Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


14 lipca 2014

ROZDZIAŁ 164


Rano z wielkim uśmiechem wyciągnęłam się na łóżku. Justin z zadowoleniem mruknął kiedy znowu docisnęłam się do jego boku. Chłopak ściągnął z szafki swój telefon i zaczął w nim coś oglądać. Usiadł, a ja wtuliłam się w poduszkę chcąc jeszcze się na chwilkę zdrzemnąć.
-Chyba razem z nowym rokiem powstały nowe pary-Justin powiedział obojętnie.-Wygląda na to, że Chaz ma dziewczynę-dodał.
Szybko odwróciłam się do niego i wyciągnęłam rękę po jego telefon. Szybko odsunął go dalej ode mnie. Jęknęłam kilka razy żeby mi go dał, ale on wyciągnął rękę jeszcze dalej. Moja ciekawość osiągnęła najwyższy stopień, więc szybko przełożyłam nad nim jedną nogę żeby móc dosięgnąć iPhone'a. Nareszcie dał mi ten telefon i mogłam zaczął podziwiać zdjęcie Chaza, na którym na pierwszy planie była jego twarz, a dalej postać jakiejś dziewczyny. Szybko zauważyłam lokalizaję, gdzie została zrobiona fotka. CABO.
-Wiedziałam. Chaz i Phoebe!-niemal krzyknęłam.
-I to ty ich zapoznałaś-powiedział Justin delikatnie ciągnąć za pasek mojego szlafroka.
-Hej, co ty robisz?-powiedziałam nagle zwracając na niego większą uwagę.
W tym momencie Justin przyciągnął mnie do siebie i jeszcze zanim zdołałam cokolwiek zrobić czy powiedzieć rozsunął moje okrycie pozwalając złączyć się naszym nagim klatkom piersiowym. Wystarczył już tylko ułamek sekundy żebym zauważyła, że oboje byliśmy całkowicie nadzy.-Jakieś noworoczne postanowienia?-zapytałam z buzią pełną płatków.
-Więcej czasu spędzać w łóżku.
-I bardzo dobrze. Ja też mam zamiar lepiej się wysypiać i więcej odpoczywać.
Justin zaśmiał się, a ja dopiero wtedy uświadomiłam sobie co miał na myśli. Szybko wywróciłam oczami i lekko kopnęłam go pod stołem.
-Ja muszę wziąć się porządniej za naukę. Pierwszy egzamin mam chyba tydzień po balu.
-Poradzisz sobie-powiedział serdecznie.
-Tylko bez głupich gadek. Na szczęście uzgodniłam z dziewczynami, że sukienkami i całymi przygotowaniami zajmiemy się teraz żeby potem zająć się już nauką, a ten 19. był tylko dniem przerwy i rozrywki.
-19.?
-No bal.
-A nie 26.?
-19. mam ostatnią premierę w Europie.
Nagle przerwałam jeść i spojrzałam na niego w osłupieniu. Przecież przed świętami miał prawie wszystkie premiery i miał mieć jeszcze jakieś w nadchodzącym tygodniu.
-A nie tydzień wcześniej?
-Kasiu, przecież Ci mówiłem.
-Ja ci mówię cały czas o balu i cały czas powtarzałam, że jest 19.
-Papiery z rozpiską premier mam dłużej niż ty wiesz o tym balu.
Nasz spór nie miał kompletnego sensu, ale i tak wymieniliśmy jeszcze z dziesięć zarzutów do siebie nawzajem. Nie byłam bardzo zła, ale zrobiło mi się niesamowicie smutno, że znowu Justina nie będzie przy mnie, w takim ważnym dla mnie dniu. Nie chciałam tego, ale zaczęły lecieć mi łzy. Zanim zrobiła się tragedia wstałam i szybkim krokiem poszłam na górę do łazienki żeby „wziąć prysznic”. W zasadzie to nawet odkręciłam wodę, ale miała ona jedynie zagłuszyć mój delikatny płacz. Trochę zajęło mi opanowanie łez i napuchniętych oczu, ale w końcu zdecydowałam się wyjść stamtąd. Włączyłam komputer i zadzwoniłam do rodziców na Skypie. Tego zdecydowanie nie robiłam za często i było mi cholernie głupio. Zdarzało się, że mówiłam im o braku czasu na rozmowę choć tak naprawdę nie chciało mi się podnosić komputera. W głowie dodałam to do listy noworocznych postanowień. Zdecydowanie chciałam i powinnam częściej rozmawiać z rodzicami. Gadaliśmy chyba ze dwie godziny. Tata zdążył nawet w międzyczasie wyjść do sklepu i z niego wrócić. Mama była nieugięta i potrafiła gadać i gadać. Tak bardzo brakowało mi jej głosu. Nie wiem czym to było spowodowane, ale nagle powiedziałam im, że zamierzam spędzić z nimi tydzień zimowej przerwy. Rodzice byli widocznie zdziwieni, ale potem od razu zaczęli powtarzać, że już nie mogą się doczekać. Z wielkim uśmiechem skończyłam z nimi rozmawiać i postanowiłam zadzwonić do Phoebe.
-Hahaha, przestań-usłyszałam w słuchawce.
-Phoebe?-zapytałam niepewnie.
-Tak, to ja-zaśmiała się.-Nie mogę rozmawiać, ale mam nadzieję, że twój sylwester był choć w połowie tak fajny jak mój.
-Było fajnie.
-Ona musi kończyć-usłyszałam męski głos.
-Tak, muszę-znowu się zaśmiała.-Do zobaczenia w szkole-cmoknęła dwa razy do słuchawki.
Dopiero po odłożeniu telefonu uzmysłowiłam sobie, że to był głos Chaza. Uśmiechnęłam się szerzej żeby po chwili moją twarz zdobił już tylko grymas na myśl na moim spięciu z Justinem. Postanowiłam jak najszybciej znaleźć się blisko jego ciepłego ciała. Zbiegłam po schodach i od razu zauważyłam go na kanapie przed telewizorem z psem na rękach. Na palcach zbliżyłam się do niego nie żeby zrobić mu jakąś niespodziankę, a tylko z nadzieją, że nagle się nie odwróci i zmusi mnie do powiedzenia czegoś, na co nie miałam jeszcze pomysłu. Przygryzłam wargę zastanawiając się co powinnam mu powiedzieć. Nie widziałam powodu i sensu w jakiś przeprosinach. Prawda była taka, że oboje skupiliśmy się na swoich odmiennych planach, które nie mogły razem istnieć. Justin nie mógł pójść na bal skoro wtedy miał być kilka tysięcy kilometrów dalej. Postanowiłam pokrzątać się po kuchni żeby to on zwrócił na mnie uwagę i sam coś powiedział. Nie podziałało. Zdecydowałam się zapytać go co chce zjeść na obiad.
-Może zamówilibyśmy dzisiaj coś włoskiego?-krzyknęłam z kuchni.
-Już jadłem.
Nie chciałam tego robić, ale jedyną opcją, która przychodziła mi do głowy żeby Justinowi poprawił się humor była dosyć paskudna gra. Obciągnęłam niżej bluzkę żeby bardziej wyeksponować biust, podciągnęłam wyżej spodenki żeby wyglądać tanio jak nie powiem kto i ruszyłam na poszukiwania nie wiadomo czego w szafce koło telewizora. Nie zwracając wielkiej uwagi na jego osobę zaczęłam otwierać kolejne szafeczki. W górnych nic nie znalazłam, więc trzeba było pochylić się do dolnych. Szukanie było bardzo mozolne i dokładne.
-Szukasz czegoś konkretnego?
-Wydawało mi się, że gdzieś tutaj wrzuciłam mój notes z numerami. Mam wielką ochotę na lasagne-powiedziałam odwracając się do niego przodem i krzyżując ręce na brzuchu. Oczywiście wypięłam przy tym bardziej piersi.
Chłopak zaczął mi się przyglądać. Mój plan trochę działał, ale liczyłam na większą reakcję. Przysiadłam się do niego tak, że nasze kolana się dotykały. Chłopak od razu położył rękę na moim nagim udzie.
-Dlaczego zachowujesz się tak jakbyś zrobiła coś złego albo miała taki zamiar?
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
-Wiesz, że to działa, cholernie działa-posadził mnie na swoich kolanach.-Ale może powinniśmy porozmawiać?
-Nie mam pojęcia o co chodzi-oparłam się dłońmi o jego klatkę piersiową.
-Dobra, uznajmy to za remis. Też chętnie coś zjem, a ty będziesz mogła szukać powietrza przez cały wieczór-wyszczerzył się.
Uśmiechnęłam się nieśmiało i złożyłam na jego ustach pojedynczy pocałunek.
Za pół godziny w dobrych nastrojach jedliśmy przepyszną lasagne. Była przewspaniała. Oczywiście nie mogło być tak dobrze za długo. Wiem, że powinno się rozmawiać i to bardzo dużo żeby w związku wszystko było ok, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty.
-Przyszedł mi do głowy pewien pomysł-uśmiechnął się.
Naprawdę nie wiedziałam czego miałam się spodziewać. Co takiego mogło mu przyjść do głowy i dlaczego dodawał temu taką dziwną oprawę.
-Chcesz żebym Ci powiedział czy nie?-zapytał zirytowany moim brakiem zainteresowania.
-Jasne, że chcę.-uśmiechnęłam się lekko.
-W przyszłym tygodniu mam premierę w Paryżu i może dla wyjątku poleciałabyś tam ze mną? Nie opuścisz żadnego dnia szkoły, więc się tym nie martw.
-Brzmi nieźle.
-Udam, że twój zachwyt jest większy i przedstawię kolejną część planu-uśmiechnął się.-Niestety tej premiery przypadającej na bal nie da rady przełożyć czy coś takiego, a wiem, że chciałaś spędzić tę noc ze znajomymi i mną u boku. Pomyślałem więc, że kilkoro z nich mogłoby polecieć tam z nami. Poszlibyśmy w jakiś fajne miejsce... Co o tym myślisz?
Nie wiem dlaczego tam mnie to ucieszyło. Z zachwytu od razu wtuliłam się w jago ramię i zaczęłam mówić jaki to wspaniały pomysł. Naprawdę, na takim wyjeździe mogłabym trochę nadrobić sylwestra w Cabo i spędzić czas z Justinem w takim cudownym miejscu. Biebs uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie. Muszę przyznać, że długie pocałunki po zjedzeniu dania składającego się z dużej ilości mięsa, sera żółtego i dość tłustego sosu nie jest niesamowitym doznaniem. Zdecydowanie pocałunki z rana i te po obiedzie nie należały do moich ulubionych. Myślenie o śmierdzącym sosie trochę oddaliło mnie od rozmyślania o tym co będziemy robić w Paryżu, więc szybko wyrzuciłam to z głowy. Powtarzałam sobie tylko w myślach Paryż, Paryż, Paryż.  

1 komentarz: