Kiedy rano usłyszałam budzik czułam
się jeszcze bardziej zmęczona niż kiedy kładłam się w nocy.
Telewizor grał, a Justin nie spał i z udawanym uśmiechem patrzył
na mnie. Chciałam już mu coś powiedzieć, ale powstrzymałam się
i poszłam do łazienki. Zimny prysznic mnie obudził i nawet trochę
poprawił humor. Ubrałam się w sukienkę ciesząc się, że w
Californii wiecznie świeci słońce. Zaczęłam trochę stresować
się prezentacją i robiąc śniadanie cały czas trzymałam w jednej
ręce notatki. Wtedy pojawił się on i objął mnie od tyłu. Od
razy odgarnął moje włosy i pocałował w szyję.
-Gdybym miała jakieś problemy, np w
szkole to wolałabyś żebym ci o nich powiedziała?
-Mów mi od razu takie rzeczy. Coś
się dzieje? Mam tam zadzwonić?
-Chodzi mi o to, że skoro ty martwisz
się o mnie i chciałbyś żebym ci mówiła takie rzeczy to ja,
martwiąc się o ciebie, też chciałabym wiedzieć co się dzieje.
Czy wszystko jest dobrze?
-Jest świetnie. Zaraz się ubiorę i
cię odwiozę.
-Wybij to sobie z głowy. Zaśniesz
przed kierownicą i nas zabijesz. Jadę sama.
-Nie przesadzaj Kasiu-przyciągnął
mnie mocniej.
-Lubię być twoim króliczkiem, ale
musisz traktować mnie poważnie kiedy ja mówię serio. Nie jestem
twoim psem, ale żoną.
-Kochanie, to tylko stres. Nie dzieje
się nic specjalnego. Nie chcę się z tobą kłócić. Przecież
wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i bardzo cię szanuję.
Chcę to zobaczyć na
Twitterze-zaśmiałam się.-Dzisiaj sama pojadę do szkoły, a ty
masz odespać.
-Kiedy ze mną naprawdę jest wszystko
dobrze-wsunął ręce pod moją sukienkę.
-Jeżeli wypoczniesz dostaniesz
nagrodę, a jeżeli nie to podjedziesz ze mną do kilku butików i
będziesz musiał na mnie czekać aż wydam trochę twoich pieniędzy.
-Możesz wydawać ile chcesz. Przecież
są też twoje.
-Ile musiałabym wydać żebyś był
zły?
-Naprawdę dużo, ale potrafiłabyś
mnie uspokoić-jego ręce wsuwały się pod moją bieliznę.
W środku robiło mi się już gorąco,
więc szybko chwyciłam go za nadgarstki i przełożyłam jego ręce
na biodra. Przed wyjściem jeszcze raz powtórzyłam mu żeby szedł
spać, bo inaczej się na niego obrazę i nie będzie już tak
fajnie. W końcu udało mi się oderwać go od siebie i wyjść.
Wcisnęłam się do swojego Mercedesa i pojechałam do szkoły. Kiedy
zatrzymałam się tylko po kilku minutach szukania dobrego miejsca od
razu zobaczyłam Jake'a. Szybko wysiadłam z auta i przywitałam się
z nim.
-Zabawowy weekend, łóżko było za
wygodne czy problemy z kalendarzem?
-Opcja druga-uśmiechnęłam się.-Jak
nasza prezentacja?
-W przyszłym tygodniu-zaśmiał się
widząc moją minę.-Myślałem, że dziewczyny ci powiedziały.
-One nie chodzą przecież na
biologię-uderzyłam go notatkami w brzuch.-Wiesz, że uczyłam się
do trzeciej i odkąd wstałam nie wypuściłam ich z rąk?
-Tak się kończy niechodzenie do
szkoły Kate.
-Bardzo zabawne-zaśmiałam się.-Czyli
dzisiaj nic ciekawego w szkole nie ma.
-Hannah wczoraj zaczęła rozdawać
"Boskie zaproszenia" na swoje urodziny, które będą już
w ten weekend.
Nagle zbliżyła się Phoebe i
przytuliła mnie na przywitanie.
-Czy rozmawiacie o boskich
zaproszeniach Hanny na jej urodziny, które będą już w ten
weekend?
-Mniej więcej-Jacob uśmiechnął
się.-Gdzie ona teraz jest?
-Poszła łapać kogoś z
drużyny-wyjaśniła Phoebe.
Jacob podziękował jej skinieniem
głowy i poszedł w kierunku boiska. Dziewczyna zwróciła się wtedy
do mnie i podzieliła się najnowszym newsem. Okazało się, że Jake
i Hannah od soboty są razem. Miałam jednak udawać przed nią
zaskoczenie, bo podobno chciała powiedzieć mi to osobiście. W
drodze do szkoły odpowiedziałam jej o swoim wyjeździe do
Stratford. Nie dawałam dużo opisów, bo wydawało mi się, że nie
będą jej ciekawić. Kiedy odeszłyśmy od jej szafki nagle
zobaczyłam Hannę zbliżającą się z szerokim uśmiechem. Od razu
wiedziałam co trzyma w rękach, ale kiedy mnie o to spytała
udawałam, że nic nie wiem.
-To boskie zaproszenia na moje
urodziny, które odbędą się już w ten weekend-pokazała mi je
dokładnie i podała dwa.-Dla Kate i Justina. Wybacz, że wpisałam
jego nazwisko, ale nigdy nie pamiętam jak zapisuje się twoje. No
ale przecież to tylko kwestia czasu-zaśmiała się.-Będziecie
mogli, prawda?
-Myślę, że tak. Przecież nie może
nas to ominąć.
-Macie wyglądać bosko i to
dosłownie.
-Justin wleci na
skrzydłach-zachichotała Phoebe.
Pod nosem też zaczęłam się śmiać.
Później w drodze do klasy zaczęłam ją wypytywać o co chodzi z
tą boskością. Kiedy mi wszystko wyjaśniła byłam lekko
zdziwiona, ale gdyby Hannah chciała robić zwykłe urodziny byłoby
to bardziej zastanawiające. Tego dnia miałam naprawdę mało lekcji
i nie chciało mi się czekać na dziewczyny, więc pożegnałam się
z nimi po lunchu. Kiedy odpaliłam już silnik nagle Hannah zapukała
w szybę.
-Tak rzadko Justin cię nie odwozi, że
trzeba to wykorzystać-uśmiechnęła się.-Mi nic się nie stanie
jak opuszczę zajęcia artystyczne. I tak już dokończyłam pracę.
-A Phoebe? Też się zrywa?
-Nie, ona zostaje, bo bla bla. My
możemy za to pojechać na zakupy.
Pomysł nie brzmiał źle, więc szybko
się zgodziłam i razem z Hanną pojechałyśmy do jej ulubionego
sklepu, który, jak powiedziała, musiałam zobaczyć. Muszę
przyznać, że ubrania były tam tak ładne jak i drogie. Ona nie
była wybredna i wzięła do przymierzalni chyba milion rzeczy. Ja
wzięłam tylko jedną sukienkę, którą mi doradziła. Kiedy ją
mierzyłam wydała mi się dziwna, bo była jasna i skąpa. Wyszłam
w niej i czekałam na Hannę. Kiedy wyszła wyglądała cudownie.
Chyba odkryłam dlaczego tak lubi ten sklep. Wszystko było w jej
stylu(albo po prostu miała z niego wszystkie rzeczy) i wyglądała
świetnie w ich ubraniach.
-Reszty już nie będę mierzyć.
Podobają mi się. A ty bierzesz sukienkę?
-Chyba to nie do końca moj styl.
Boskość to dla mnie bardziej grecka bogini, a nie aniołek
Victoria's Secret.
-Nie pieprz głupot. To moja impreza i
ta sukienka jest idealna.
-Po prostu tobie się podoba-zaśmiałam
się.
-Ludzie mają wyglądać seksownie, a
nie przyjść w prześcieradłach. W zeszłym roku wszyscy mieli
ubrać się na czarno albo czerwono i w sumie seksownie było, ale
całość wyglądała jak burdel. Dlatego teraz ma być jasno.
W końcu zgodziłam się na nią żeby
jej też było milej. Następnie ruszyłyśmy do dwóch sklepów z
butami. Na sam koniec padło na bieliznę. Ekspedientka dokładnie
mnie wymacała żeby powiedzieć mi na końcu, że chodzę w za małym
staniku. Moim zdaniem nie był zły, ale nie chciałam się z nią
kłócić. Potem naznosiła mi do przymierzalni kilka rożnych
modeli. Gdyby Hannah nie była w stanikowym szale powiedziałabym, że
nie mam czasu, ale w takim wypadku nie miałam wyjścia. Po godzinie
spędzonej w przymierzalni miałam już serdecznie dość i
powiedziałam kobiecie, że biorę wszystko.
-Posiadanie chłopaka jest
kosztowne-uśmiechnęła się Hannah kiedy płaciłam przy kasie
prawie tysiąc dolarów za bieliznę.
-Ja dopiero zaczynam...
-Hmm, czy ja o czymś nie wiem?
-Ja i Jake, od soboty oficjalnie
razem-uśmiechnęła się.-Nawet nie wiesz jaka jestem podjarana. On
mi się długo podobał, nawet kiedy byłam jeszcze z poprzednim
chłopakiem.
-To już na imprezie będziecie szaleć
jako para.
-To dla niego te koronki. Po
urodzinach pierwszy raz się razem prześpimy.
Hannah zaczęła mi opowiadać o swoim
dość bujnym życiu seksualnym, które prowadziła od swoich 15 czy
16 urodzin. Nie wiem czy to dobre określenie, ale byłam pod
wrażeniem. W końcu udało mi się zmienić temat, bo kiedy zaczęła
mi opowiadać o swoich przygotowaniach niechcący zgodziłam się
odwalić je razem z nią i czekało mnie trochę nieprzyjemnych
rzeczy. Powiedziałam jej, że nie mam też za dużo czasu, bo
umówiłam się na słowo z Justinem, że nie będę nigdzie chodzić
po szkole. Chichocząc przeprosiła mnie, że tak mnie umęczyła.
Odwiozłam ją do domu, a potem wróciłam do Justina. Szybko
krzyknęłam, że jestem i pobiegłam na górę schować torby.
Wiedziałam, że go tam nie będzie, więc powiesiłam sukienkę na
wieszak i zaczęłam wyciągać pięknie popakowaną bieliznę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz