Rano w naszej sypialni było pełno słońca. Wchodziło
przez wielkie okna i świeciło mi prosto w oczy. Byłam cholernie
szczęśliwa bez większego powodu. Było ciepło i czułam przyjemne
ciepło od Justina, który jeszcze spał i cicho pochrapywał.
Przewróciłam się na drugi bok, aby już się na niego tak nie
gapić. To lekko go przebudziło, bo trzymał na mnie rękę.
Zanurzył dłoń pod kołdrę i przewędrował nią przez moje udo,
zatrzymał się na kości biodrowej, a potem przez brzuch dotarł na
splot słoneczny, gdzie spokojnie ją położył. Podsunęłam się
do niego, czułam jego oddech na karku. To było świetne uczucie,
wszystko było cudowne. Mimo, że byłam wyspana zasnęłam ponownie.
Obudziły mnie ciche dźwięki.
-Podśpiewujesz sobie-zaśmiałam się i przekręciłam
na brzuch.
-Jest mi za dobrze.
-Mi też-znowu uśmiechnęłam się szeroko.
-Uwielbiam kiedy się tak śmiejesz. Kiedyś każde
twoje zdanie kończyło się śmiechem. „Muszę iść do sklepu
haha”, „Idę jeść haha” i moje ulubione.
-Justin, przestań. Haha.
-O właśnie to. Roześmiana istota. To wspaniałe, że
teraz tu jesteśmy. Tyle mieliśmy epizodów różnego typu, a teraz
leżę sobie w łóżku, patrzę w twoje złote oczy i nie mam
żadnych problemów. Chciałbym tylko siedzieć tutaj z tobą, nawet
nie chcę mi się gdzieś wychodzić. Zaczynam mówić jak swój
dziadek.
Po niepełnej godzinie gadek tego typu poszliśmy na dół
coś zjeść. Zdecydowałam, że muszę go zacząć karmić. Przez
stresujący i szybki tryb życia jest drobny i jego sylwetka mimo
ćwiczeń nie zmienia się tak bardzo. Dlatego zrobiłam mu wielką
jajecznicę z kiełbasą i serem żółtym. Był trochę zdziwiony,
bo raczej jadał trochę inne rzeczy. Stwierdził, że jeśli będę
go tak karmić to za miesiąc będzie musiał kupić nowe ubrania.
Powiedziałam mu wtedy, że nie będzie mi to przeszkadzać, a wręcz
przeciwnie. Wypróbowałam kolejną kawową miksturę z ekspresu.
Była tak dobra jak pozostałe i wyglądała niesamowicie. Nie miałam
pamięci do nazw, ale miała zaznaczone warstwy.
-No chyba sobie teraz żartujesz. To że ja jem za
dwoje nie znaczy, że ty masz nic nie jeść. Chyba nie odebrałem mi
porcji.
-Zjem za chwile. Trochę mnie teraz mdli. Wiesz, zmiana
wody i te sprawy.
Bieber gapił się na mnie tak, że musiałam coś w
siebie wepchnąć. Wzięłam jogurt, kanapkę i zmiksowałam sobie
shake'a. Patrząc na moje śniadanko uśmiechnął się i stwierdził,
że nic mi nie jest skoro idę na całość. Usiedliśmy w salonie i
włączyliśmy sobie film.
-Może wieczorem zrobimy kolejny krok-powiedziałam nie
odrywając oczu od telewizora.
-Co?-spytał zdezorientowany.-Och..-domyślił
się.-Skąd ta zmiana? Wczoraj jacuzzi, teraz mówisz o kolejnym
kroku. Nie przeszkadza mi to, ale mam nadzieję, że nie robisz tego
ze względu na mnie. Nie chcę żebyś robiła coś czego nie chcesz.
-Wczoraj chyba ci pokazałam, że nie zrobię niczego
na co nie mam ochoty.
-Jeremy wysłał mi smsa, że przyjadą dzisiaj
wieczorem. Na jutro były jakieś problemy z biletami. Będą o
19.30.
-No to zrobimy to kiedy będzie czas.
-Lekko mnie przerażasz. Twoje dziwne, tajemnicze
plany.
Sama nie wiem co we mnie wstąpiło. Wychodziło na to,
że on zrobił się nagle romantyczny i jakiś taki delikatny, a ja
zaczęłam myśleć o seksie. Gdzie tu jest jakaś logika. Dobrze, że
mnie nie dręczył pytaniami, co planuje, bo nie wiedziałabym co
powiedzieć. Po 1. nie wiedziałam co chcę zrobić, a po 2. nie
umiałabym to nazwać.
Jakoś o 14, kiedy film się skończył zapytałam go
czy nie moglibyśmy spróbować uruchomić mojego samochodu, bo nie
mogłam znieść myśli, że może tam tak stać nieużywany.
Wiedziałam, że kiedy przyjadą dzieciaki nie będzie na to czasu, a
od razu potem był początek szkoły i chciałabym móc się nim
poruszać. Biebs trochę się ze mnie śmiał, że wcześniej byłam
taka dumna, że zdałam wszystkie egzaminy, a teraz boję się wsiąść
do samochodu. W końcu przestał i powiedział żebym wygodnie się
ubrała i możemy wypróbować maszynę. Założyłam czerwone
trampki, dżinsowe szorty i luźną koszulkę ze znaczkiem rockowego
zespołu. Oboje mieliśmy takie same okulary Ray Ban w kolorze
czarnym. Na początku to on zasiadł na miejscu kierowcy, bo ja
wolałam być w jakimś miejscu gdzie ulica jest szersza, a ludzi nie
ma. Po pół godzinie byliśmy za miastem. Wtedy Justin zaprosił
mnie na swoje miejsce. Na początku musiałam ogarnąć, która ładna
rzecz to jedno z tych dziwnych sterczących rzeczy z samochodu, w
którym zdawałam. Towarzyszący śmiech Justina nie pomagał. W
końcu wszystko już wiedziałam i powoli ruszyłam. Naprawdę nie
było aż tak źle. Samochód jechał niezwykle płynnie. Nie
przekroczyłam 50km/h, ale byłam z siebie dumna. Pokręciliśmy się
tam trochę w kółko, a wtedy on powiedział, że czas ruszyć
gdzieś indziej. Kierował mnie dodając cały czas żebym
przyśpieszyła. Nagle zaczęły pojawiać się większe budynki i
wylądowałam w środku miasta. Samochody trąbiły, a ja biedna nie
wiedziałam co zrobić. Tym razem był dla mnie milszy i spokojnym
głosem mówił, że to idioci, ale z drugiej strony powinnam
przyśpieszyć. W końcu przycisnęłam pedał i doszłam do 100.
Czułam wielką ekscytację, ale bałam się, że zaraz gdzieś walnę
i będzie koniec przygody. Zajechaliśmy do baru z okienkiem dla
samochodów, gdzie wzięliśmy sobie dwa koktajle i jakieś ciastka.
Czułam się odrobinę pewniej i nie wzbudzałam wielkiego
zamieszania na ulicy. Dobrze wychodziło mi stanie w korku. Mój
kompan stwierdził, że w staniu jestem mistrzem. Wstąpiliśmy do
sklepu z zabawkami żeby kupić jakieś drobnostki dla Jazzy i
Jaxona. Tym razem Bieber był pod wrażeniem, bo parkowałam
świetnie. Z każdej możliwej strony potrafiłam idealnie ustawić
samochód. Po trzech godzinach byliśmy w domu. Kiedy wysiadłam
podziwiałam przez chwilę piękny samochodzik. Po chwili odpoczynku
wzięliśmy się wspólnie do robienia obiadu. Ja natarłam kurczaka,
a Justin zajmował się czymś innym. Niby coś próbował robić,
ale większym zainteresowaniem darzył telefon. Potem naszykowałam
warzywa do duszenia i kaszę.
O 18.30 Justin pojechał na lotnisko. Mówiłam mu, że
przecież to za wcześnie, ale uparł się, że nie chce się
spóźnić, a mogą być korki itp. Zajęłam się sobą, wsadziłam
kurczaka do piekarnika i nawet rozgryzłam jak się wszystko ustawia.
Ponieważ wszystkiego było w stanie nienaruszonym od naszego
przyjazdu odkurzyłam tylko salon i przetarłam lustro w dolnej
łazience. Zaczęłam zastanawiać się ile zajmuje sprzątanie
takiego gigantycznego domu. Całe szczęście, że nie korzystaliśmy
z większości pomieszczeń.
Kilka minut po 20 przyjechali. Dzieciaki od razu
rozbiegły się po salonie i zaczęły patrzeć na wszystko
zadziwione. Każde z nich zrobiło dla nas laurkę na szczęście,
która miała stać na półce. Od razu umieściłam je nad
telewizorem, czym były rozradowane. Nie można ich było utrzymać w
miejscy i od razu poleciały na górę obejrzeć wszystko. Jaxon
świetnie dawał sobie radę nawet na schodach i pędził za Jazzy
jak szalony.
-Byłem w sklepie-Justin podał mi pakunek w foliowej
torebce.
-Oszalałeś? Test ciążowy?-byłam zadziwiona.
-Podobno mdłości i te twoje podniecenie mogą być
oznakami ciąży. Nie zabezpieczamy się, więc chyba warto
sprawdzić.
-Ale wielki basen-usłyszeliśmy wrzaski z piętra.
-Wszystko mam wyliczone. I nie jestem w ciąży-szepnęłam
energicznie.
-Tylko sprawdź. Podobno ten jest najprostszy.
Wystarczy..
-Może jeszcze pójdziesz ze mną do łazienki i
będziesz patrzył jak na to sikam?-przerwałam mu.-Połóż go
gdzieś w niewidocznym miejscu i zrobię go. Dla twojej pewności.
Dzieciaki po chwili były już w kuchni, gdzie
ponakładałam wszystkim jedzenie. Chyba nie było złe, bo wszyscy
powiedzieli, że im smakuje. Ten test zbił mnie trochę z tropu.
Przecież odliczyłam dni i akurat wyszło idealnie, że w czasie
naszego wyjazdu nie mogłam zajść w ciążę. Starałam się o tym
nie myśleć, ale mina Justina cały czas mi o tym przypominała.
Na szczęście dzieciaki nie dały nam chwili odpoczynku
i pół godziny później wszyscy siedzieliśmy w basenie. Biebs
powyciągał jakieś dmuchane zabawki itp., więc zabawa była
przednia. Wszyscy byli nieźle przemęczeni całym dniem i o 22 Jazzy
i Jaxon leżeli w łóżkach. My poszliśmy do siebie i zajęliśmy
się jakimiś drobnymi rzeczami. Żadne z nas nie wracało do testu.
Ja czytałam książkę, a on grał w coś na iPadzie. Zasnęliśmy jakoś o północy.
Widząc zainteresowanie, nadrabiam zaległosci :) Dzięki za wczorajsze 300 wyświetleń.
Widząc zainteresowanie, nadrabiam zaległosci :) Dzięki za wczorajsze 300 wyświetleń.
dawaj szybko nn
OdpowiedzUsuń