Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


1 lipca 2013

ROZDZIAŁ 148

WIEM, ŻE KRÓTKI, ALE NA DZIŚ WYSTARCZY.
---

Po spakowaniu się w moją wielką walizkę zaczęłam ściągać ją po schodach. W połowie drogi Justin wziął ją ode mnie i sam zniósł ją na dół. Nie wiedziałam na ile dokładnie tam jedziemy i nie byłam pewna pogody, więc wolałam wziąć więcej rzeczy niż potem np. tam marznąć. Na drogę założyłam legginsy i jedną z bluz Justina, którą przywłaszczyłam sobie jakiś czas temu. Dla niego nie miało to większego znaczenia, bo rzadko nosił jakąś rzecz więcej niż pięć razy i miał wielką kolekcję, która cały czas się rozrastała. Na nogi naciągnęłam czarno-białe tenisówki i byłam już gotowa. Oparłam się o komodę przy drzwiach i czekałam na Justina. On zaczynał się denerwować, bo nie lubił kiedy na niego czekałam. Nagle zapytał czy wzięłam swoje dokumenty. Oczywiście zapomniałam najważniejszej rzeczy. Szybko wróciłam się na górę do swojej toaletki, gdzie w jednej z szuflad trzymałam wszystkie najważniejsze rzeczy. Wróciłam na swoje miejsce przy drzwiach i sprawdzałam czy mam wszystko w torbie. Justin w tym czasie zajął się wyłączeniem wszystkich ważniejszych rzeczy żeby pod naszą nieobecność nic się nie stało. Na wszelki wypadek dom miał odwiedzać Twist. Zachwycona tym faktem nie byłam, ale był przecież jego „przyjacielem”. Kiedy wszystko było gotowe usłyszeliśmy klakson zamówionego samochodu. Kierowca wziął nasze bagaże, a sami wpakowaliśmy się na tylne siedzenie. Ścisnęłam dłoń Justina i patrząc na niego uśmiechnęłam się. Jego oczy były trochę niespokojne, ale wiedziałam, że na miejscu będę się uśmiechać tak jak usta. Na lotnisku przeszliśmy szybką kontrolę, a potem weszliśmy do prywatnego samolotu.
-Dobry wieczór panie Bieber-przy wejściu przywitał nas pilot.
Justin coś mu odpowiedział i zapytał jak się ma. Kiedy znaleźliśmy się już na pokładzie zatopiłam się w fotelu. Po piętnastu minutach maszyna uniosła się do góry. Z zaciekawieniem przyglądałam się widokiem miasta z lotu ptaka. Kiedy byliśmy na odpowiedniej wysokości odpięłam swój pas i usiadłam na kolanach Justina.
-Wszystko w porządku?
-Tak króliczku-cmoknął mnie w czoło.-Nie idziesz spać?
-Idę, ale musiałam sprawdzić czy z tobą wszystko dobrze-uśmiechnęłam się.
Po krótkim pocałunku wróciłam na swoje miejsce, ściągnęłam buty i przykryłam się kocem. Zamknęłam oczy i czekałam na sen, który nadszedł nadspodziewanie szybko. Pewnie to dlatego, że w samolocie nie było tak chłodno, jak zazwyczaj bywa.
Obudziło mnie gwałtowne uderzenie kół o płytę lotniska. Zaczęłam szybko mrugać oczami żeby się dobudzić.
-Jesteśmy w Kanadzie-powiedziałam cicho jakby to był jakiś sekret.
Na moje słowa Justin szeroko się uśmiechnął. Jeszcze ziewając założyłam buty i odłożyłam na miejsce koc. Byłam pewna, że moje włosy to jeden wielki nieład, ale nie przejmowałam się nim i poprawiłam tylko swój kok na środku głowy. Za znakiem Justina wstałam z fotela i zarzuciłam torebkę na ramie. Samochód Justina stał zaparkowany na parkingu. Idąc do niego cały czas się trzęsłam, bo było tam wręcz zimo. Szybko zapakowaliśmy do bagażnika nasze torby i weszliśmy do środka. Justin z uśmiechem odpalił silnik. Mi też udzieliło się jakieś podniecenie tą podróżą. Miałam zobaczyć wszystkie najbliższe mu miejsca, dom rodzinny i wszystko na co patrzył w czasie pierwszych kilkunastu lat swojego życia, ten jego mały świat. Z wielką pasją poruszał się nawet po najmniejszych ulicach Toronto, a kiedy zbliżaliśmy się do Stratford jego oczy świeciły jaśniej niż latarnie.
-Teraz nie będę cię jeszcze męczył, ale jutro czeka cię wielka wycieczka ze mną w roli przewodnika-uśmiechnął się przejeżdżając obok tabliczki oznajmiającej, że jesteśmy na miejscu.
Po przejechaniu pustymi i niezwykle cichymi ulicami dotarliśmy pod znajomy mi z filmu dom. Cicho opróżniliśmy bagażnik i wciągnęliśmy torby po schodach. Justin wyciągnął ukryty pod wycieraczką kluczyk i otworzył drzwi.
-Wiem, że to głupie, ale chciałbym zrobić to też tu-powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się lekko i dałam się przenieść przez próg. Światła były pogaszone, więc nie widziałam za dużo. Po chwili Justin wstawił do środka walizki. Wzięłam swoją i poszłam za nim w głąb domu.
-Ty prześpisz się u mnie, a ja pójdę na kanapę, dobrze?-zapytał otwierając drzwi pokoju.
-O rany, on jest identyczny jak w filmie-rozejrzałam się po jego niebieskim królestwie wypełnionym plakatami, trofeami i medalami za osiągnięcia sportowe.-Wiem, że to łóżko jest małe, ale może moglibyśmy się jednak na nim ścisnąć razem?
-Damy radę?
Szybko skorzystałam jeszcze z łazienki, a potem rozebrałam się i naciągnęłam na siebie tylko jego koszulkę, którą też sobie przywłaszczyłam. Na łóżku docisnęłam się do niego jak najszczelniej żeby jakoś się tam zmieścić. Justin trochę się śmiał, ale nie był jakiś niezadowolony z takiego ułożenia. Życzyliśmy sobie nawzajem miłej nocy i chyba oboje szybko zasnęliśmy. Pomimo tego, że fizycznie nie było mi za wygodnie, psychicznie czułam się świetnie mogąc być tak blisko niego. Rano obudziłam się sama. Przeleciałam wzrokiem cały pokój, ale nie było go. Wiedziałam, że najprawdopodobniej jest z dziadkami i nic się nie stało. Nie wiedziałam na ile mogę sobie pozwolić przed dziadkami Justina, więc naciągnęłam legginsy i poprawiłam kucyk. Poświęciłam jeszcze kilka minut na popatrzenie na jakieś stare zdjęcia klasowe i różne powykładane rzeczy. Na zdjęciach był zupełnie inny. Nie był aż tak pewny siebie i nie ociekał swagiem. Jego blond czupryna rozśmieszyła mnie na jakieś dwie minuty. Potem usiadłam jeszcze na chwilę na jego łóżku i przyglądałam się pokojowi jako całości. Gdybyśmy pierwszą noc naszej znajomości spędzili właśnie tu, a nie w hotelu nie byłabym zawiedziona, bo dużo o nim mówił. Czułam, że tej najczystszej części Justina nie do końca znałam i było mi trochę z tego powodu smutno, ale równocześnie podczas tego wyjazdu miało to się zmienić. Po chwili rozmyśleń postanowiłam wrócić do życia i zaczęłam szukać po domu Justina. Nie było to trudne. Wystarczyło zejść na dół i już było słychać jakieś rozmowy. Kiedy weszłam do kuchni babcia Justina od razu podeszła do mnie i przywitała się uściskiem.
-Razem z Brucem bardzo cieszymy się, że w końcu nas odwiedziliście-uśmiechnęła się.
-Nie wiem jak to się stało, że jeszcze nigdy tu nie byłam. Aż mi głupio-zaśmiałam się przyjaźnie.
-Najważniejsze, że już jesteście-powiedział dziadek.-Nie myślałem, że Justin przyjedzie do nas następnym razem już jako mężczyzna, z żoną u boku.
Justin spoglądał na mnie dumnie. Zrobiło mi się miło i uśmiechnęłam się podchodząc do niego bliżej. Pociągnął mnie do siebie i posadził mnie na swoich kolanach. Objął mnie i cmoknął w ramie.
-Dzisiaj zaczynamy zwiedzanie Stratford-oznajmił Justin.
-A kiedyś mówiłeś, że to najnudniejsze miejsce na świecie-zauważyła babcia.
-Nie przesadzaj babciu, bo wcale nie mówiłem, że najnudniejsze.
-Chcę zobaczyć wszystko, a wiedząc jak Justin ekscytuje się na tę wycieczkę wierzę, że mi się tu spodoba.
-Ona jest po prostu cudowna-uścisnął mnie mocniej.

3 komentarze:

  1. <3 <3 <3 rozmarzyłam się........

    OdpowiedzUsuń
  2. co Ty na to, żeby dodać zdjęcia głównych bohaterów?:) Kasi, Jacoba itd? świetne opowiadanie, zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się poszukać jakiś zdjęć w internecie, ale trudno znaleźć coś, co mam w głowie, a jestem perfekcjonistką i muszą wyglądać prawie identycznie. Będę próbować :)
      Bardzo dziękuję, jest mi strasznie miło :)

      Usuń