Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


31 lipca 2013

ROZDZIAŁ 152


Kiedy rano usłyszałam budzik czułam się jeszcze bardziej zmęczona niż kiedy kładłam się w nocy. Telewizor grał, a Justin nie spał i z udawanym uśmiechem patrzył na mnie. Chciałam już mu coś powiedzieć, ale powstrzymałam się i poszłam do łazienki. Zimny prysznic mnie obudził i nawet trochę poprawił humor. Ubrałam się w sukienkę ciesząc się, że w Californii wiecznie świeci słońce. Zaczęłam trochę stresować się prezentacją i robiąc śniadanie cały czas trzymałam w jednej ręce notatki. Wtedy pojawił się on i objął mnie od tyłu. Od razy odgarnął moje włosy i pocałował w szyję.
-Gdybym miała jakieś problemy, np w szkole to wolałabyś żebym ci o nich powiedziała?
-Mów mi od razu takie rzeczy. Coś się dzieje? Mam tam zadzwonić?
-Chodzi mi o to, że skoro ty martwisz się o mnie i chciałbyś żebym ci mówiła takie rzeczy to ja, martwiąc się o ciebie, też chciałabym wiedzieć co się dzieje. Czy wszystko jest dobrze?
-Jest świetnie. Zaraz się ubiorę i cię odwiozę.
-Wybij to sobie z głowy. Zaśniesz przed kierownicą i nas zabijesz. Jadę sama.
-Nie przesadzaj Kasiu-przyciągnął mnie mocniej.
-Lubię być twoim króliczkiem, ale musisz traktować mnie poważnie kiedy ja mówię serio. Nie jestem twoim psem, ale żoną.
-Kochanie, to tylko stres. Nie dzieje się nic specjalnego. Nie chcę się z tobą kłócić. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i bardzo cię szanuję.
Chcę to zobaczyć na Twitterze-zaśmiałam się.-Dzisiaj sama pojadę do szkoły, a ty masz odespać.
-Kiedy ze mną naprawdę jest wszystko dobrze-wsunął ręce pod moją sukienkę.
-Jeżeli wypoczniesz dostaniesz nagrodę, a jeżeli nie to podjedziesz ze mną do kilku butików i będziesz musiał na mnie czekać aż wydam trochę twoich pieniędzy.
-Możesz wydawać ile chcesz. Przecież są też twoje.
-Ile musiałabym wydać żebyś był zły?
-Naprawdę dużo, ale potrafiłabyś mnie uspokoić-jego ręce wsuwały się pod moją bieliznę.
W środku robiło mi się już gorąco, więc szybko chwyciłam go za nadgarstki i przełożyłam jego ręce na biodra. Przed wyjściem jeszcze raz powtórzyłam mu żeby szedł spać, bo inaczej się na niego obrazę i nie będzie już tak fajnie. W końcu udało mi się oderwać go od siebie i wyjść. Wcisnęłam się do swojego Mercedesa i pojechałam do szkoły. Kiedy zatrzymałam się tylko po kilku minutach szukania dobrego miejsca od razu zobaczyłam Jake'a. Szybko wysiadłam z auta i przywitałam się z nim.
-Zabawowy weekend, łóżko było za wygodne czy problemy z kalendarzem?
-Opcja druga-uśmiechnęłam się.-Jak nasza prezentacja?
-W przyszłym tygodniu-zaśmiał się widząc moją minę.-Myślałem, że dziewczyny ci powiedziały.
-One nie chodzą przecież na biologię-uderzyłam go notatkami w brzuch.-Wiesz, że uczyłam się do trzeciej i odkąd wstałam nie wypuściłam ich z rąk?
-Tak się kończy niechodzenie do szkoły Kate.
-Bardzo zabawne-zaśmiałam się.-Czyli dzisiaj nic ciekawego w szkole nie ma.
-Hannah wczoraj zaczęła rozdawać "Boskie zaproszenia" na swoje urodziny, które będą już w ten weekend.
Nagle zbliżyła się Phoebe i przytuliła mnie na przywitanie.
-Czy rozmawiacie o boskich zaproszeniach Hanny na jej urodziny, które będą już w ten weekend?
-Mniej więcej-Jacob uśmiechnął się.-Gdzie ona teraz jest?
-Poszła łapać kogoś z drużyny-wyjaśniła Phoebe.
Jacob podziękował jej skinieniem głowy i poszedł w kierunku boiska. Dziewczyna zwróciła się wtedy do mnie i podzieliła się najnowszym newsem. Okazało się, że Jake i Hannah od soboty są razem. Miałam jednak udawać przed nią zaskoczenie, bo podobno chciała powiedzieć mi to osobiście. W drodze do szkoły odpowiedziałam jej o swoim wyjeździe do Stratford. Nie dawałam dużo opisów, bo wydawało mi się, że nie będą jej ciekawić. Kiedy odeszłyśmy od jej szafki nagle zobaczyłam Hannę zbliżającą się z szerokim uśmiechem. Od razu wiedziałam co trzyma w rękach, ale kiedy mnie o to spytała udawałam, że nic nie wiem.
-To boskie zaproszenia na moje urodziny, które odbędą się już w ten weekend-pokazała mi je dokładnie i podała dwa.-Dla Kate i Justina. Wybacz, że wpisałam jego nazwisko, ale nigdy nie pamiętam jak zapisuje się twoje. No ale przecież to tylko kwestia czasu-zaśmiała się.-Będziecie mogli, prawda?
-Myślę, że tak. Przecież nie może nas to ominąć.
-Macie wyglądać bosko i to dosłownie.
-Justin wleci na skrzydłach-zachichotała Phoebe.
Pod nosem też zaczęłam się śmiać. Później w drodze do klasy zaczęłam ją wypytywać o co chodzi z tą boskością. Kiedy mi wszystko wyjaśniła byłam lekko zdziwiona, ale gdyby Hannah chciała robić zwykłe urodziny byłoby to bardziej zastanawiające. Tego dnia miałam naprawdę mało lekcji i nie chciało mi się czekać na dziewczyny, więc pożegnałam się z nimi po lunchu. Kiedy odpaliłam już silnik nagle Hannah zapukała w szybę.
-Tak rzadko Justin cię nie odwozi, że trzeba to wykorzystać-uśmiechnęła się.-Mi nic się nie stanie jak opuszczę zajęcia artystyczne. I tak już dokończyłam pracę.
-A Phoebe? Też się zrywa?
-Nie, ona zostaje, bo bla bla. My możemy za to pojechać na zakupy.
Pomysł nie brzmiał źle, więc szybko się zgodziłam i razem z Hanną pojechałyśmy do jej ulubionego sklepu, który, jak powiedziała, musiałam zobaczyć. Muszę przyznać, że ubrania były tam tak ładne jak i drogie. Ona nie była wybredna i wzięła do przymierzalni chyba milion rzeczy. Ja wzięłam tylko jedną sukienkę, którą mi doradziła. Kiedy ją mierzyłam wydała mi się dziwna, bo była jasna i skąpa. Wyszłam w niej i czekałam na Hannę. Kiedy wyszła wyglądała cudownie. Chyba odkryłam dlaczego tak lubi ten sklep. Wszystko było w jej stylu(albo po prostu miała z niego wszystkie rzeczy) i wyglądała świetnie w ich ubraniach.
-Reszty już nie będę mierzyć. Podobają mi się. A ty bierzesz sukienkę?
-Chyba to nie do końca moj styl. Boskość to dla mnie bardziej grecka bogini, a nie aniołek Victoria's Secret.
-Nie pieprz głupot. To moja impreza i ta sukienka jest idealna.
-Po prostu tobie się podoba-zaśmiałam się.
-Ludzie mają wyglądać seksownie, a nie przyjść w prześcieradłach. W zeszłym roku wszyscy mieli ubrać się na czarno albo czerwono i w sumie seksownie było, ale całość wyglądała jak burdel. Dlatego teraz ma być jasno.
W końcu zgodziłam się na nią żeby jej też było milej. Następnie ruszyłyśmy do dwóch sklepów z butami. Na sam koniec padło na bieliznę. Ekspedientka dokładnie mnie wymacała żeby powiedzieć mi na końcu, że chodzę w za małym staniku. Moim zdaniem nie był zły, ale nie chciałam się z nią kłócić. Potem naznosiła mi do przymierzalni kilka rożnych modeli. Gdyby Hannah nie była w stanikowym szale powiedziałabym, że nie mam czasu, ale w takim wypadku nie miałam wyjścia. Po godzinie spędzonej w przymierzalni miałam już serdecznie dość i powiedziałam kobiecie, że biorę wszystko.
-Posiadanie chłopaka jest kosztowne-uśmiechnęła się Hannah kiedy płaciłam przy kasie prawie tysiąc dolarów za bieliznę.
-Ja dopiero zaczynam...
-Hmm, czy ja o czymś nie wiem?
-Ja i Jake, od soboty oficjalnie razem-uśmiechnęła się.-Nawet nie wiesz jaka jestem podjarana. On mi się długo podobał, nawet kiedy byłam jeszcze z poprzednim chłopakiem.
-To już na imprezie będziecie szaleć jako para.
-To dla niego te koronki. Po urodzinach pierwszy raz się razem prześpimy.
Hannah zaczęła mi opowiadać o swoim dość bujnym życiu seksualnym, które prowadziła od swoich 15 czy 16 urodzin. Nie wiem czy to dobre określenie, ale byłam pod wrażeniem. W końcu udało mi się zmienić temat, bo kiedy zaczęła mi opowiadać o swoich przygotowaniach niechcący zgodziłam się odwalić je razem z nią i czekało mnie trochę nieprzyjemnych rzeczy. Powiedziałam jej, że nie mam też za dużo czasu, bo umówiłam się na słowo z Justinem, że nie będę nigdzie chodzić po szkole. Chichocząc przeprosiła mnie, że tak mnie umęczyła. Odwiozłam ją do domu, a potem wróciłam do Justina. Szybko krzyknęłam, że jestem i pobiegłam na górę schować torby. Wiedziałam, że go tam nie będzie, więc powiesiłam sukienkę na wieszak i zaczęłam wyciągać pięknie popakowaną bieliznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz