Garderoba,
do której weszliśmy była pełna ubrań. Wszystko idealnie
poukładane kolorystycznie. Najbardziej niesamowita była liczba
butów. Były wszędzie i wszystkie wyglądały jak nowe i
nienoszone. Tu Conversy, dalej Supry chyba we wszystkich wzorach i
kolorach, potem jeszcze adidasy Nike, Adidas i trochę jakiś marek,
których nie kojarzyłam. On zupełnie nie był tym przytłoczony po
prostu przeszliśmy przez pokój do następnego. Był zapełniony w
dwudziestu pięciu procentach.
-To
od geja Paula-powiedział.
-To
moje?-zapytałam otępiała.
-No
chyba nie moje-zaśmiał się.
Pomalutku,
żeby niczego nie pominąć, zaczęłam przyglądać się każdej
półce i wieszakowi. Ubrania były takie śliczne. W myślach
skarciłam Justina za to, że mi wcześniej tego nie pokazał. W
większości były to rzeczy podstawowe-rurki, proste sukienki i
spódnice, koszule i bluzki. Wszystko z metkami o jakich nigdy nie
myślałam. Miałam ochotę wszystko od razu mierzyć i przeglądać
się w wielkim lustrze, które wisiało na jednej ze ścian. Przez te
wszystkie niesamowite nowości byłam aż tym zmęczona. Czułam się
tym zawstydzona. Tak jakbym była Kopciuszkiem czy coś takiego. Czym
sobie niby na to zasłużyłam?
-Gdyby
czegoś ci było trzeba to mów. Pójdziemy razem po rzeczy. Twoją
kartę musimy wyrobić jakoś w tygodniu żebyś miała cały czas
pieniądze. Teraz będziesz radzić sobie z gotówką.
-Ale
to jest nienormalne. Czuję się jakbyś był moim sponsorem.
-Daj
spokój. Utrzymuję cię, bo jestem twoim mężem. Rozumiesz,
pieniądze są wspólne. Ja idę wziąć prysznic i pojedziemy do
sklepu.
Nic
już nie mówiłam, bo nie wiedziałam nawet co. Wybrałam
jasnofioletowe rurki, białą luźną koszulę i baletki. Ubrałam
się i czekałam na Justina w salonie. Kiedy wszedł znowu wyglądał
zachwycająco. Zwyczajnie zapytał czy jestem gotowa, a ja zaczęłam
się rozpływać. Jego oczy, roztrzepane włosy i koszulka opinająca
lekko klatkę piersiową. Właściwie to odechciało mi się jeść
chociaż było już prawie południe i żadne z nas nic nie jadło.
Jednak powstrzymałam się, byłam silna. Pojechaliśmy do marketu,
który znajdował się jakieś dwadzieścia minut od domu. Było tam
stosunkowo nie dużo osób. Wszyscy byli chyba wykończeniu pogodą,
bo nikt nie zwracał na nas większego znaczenia. Bieber brał
wszystko jak leci. Ja tylko dokładałam produkty, które lubię.
Pewnie gdyby nie jego tępo spędziłabym tam ze dwie godziny.
Wszystko zapakowaliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. Na
miejscu zajęłam się przygotowaniem śniadania. Cały czas pytałam
Justina gdzie jest patelnia, talerze, sztućce. Pierwszy raz w życiu
spróbowałam zrobić pancakesy. Wyszły nawet dobre. Byłam pełna
energii, chciałam czymś się zająć, porobić coś ciekawego. No
ale nie wiedziałam co możemy robić.
-Mamy
na dziś jakieś plany?
-Możemy
przejechać się tak jak wczoraj, ale zatrzymamy się w kilku
miejscach, zjemy coś na mieście. Potem posiedzimy przy basenie.
-Świetnie!
Około
15 wsiedliśmy do Porsche i pojechaliśmy na wycieczkę. Byliśmy na
różnych znanych plażach, np. tej w Santa Barbara. W równie
bogatym miejscu zjedliśmy obiad. Musiałam przyznać, że centrum LA
nie jest takie wspaniałe jak jego okolice typu Hollywood czy Beverly
Hills. Wręcz przeciwnie, jest tam średnio przyjemnie i
niebezpiecznie. Ludzie tam głównie pracują i miasto zasypia dość
wcześnie. Około 22 ostatni klienci wychodzą z barów, knajp i
wracają do domów. Wszystko zawsze się równoważy, tam ładniej,
tam już mniej. Oczywiście, wszystko ma jakiś swój własny urok.
LA niezaprzeczalnie też. W drodze powrotnej Justin pokazywał mi kto
gdzie mieszka. Tyle tam sławnych ludzi! Mieszkaliśmy w bardzo
doborowym towarzystwie. Wieczorem byliśmy już w domu. Nie wiem czym
się niby tak zmęczyłam będąc wiezioną przez Biebsa, ale padłam
na sofę jak nieżywa.
-Dzwonił
do mnie tata-zaczął Justin.
-Twój
czy mój?
-Mój.
Mają jakiś remont i wielki bałagan, bo niedawno się
przeprowadzali. Pytał czy nie moglibyśmy zająć się dzieciakami
przez trzy albo cztery dni tak żeby mogli wyszykować ich pokoje czy
coś takiego. Mówił, że Jazmin i Jaxon chcą trochę z nami
posiedzieć przed rozpoczęciem szkoły.
-Ale
to oni wszyscy przyjadą? No i właściwie jak?
-Nie.
Same dzieciaki samolotem pod opieką stewardessy.
-Aha.
OK.
-Powiedz
szczerze czy ci to w żaden sposób nie przeszkadza? Mi wydaję się
to trochę głupie. Mają jechać tylko na kilka dni akurat do nas, a
nie do rodziny matki.
-Trochę
tak. No ale one cię kochają i w sumie jesteś fajniejszy od jakiejś
ciotki.
-W
sumie?-uśmiechnął się rozbawiony.-Czym się od niej różnię?
-Po
pierwsze żadna ciotka nie bierze na kolana takich dużych
dziewczynek jak ja-usiadłam na niego.-Po drugie żadna ciotka nie
chwali się tak brzuchem jak ty-podciągnęłam mu koszulkę.-Po
trzecie całujesz lepiej od przeciętnej ciotki-pocałowałam go w
policzek.
Myślałam,
że od razu przejdzie przez niego ten prąd, ale nie zareagował na
nic. Siedział jak siedział, tylko się zaśmiał. Byłam lekko
zdezorientowana.. Przecież zawsze zaczynał się prężyć czy coś,
a teraz zero oznak. Postanowiłam zsunąć się z jego kolan. W
niecałą sekundą zwalił wszystko ze stołu, i rzucił mnie na
niego. Powietrze zatrzymało się w moich płucach i nie mogłam go
wypuścić. Położył się na moim bezwładnym ciele i zaczął
całować moją szyję. Jego ręka chciała dostać się pod moje
spodnie, ale zapięty guzik nie pozwalał na to. Byłam lekko
przestraszona, bo nic do mnie nie mówił, a jego ruchy nie były
delikatne. Cały czas na mnie napierał, wszystko zaczęło mnie
boleć. Nie wiedziałam co robić. Zaczęłam się wiercić i
wyrywać. Wydało mu się chyba, że to wszystko pozytywnie, ale tak
nie było. Ręka w końcu weszła pod moje spodnie. Dalej nią
napierał i chciał wsadzić we mnie palec. W końcu zaczęły
cieknąć mi łzy. Zatrzymał się, a ja wykorzystałam sytuację i
wycisnęłam się spod niego.
-Nie
wiem co sobie wyobrażałeś, ale nie jestem dziewczyną, którą się
pieprzy.-powiedziałam drżącym głosem i pobiegłam schodami na
górę.
Wleciałam
do gościnnej sypialni i zaczęłam mocniej płakać. Nie mogłam
sobie wytłumaczyć czemu to zrobił. Pewnie nie miał złych
zamiarów, ale co go podkusiło żeby udawać jakiegoś sadystę.
Pewnie zaraz sam ściągnąłby spodnie i na siłę zaczął wpychać
we mnie swoją męskość.
Normalnie
był delikatny i nie chciał sprawiać mi żadnego bólu, a teraz był
nachalny i nie wydał z siebie nawet pół słowa. Czy nie przeszło
mu chociaż przez myśl, że ja nie lubię takich rzeczy. I to
jeszcze na stole?!
-Kasiu,
wpuść mnie. Bardzo cię przepraszam. Nie chciałem zrobić ci
krzywdy.-dobijał się do drzwi.
Nie
odzywałam się ani słowem,a w myślach powtarzałam tylko
„spier*alaj” chociaż nie przeklinam. Chciałam sama się
uspokoić. Po jakiejś chwili przestać się dobijać, a wtedy
przestałam tak mocno płakać.
Pewnie
gdyby taką historię jakaś fanka Justina zaczęłaby się śmiać
czy coś. Przecież to mogło być takie podniecające dla obu stron.
Która dziewczyna nie chciałaby być taką pożądaną przez Justina
Biebera. Byłyby w stanie dać mu wszystko nie myśląc o własnym
poczuciu wartości i jakiejś moralności. Naprężona gwiazda chcąca
zaznać z tobą przyjemności. Ja też czytając taki opis byłabym
trochę inaczej nastawiona, ale taka sytuacja nie jest wspaniała,
bardzo poniża dziewczynę. Czuje się bezbronna, bo nie jest tak
silna fizycznie jak chłopak, a on to wykorzystuje by poczuć się
lepszym i wyładować się seksualnie. Ja nie chciałam być uległą
i zgadzać się na takie rzeczy. Kojarzyło mi się to z jakimś
gwałtem. Wiem, że nie chciał abym tak to odebrała, ale dlaczego
nie powiedział mi o swoich zamiarach? Nie odczuwaliśmy wielkiej
satysfakcji z naszego współżycia, ale nie musiał od razu próbować
czegoś takiego. Myślał, że to mi się spodoba? Czy ciągając go
co kościoła i czekając ze wszystkim do ślubu dałam mu znać, że
chciałabym żeby mnie zerżnął. W żadnym razie od obraziłam się
na niego, chciałam tylko posiedzieć trochę sama i przemyśleć
sytuację. Ściągnęłam spodnie i wcisnęłam się pod kołdrę,
którą przykryłam się pod szyję. Myślałam i myślałam, a potem
zasnęłam.
Przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam czasu i jakiś pomysłów. Nie wiem co się stało, ale moj licznik zwariował. Jak wczoraj mogłu tu przyjść ponad 250osób? A dziś już 100. Widziałam, że gdzieś na Facebooku jest link, ale nie wiem na jakiej stronie. Może Wy macie info? Bardzo dziekuję za zainteresowanie i wszystko inne :) Pozdrawiam.
Przepraszam, że tyle czekaliście, ale nie miałam czasu i jakiś pomysłów. Nie wiem co się stało, ale moj licznik zwariował. Jak wczoraj mogłu tu przyjść ponad 250osób? A dziś już 100. Widziałam, że gdzieś na Facebooku jest link, ale nie wiem na jakiej stronie. Może Wy macie info? Bardzo dziekuję za zainteresowanie i wszystko inne :) Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz