Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


25 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 173

Szykując się do wyjścia starannie wszystko dobrałam. Moja nowa sukienka o długości maxi z cienkim paskiem ładnie prezentowała się z czarnymi balerinkami tworząc naprawdę przyjemną całość. Włosy trochę falowały co ładnie komponowało się ze strojem. Delikatnie pomalowałam się i zeszłam na dół do Justina. Obwieściłam mu, że jestem gotowa, na co on uśmiechnął się i wstał z kanapy podciągając spodnie. Oczywiście skomplementował mój strój, co robił zawsze, ale i tak było mi miło. W garażu wsiedliśmy do jego lustrzanego samochodu, którego w ukryciu wyjątkowo nie lubiłam, bo po pierwsze jego wygląd mi jakoś nie pasował, a po drugie zawsze przyciągał uwagę niewłaściwych ludzi czyli paparazzi, dziwnym fanów i antyfanów. Po dziesięciu minutach jechaliśmy ulicą biegnącą przy wybrzeżu. Mogłam podziwiać różowe kolory nieba, które stawało się coraz ciemniejsze. W restauracji, która znajdowała się jakby na plaży usiedliśmy przy stoliku najbliżej oceanu. Po zamówieniu jedzenia rozmawialiśmy w najlepsze. Justin opowiadał mi o jego wyjeździe, bo szczerze mówiąc wcześniej prawie w ogóle o nim nie rozmawialiśmy. Oczywiście kilka razy powtórzył, że najlepsza była premiera w Paryżu, co nie było w żadnym stopniu związane z moją obecnością. Kiedy kelner przyniósł nam jedzenie nie mogłam się od niego oderwać. Ich specjalnością były szaszłyki z różnymi dodatkami, które były smażone na kilku grillach stojących w pobliżu stolików, dzięki czemu pięknie tam pachniało. Moje hawajskie były przepyszne i gdybym mogła zjadłabym ich tuzin. W pewnym momencie wkroczyliśmy na niewygodny temat czyli przyjazd Pawła, ale oboje ucięliśmy go szybko żeby nie doszło do jakiejś mini sprzeczki, która popsułaby całkowicie miłą atmosferę. Następnie rozmawialiśmy trochę o moich egzaminach, które miały być już za kilka dni. Niesamowicie się nimi stresowałam, ale Justin stwierdził, że jest pewien moich stuprocentowych rezultatów. Deser czyli koktajle z lodami podawane w gigantycznych kieliszkach zjedliśmy siedząc na wielkich poduchach na piasku. Było już naprawdę ciemno i trochę zimno, ale światło licznych świeczek i słodkich, małych latarni jakoś rozjaśniało i ocieplało wszystko. Koło 20:30 postanowiliśmy już jechać. Samochód, który był przed samym wejściem był otoczony kilkunastoma osobami. Justin, widząc to od razu napiął się i widać w nim było irytację. Oczywiście z tłumu leciały pytania jak premiery, czy między nami wszystko dobrze itd. Flesze odbijały się od samochodu, co wszystkich oślepiało. Kiedy udało nam się wejść do auta Justin mocno wcisnął pedał, a spod maski wydobył się charakterystyczny warkot. Ludzie trochę się rozsunęli dając nam przejechać. Pojechaliśmy trochę okrężną drogą żeby móc dłużej podziwiać okolicę. Kiedy dojechaliśmy do domu od razu skierowaliśmy się na górę. Wcześniej planowaliśmy spędzić trochę czasu w jacuzzi na zewnątrz, ale ostatecznie skończyło się na naszej gigantycznej wannie w łazience. Jej napełniania trwało małą wieczność. Chłopak postanowił przeznaczyć ten czas na wycałowanie całej mojej szyi. Chichotałam czując pojedyncze ugryzienia. W końcu kiedy wanna była prawie pełna poszłam zostawić sukienkę w garderobie żeby nic jej się nie stało, bo przy Justinie wszystko było możliwe. Do łazienki wróciłam w samej bieliźnie. Justin był już w wodzie. Wiedziałam, że zrobił to żeby mieć możliwość oglądania mnie kiedy się rozbieram. Gałką przy drzwiach przyciemniłam światło i uśmiechnęłam się do niego. Wtedy on zapalił światło i zaśmiał się. Powtórzyłam swój ruch i dałam mu do zrozumienia, że na tym ma się skończyć. Podeszłam bliżej wanny i szybko się rozebrałam. Następnie weszłam do gorącej wody. Siadając związałam włosy żeby ich nie zamoczyć. Bieber przyciągnął mnie do siebie tak, że byłam oparta plecami o jego klatkę piersiową. Objął mnie na wysokości brzucha i pocałował w szyję. Normalnie rozmawialiśmy o jakiś głupotach, a potem odwróciłam się do niego przodem i zaczęliśmy się intensywniej całować. Po kilkunastu minutach Justin przeniósł mnie na łóżko, gdzie kontynuowaliśmy nasz cudowny wieczór.
Rano obudziłam się w świetnym nastroju. Pomimo tego, że była 6 i szczerze nienawidziłam swojego budzika i ogólnie poniedziałków czułam się wypoczęta i szczęśliwa. Justin z zaspanymi oczami zaproponował wspólny prysznic, ale powiedziałam mu, że takie rzeczy za bardzo się przedłużają, a ja nie mam czasu. Kiedy usiadłam szybko narzuciłam na siebie cienki szlafrok, który leżał koło łóżka i poszłam do łazienki. Po ekspresowym umyciu się, ubraniu i umalowaniu zeszłam na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Po jakiejś chwili przyszedł do mnie w samych bokserkach. Przytulił mnie od tyłu kiedy wyciągałam zużytą torebkę z herbatą z kubka.
-Cieszę się, że udał nam się wczorajszy wieczór-powiedział wsuwając kciuki za moje dżinsy.
-A kto powiedział, że się udał?
-Już zapomniałem jak cudowne poczucie humoru ma mój króliczek-zaśmiał się całując moje nagie ramię.
-Bardzo cię kocham-odwróciłam się do niego przodem i objęłam za szyję.
-Ja ciebie nawet bardziej-uśmiechnął się patrząc mi w oczy.-Spotkanie ciebie było jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały.
-A co było najlepszą?
-Odwzajemnienie moich uczuć.
-I poznanie mojej osoby-powiedział Chaz wchodząc nagle do kuchni.
-Wal się-rzucił do niego Justin.-To był jeden z gorszych dni mojego życia. I dlaczego kurde nie śpisz? Jest 7!
-No przecież trzeba odwieźć Kasię-odpowiedział pewnie jakby to była oczywista oczywistość.
-Jestem to w stanie zrobić sam-Justin odpowiedział podchodząc do niego.
A teraz małe pytanie. Co mogli wtedy zrobić prawie dwudziestolatkowie? Tak, zaczęli bawić się w zapasy. Miliony kuksańców, przepychanki itd. Ale sobie męża wybrałam. Uspokojenie się trochę im zajęło, ale mi przynajmniej nikt nie przeszkadzał w jedzeniu. Wyczuwając zamieszanie przybiegł do nas Swaggy, który w ostatnim czasie był przez nas zaniedbywany. Justina nie było, a ja byłam naprawdę zajęta nauką, więc Swaggy był pozostawiony sam sobie. Raz się nawet zemścił i zjadł pół czapki Justina. Phoebe i Chaz trochę się z nim bawili, ale dużo czasu poświęcali przede wszystkim wspólnym zabawom, w których pies nie mógł już uczestniczyć.
W końcu skończyło się całe zamieszanie i Justin z Chazem odwieźli mnie do szkoły. Oczywiście po drodze zahaczyliśmy po Phoebe. Coś mi się jednak wydawało, że już nie będziemy tak jeździć, bo kiedy nie było Justina Phoebe i Chaz siedzieli z przodu i nie myśląc zupełnie o mnie gadali o sobie. Przy Justinie czuli się trochę bardziej skrępowani i już nie walili sobie żadnych dziwnych tekstów. W takiej sytuacji to ja czułam się w pełni komfortowo i mogłam rozmawiać z Justinem o czym tylko chciałam. Chłopak kilka razy powtórzył, że zajmie się Pawłem żeby się nie nudził. Pod szkołą pocałowałam go i razem z Phoebe ruszyłyśmy do budynku.
-Nie chciałam tego mówić przy chłopakach, ale teraz już mogę-zaczęła Phoebe cicho.-Dylan i ten twój kuzyn się wczoraj ogarnęli.
-Co?!-pisnęłam zaskoczona.-Przecież z niego nie jest nic specjalnego – nie jest sławny, nie ma kasy.
-Też byłam zdziwiona, ale tak się stało. On w ogóle gada takie dziwne teksty. Niby to komplementy, ale kurde aż dziwnie się robi...
-Opowiadasz Kate o Dylan i Pawle?-zapytała Hannah pojawiając się znikąd.
-Aha-pokiwała głową.
-Bez obrazy Kate, ale Dylan chyba za bardzo obniża swoje standardy.
Przez cały dzień nic specjalnego się nie działo. Tym razem Justin przyjechał po mnie sam. Ucieszyłam się widząc go koło samochodu przy szkole. Pocałowałam go na przywitanie, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Siedząc obok niego czułam się cudownie. Jeszcze nie przywykłam do tego, że jest w domu i mogę cały czas się do niego przytulać. Po drodze chłopak kilka razy zaśmiał się pod nosem widząc, że mu się przyglądam. Zatrzymaliśmy się na chwilę żeby kupić coś do jedzenia. W domu znowu trzymałam się blisko niego. Po wspólnym obiedzie z Chazem i Pawłem zaczęliśmy oglądać telewizję. Na początku siedzieliśmy obok siebie na kanapie, ale potem Justin położył się, a ja ułożyłam się na nim. Paweł co i raz na nas zerkał, co było trochę krępujące chociaż przecież nic nie robiliśmy. Chyba nie myślał, że zaraz zaczniemy się przy nich rozbierać. Nawet się nie całowaliśmy. Kiedy kolejny program się skończył postanowiłam pójść się pouczyć. Po drodze weszłam do kuchni żeby wziąć sobie coś do picia. Wtedy poczułam ręce na swoich biodrach. Chłopak przyciągnął mnie do siebie mocniej i położył głowę na moim ramieniu.
-Naprawdę mi cię brakowało-powiedział prosto do mojego ucha.
-Mi ciebie też-odparłam odwracając się do niego przodem.

Justin zaczął mnie wtedy całować. Zaczął bardzo delikatnie, ale potem były to już naprawdę mocne pocałunki. W końcu posadził mnie na blacie i wcisnął się między moje nogi. Złapałam go za głowę i bawiłam się jego włosami. Bieber złożył następnie kilka pocałunków na moim brzuchu, co było bardzo przyjemne. Kiedy złapał za zapięcie mojego stanika trochę się opanowałam i powiedziałam, że naprawdę muszę się uczyć. On nie dał jednak za wygraną i ze mną na rękach ruszył w stronę schodów na górę.

14 komentarzy: