---
Po spakowaniu się w moją wielką
walizkę zaczęłam ściągać ją po schodach. W połowie drogi
Justin wziął ją ode mnie i sam zniósł ją na dół. Nie
wiedziałam na ile dokładnie tam jedziemy i nie byłam pewna pogody,
więc wolałam wziąć więcej rzeczy niż potem np. tam marznąć.
Na drogę założyłam legginsy i jedną z bluz Justina, którą
przywłaszczyłam sobie jakiś czas temu. Dla niego nie miało to
większego znaczenia, bo rzadko nosił jakąś rzecz więcej niż
pięć razy i miał wielką kolekcję, która cały czas się
rozrastała. Na nogi naciągnęłam czarno-białe tenisówki i byłam
już gotowa. Oparłam się o komodę przy drzwiach i czekałam na
Justina. On zaczynał się denerwować, bo nie lubił kiedy na niego
czekałam. Nagle zapytał czy wzięłam swoje dokumenty. Oczywiście
zapomniałam najważniejszej rzeczy. Szybko wróciłam się na górę
do swojej toaletki, gdzie w jednej z szuflad trzymałam wszystkie
najważniejsze rzeczy. Wróciłam na swoje miejsce przy drzwiach i
sprawdzałam czy mam wszystko w torbie. Justin w tym czasie zajął
się wyłączeniem wszystkich ważniejszych rzeczy żeby pod naszą
nieobecność nic się nie stało. Na wszelki wypadek dom miał
odwiedzać Twist. Zachwycona tym faktem nie byłam, ale był przecież
jego „przyjacielem”. Kiedy wszystko było gotowe usłyszeliśmy
klakson zamówionego samochodu. Kierowca wziął nasze bagaże, a
sami wpakowaliśmy się na tylne siedzenie. Ścisnęłam dłoń
Justina i patrząc na niego uśmiechnęłam się. Jego oczy były
trochę niespokojne, ale wiedziałam, że na miejscu będę się
uśmiechać tak jak usta. Na lotnisku przeszliśmy szybką kontrolę,
a potem weszliśmy do prywatnego samolotu.
-Dobry wieczór panie Bieber-przy
wejściu przywitał nas pilot.
Justin coś mu odpowiedział i zapytał
jak się ma. Kiedy znaleźliśmy się już na pokładzie zatopiłam
się w fotelu. Po piętnastu minutach maszyna uniosła się do góry.
Z zaciekawieniem przyglądałam się widokiem miasta z lotu ptaka.
Kiedy byliśmy na odpowiedniej wysokości odpięłam swój pas i
usiadłam na kolanach Justina.
-Wszystko w porządku?
-Tak króliczku-cmoknął mnie w
czoło.-Nie idziesz spać?
-Idę, ale musiałam sprawdzić czy z
tobą wszystko dobrze-uśmiechnęłam się.
Po krótkim pocałunku wróciłam na
swoje miejsce, ściągnęłam buty i przykryłam się kocem.
Zamknęłam oczy i czekałam na sen, który nadszedł nadspodziewanie
szybko. Pewnie to dlatego, że w samolocie nie było tak chłodno,
jak zazwyczaj bywa.
Obudziło mnie gwałtowne uderzenie kół
o płytę lotniska. Zaczęłam szybko mrugać oczami żeby się
dobudzić.
-Jesteśmy w Kanadzie-powiedziałam
cicho jakby to był jakiś sekret.
Na moje słowa Justin szeroko się
uśmiechnął. Jeszcze ziewając założyłam buty i odłożyłam na
miejsce koc. Byłam pewna, że moje włosy to jeden wielki nieład,
ale nie przejmowałam się nim i poprawiłam tylko swój kok na
środku głowy. Za znakiem Justina wstałam z fotela i zarzuciłam
torebkę na ramie. Samochód Justina stał zaparkowany na parkingu.
Idąc do niego cały czas się trzęsłam, bo było tam wręcz zimo.
Szybko zapakowaliśmy do bagażnika nasze torby i weszliśmy do
środka. Justin z uśmiechem odpalił silnik. Mi też udzieliło się
jakieś podniecenie tą podróżą. Miałam zobaczyć wszystkie
najbliższe mu miejsca, dom rodzinny i wszystko na co patrzył w
czasie pierwszych kilkunastu lat swojego życia, ten jego mały
świat. Z wielką pasją poruszał się nawet po najmniejszych
ulicach Toronto, a kiedy zbliżaliśmy się do Stratford jego oczy
świeciły jaśniej niż latarnie.
-Teraz nie będę cię jeszcze męczył,
ale jutro czeka cię wielka wycieczka ze mną w roli
przewodnika-uśmiechnął się przejeżdżając obok tabliczki
oznajmiającej, że jesteśmy na miejscu.
Po przejechaniu pustymi i niezwykle
cichymi ulicami dotarliśmy pod znajomy mi z filmu dom. Cicho
opróżniliśmy bagażnik i wciągnęliśmy torby po schodach. Justin
wyciągnął ukryty pod wycieraczką kluczyk i otworzył drzwi.
-Wiem, że to głupie, ale chciałbym
zrobić to też tu-powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się lekko i dałam się
przenieść przez próg. Światła były pogaszone, więc nie
widziałam za dużo. Po chwili Justin wstawił do środka walizki.
Wzięłam swoją i poszłam za nim w głąb domu.
-Ty prześpisz się u mnie, a ja pójdę
na kanapę, dobrze?-zapytał otwierając drzwi pokoju.
-O rany, on jest identyczny jak w
filmie-rozejrzałam się po jego niebieskim królestwie wypełnionym
plakatami, trofeami i medalami za osiągnięcia sportowe.-Wiem, że
to łóżko jest małe, ale może moglibyśmy się jednak na nim
ścisnąć razem?
-Damy radę?
Szybko skorzystałam jeszcze z
łazienki, a potem rozebrałam się i naciągnęłam na siebie tylko
jego koszulkę, którą też sobie przywłaszczyłam. Na łóżku
docisnęłam się do niego jak najszczelniej żeby jakoś się tam
zmieścić. Justin trochę się śmiał, ale nie był jakiś
niezadowolony z takiego ułożenia. Życzyliśmy sobie nawzajem miłej
nocy i chyba oboje szybko zasnęliśmy. Pomimo tego, że fizycznie
nie było mi za wygodnie, psychicznie czułam się świetnie mogąc
być tak blisko niego. Rano obudziłam się sama. Przeleciałam
wzrokiem cały pokój, ale nie było go. Wiedziałam, że
najprawdopodobniej jest z dziadkami i nic się nie stało. Nie
wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić przed dziadkami Justina,
więc naciągnęłam legginsy i poprawiłam kucyk. Poświęciłam
jeszcze kilka minut na popatrzenie na jakieś stare zdjęcia klasowe
i różne powykładane rzeczy. Na zdjęciach był zupełnie inny. Nie
był aż tak pewny siebie i nie ociekał swagiem. Jego blond czupryna
rozśmieszyła mnie na jakieś dwie minuty. Potem usiadłam jeszcze
na chwilę na jego łóżku i przyglądałam się pokojowi jako
całości. Gdybyśmy pierwszą noc naszej znajomości spędzili
właśnie tu, a nie w hotelu nie byłabym zawiedziona, bo dużo o nim
mówił. Czułam, że tej najczystszej części Justina nie do końca
znałam i było mi trochę z tego powodu smutno, ale równocześnie
podczas tego wyjazdu miało to się zmienić. Po chwili rozmyśleń
postanowiłam wrócić do życia i zaczęłam szukać po domu
Justina. Nie było to trudne. Wystarczyło zejść na dół i już
było słychać jakieś rozmowy. Kiedy weszłam do kuchni babcia
Justina od razu podeszła do mnie i przywitała się uściskiem.
-Razem z Brucem bardzo cieszymy się,
że w końcu nas odwiedziliście-uśmiechnęła się.
-Nie wiem jak to się stało, że
jeszcze nigdy tu nie byłam. Aż mi głupio-zaśmiałam się
przyjaźnie.
-Najważniejsze, że już
jesteście-powiedział dziadek.-Nie myślałem, że Justin przyjedzie
do nas następnym razem już jako mężczyzna, z żoną u boku.
Justin spoglądał na mnie dumnie.
Zrobiło mi się miło i uśmiechnęłam się podchodząc do niego
bliżej. Pociągnął mnie do siebie i posadził mnie na swoich
kolanach. Objął mnie i cmoknął w ramie.
-Dzisiaj zaczynamy zwiedzanie
Stratford-oznajmił Justin.
-A kiedyś mówiłeś, że to
najnudniejsze miejsce na świecie-zauważyła babcia.
-Nie przesadzaj babciu, bo wcale nie
mówiłem, że najnudniejsze.
-Chcę zobaczyć wszystko, a wiedząc
jak Justin ekscytuje się na tę wycieczkę wierzę, że mi się tu
spodoba.
-Ona jest po prostu cudowna-uścisnął
mnie mocniej.
<3 <3 <3 rozmarzyłam się........
OdpowiedzUsuńco Ty na to, żeby dodać zdjęcia głównych bohaterów?:) Kasi, Jacoba itd? świetne opowiadanie, zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział<3
OdpowiedzUsuńPostaram się poszukać jakiś zdjęć w internecie, ale trudno znaleźć coś, co mam w głowie, a jestem perfekcjonistką i muszą wyglądać prawie identycznie. Będę próbować :)
UsuńBardzo dziękuję, jest mi strasznie miło :)