Teraz to-podał mi podłużną tabletkę i zimną już herbatę.-A za godzinę tamto.
Tutaj zabrakło mi "wstań, żebyś się nie udławiła", co zawsze mówiła mama kiedy podawała mi lekarstwa. Ale przecież nie byłam już małą córeczką rodziców, a dojrzałą żoną. Te dwa słowa cały czas były dla mnie obce, ale zaczynałam się z tym godzić. Justin niemal mnie zaskoczył swoim zaangażowaniem. Po wzięciu tabletki zabrał mi z rąk pusty kubek i wsunął się do mnie pod kołdrę. Po chwili wstał jednak i rozebrał się do bokserek, bo byłam podobno okropnie gorąca. Chciał mnie też pocałować w usta, ale raptownie odwróciłam się do niego tyłem. Powiedział, że usta też mam wrzące. Delikatnie przytulił mnie od tyłu i cmoknął w szyje. Jego ręka wydała mi się nawet chłodna kiedy wsunął mi ją pod bluzkę i położył na rozgrzanym brzuchu. Na początku to wszystko mi odpowiadało, ale potem przypomniało mi się, że wolałabym nie pocić się przy nim, nie chciałam żeby widział mnie lepiącą się z posklejanymi włosami, bo przecież to obrzydliwe. Pozwoliłam sobie jednak na jeszcze kilka minut przyjemności. Kiedy zaczęły się reklamy wysłałam go po wodę, tzn. poprosiłam żeby ją przyniósł. Związałam włosy w koka by nic nie wchodziło mi na twarz i odkryłam się, bo zaczynało mi się robić gorąco. Byłam pewna, że wyglądam okropnie. Co innego pokazywać się komuś bez makijażu, a co innego będąc chorym. Chyba nie było jednak ze mną tak źle skoro mogłam tak intensywnie myśleć. Marna pociecha. Justina nie było trochę dłużej, ale przyniósł wodę i jeszcze jakiś kubek z dzióbkiem, który często można zobaczyć u sportowców, bo uznał, że będzie mi z niego wygodniej pić. Chwyciłam go i pociągnęłam duży łyk. Coś aż zabulgotało.
-To filtr-uspokoił mnie i zaczął kłaść się koło mnie.
-Wiesz...-zaczęłam.-Nie chcę żebyś się ode mnie zaraził. Może lepiej byłoby gdybym przeniosła się do gościnnej sypialni?
-Nie przejmuj się tym. Nic mi nie będzie. A jeśli będziesz czegoś potrzebowała albo gorzej się poczujesz?
-Ale nie chcę żebyś...
-To ważny moment, nasza pierwsza choroba, musisz dać mi się sprawdzić. "W zdrowiu, w chorobie...", nie pamiętasz?
-Ale ja wyglądam strasznie i to dopiero początek. Zaraz zobaczysz w telewizji Milę Kunis, przeniesiesz wzrok na mnie i pomyślisz, że nieźle się wpakowałeś.
-Czy ty nigdy nie zrozumiesz, że jesteś szczytem moich marzeń? Nawet nie sądziłem, że uda mi się ciebie kiedykolwiek zdobyć, że będziesz moja. Przy tobie czuję się nikim, pieniądze są tylko papierkami, dom tylko kolejnym budynkiem. Zarabiam żebyś miała wszystko, a dla ciebie to
obojętne. Chyba kochałabyś mnie nawet bardziej gdybym nie miał pieniędzy.
-Kocha się po prostu, a nie z jakiegoś powodu.
-Nawet z gorączką zawsze podcinasz mi skrzydła.
-Kocham cię-powiedziałam z uśmiechem chociaż miałam niezły cytat na końcu języka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz