Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


19 listopada 2012

ROZDZIAŁ 104

Nie chciało nam się jakoś spać, więc mozolnie poszłam do łazienki umyć się. Potem on zrobił to samo. Pogasiliśmy wszystkie światła i położyliśmy się spać. Spanie nie trwało jednak długo, bo o 3 w nocy obudził nas lekko roztrzęsiony Jaxon. Powiedział, że śniły mu się jakieś potwory czy coś takiego. Był zapłakany i podszedł do łóżka. Bez dalszego wyjaśniania wskoczył na łóżko i ułożył się obok mnie pod kołdrą. Stwierdziłam, że przyda mu się własna kołdra i poduszka, więc poszłam do jego pokoju po pościel. Po drodze zajrzałam do Jazzy. Ona też nie spała, bo jak stwierdziła boi się tak dużego pokoju. Powiedziałam, żeby brała rzeczy i przyszła do nas. Chętnie ściągnęła wszystko z łóżka i pobiegła do sypialni. Justin nie był jakoś zadowolony z takiego układu. Nic jednak nie mówił i tylko przesunął się robiąc mi miejsce. Przez pół godziny jeszcze coś opowiadały, jakieś historyjki i co chwilę wybuchały śmiechem. Biebs przysypiał już trzeci raz kiedy nagle Jaxon zaczął znowu chichotać. Docisnął wtedy poduszkę do uszu i próbował dalej. Nie wiem czemu, ale też się zaczęłam śmiać i przez jakieś pół godziny gawędziliśmy sobie. W końcu nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, bo wszyscy już spali. Położyłam rękę na torsie męża i wypuściłam swobodnie powietrze.
Rano, konkretnie o 8 dzieciaki się przebudziły i zaczęły skakać po łóżku. Chwilę udawałam, że dalej śpię, ale po pięciu minutach poddałam się chociaż miałam wielką ochotę na sen.
-Co wy wyrabiacie?-udałam lekką irytację.
-Skaczemy-odpowiedzieli równocześnie ze śmiechem.
Po chwili Jaxon wylądował na Justinie, a Jazzy na mnie. Bieber zaczął pokrzykiwać żeby nie skakała po moim brzuchu, bo może mi to zaszkodzić. Nie wierzyłam w jego słowa. Myślałam, że te wcześniejsze gadki o ciąży były luźną sugestią, ale okazało się, że nie.
-Nic się przecież nie stało-powiedziałam.
-Przecież nie mamy pewności....-odparł cicho.
-Daj mi spokój.
-Tata mówił, że mama też już od początku była rozdrażniona.
-Dzieciaki, pędem myć zęby i zabierajcie Justina, bo inaczej...-powiedziałam stanowczo.
Miałam dość tego gadania. Czy każdy chłopak tak obawia się ciąży mimo, że dziewczyna dziesięć razy powtarza, że to jest niemożliwe. Jakim cudem on ma mieć rację? Chyba takie rzeczy się czuje. Po dziesięciu minutach przyszedł do mnie Jaxon i zaciągnął mnie na dół do kuchni. Zaczęli już sypać płatki czekoladowe. Dla mnie miseczka też była już gotowa. Jazzy zajęła się nalewaniem mleka podlewając przy okazji blat i owoce w misce. Pedantyczny Justin nawet tego nie zauważył, bo cały czas się na mnie gapił. Myślałam, że wybuchnę. Wyciągnęłam go na chwilę z kuchni.
-Trochę przesadzasz.
-Po prostu się martwię-objął moją twarz w dłonie.
-Tak chciałbyś żebym była w ciąży?
` -Byłoby to niesamowite.
-Jesteś rozbrajający-wtuliłam się w niego.-Ale to jeszcze nie czas na dzieci, przecież wiesz. To, że tak wcześnie się pobraliśmy nie oznacza, że równie szybko mamy mieć dzieci.
-Zacząłem o tym myśleć i to wydało mi się świetne.
-Oboje nie jesteśmy nawet jeszcze tu pełnoletni. Nikt nie sprzeda nam alkoholu, a ty myślisz o roli tatuśka-zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta.
-Dalibyśmy radę. Ja, ty i maleństwo.
-Nie wierzę, że to powiedziałeś-zachichotałam cały czas przyklejona do jego klatki piersiowej.-Idę się jeszcze położyć, bo jestem niewyspana, a nie dlatego, że dziwnie się czuję. Wierzę, że zaczniesz się już wczuwać w rolę opiekuna i zajmiesz się dwojgiem rozrabiaków, które właśnie coś potłukło. Powodzenia.
Pobiegłam schodami na górę i zamknęłam się w sypialni. Postanowiłam dla spokoju Justina zrobić ten cholerny test. Jego obecne nastawienie było przesłodkie. Pewnie gdybym na serio była w ciąży nosiłby mnie na rękach i zamykał w pokoju aby nic mi się przypadkiem nie stało. Świat jest przecież taki niebezpieczny... Otworzyłam pudełeczko i robiłam wszystko zgodnie z instrukcją. Zostawiłam go na półeczce w łazience, bo czas oczekiwania na wynik miał wynosić więcej niż dałabym radę wysiedzieć. Położyłam się i nakryłam ciepłą kołdrą. Od razu zasnęłam.
Kiedy obudziłam się był koło mnie Justin i głaskał mnie po karku, a w drugiej ręce bawił się testem ciążowym.
-Odłóż to. Ja tam sikałam. To obrzydliwe-mówiłam z lekko rozchylonymi oczami.-Gdzie się podziały maluchy?
-Śpią. Pojechaliśmy się trochę przejechać, potem znowu chciały się kąpać w basenie i padły.
-To ile ja właściwie śpię?
-Cztery godziny-uśmiechnął się.
-O rany. Czemu cały czas to trzymasz?
-Są dwie kreski.
Jakie kurwa dwie kreski, pomyślałam. Szybko podciągnęłam się na łokciach i wyrwałam mu z rąk plastikowe coś. Kilka razy mrugnęłam powiekami żeby wyraźniej widzieć.
-Jest jedna kreska. Wynik negatywny-powiedziałam.
-Przyjrzyj się. Są dwie. Ta druga jest jasna, ale widoczna. Pozytywny.
-To jasne jest zawsze. Negatywny-rzuciłam plastik do kosza.
Justin szybko po to pobiegł i wręcz na mnie nakrzyczał, że to może być pamiątka i dziecko w moim brzuchy mówi, że tam jest. Chyba pięć razy powiedział, że to cudowny moment. Nie wiedziałam czemu jest taki nakręcony. Nie mogło go przekonać żadne moje tłumaczenie. Wiedział lepiej. Po pół godzinie spierania przekonałam go, że test nie jest w 100% pozytywny. Potem powstawały dzieciaki i zajmowaliśmy się nimi cały dzień. Robili wszystko. Były z nich prawdziwe wulkany energii. Wieczorem latały do późna i nie wiadomo kiedy poukładały się na naszym łóżku i w piżamkach słodko spały. Chyba wydawało im się, że już tak będziemy sypiać. Z Justinem uznaliśmy, że dla własnej wygody przeniesiemy się do innej sypialni. On na początku trochę się burzył, ale w końcu stanęło na moim. Leżąc w łóżku przeglądałam magazyn, a on siedział zatopiony w laptopie. Nie rozmawialiśmy ze sobą, zajmowaliśmy się każde sobą. Oczywiście nie byliśmy jacyś pokłóceni. Przecież nie da rady rozmawiać ze sobą non stop.
-Właśnie tata napisał na Twitterze „Dobra robota synu”. Nie mam pojęcia o co chodzi.
Po godzinie, jakoś tak o północy zadzwonił telefon. To była Pattie. Kazała wziąć się na głośnik.
-Bardzo się cieszę i to cudowne, ale jak wy to sobie wyobrażacie?-zapytała miłym, radosnym głosem.-Będę mogła do was przyjechać czy coś, ale nie chcę się też jakoś narzucać.
-Mamo, o co ci chodzi?-zapytał Justin.
-Będziecie mieć dziecko.
-A skąd to niby wiesz?-zapytał zdezorientowany.
-Tata do mnie dzwonił.
-A on skąd to wie?
-Jazzy widziała test. Mówiła, że Kasie mdli i dużo śpi. Wszystko z tobą dobrze kochanie?
-Pattie, powiedz, że nie dzwoniłaś jeszcze do moich rodziców-wtrąciłam się.
-Nie. Pomyślałam, że sama im powiesz.
-Nie jestem w ciąży.
-Jak to?
-Jeszcze nie jesteśmy pewni-poprawił mnie Justin.
-Nie jestem w ciąży-powtórzyłam.
Przez dwadzieścia minut mówiliśmy Pattie własne wersje. Nieźle nią musieliśmy zakręcić, bo na koniec nic nie powiedziała, tylko się pożegnała. Justin zadzwonił też do swojego taty. Tamten zanim dał mu dojść do głosu gadał jak katarynka o tym jaka to dla niego radość. Dowiedzieliśmy się, że Jazzy nagadała mu tych bzdur. Z ukrycia zadzwoniła z tą wiadomością. Podobno znalazła test po samym przyjeździe kiedy był jeszcze w pudełku i bardzo ją to zainteresowało. Powiedziała Jeremiemu, że Justin cały czas dotyka mojego brzucha jakby chciał coś wyczuć i o moim mdłościach. Miałam wrażenie, że wszyscy mnie obserwują i nie dają mi spokoju. Justin wyszedł na chwilę, a ja na niego krzyczałam, że też chcę posłuchać. To go jednak nie przekonało.
-Kupimy jutro więcej testów-stwierdził.
-Nie. Więcej nie będzie. Przecież nie jestem w ciąży. Nie męcz mnie już tym
-To zapiszemy cię i pójdziemy do lekarza.
-I też będziesz gapił mi się w krok?
-Nie przesadzaj.
-Mam dość. Nie mów już do mnie. Idę spać-odwróciłam się do niego plecami.
-Kasiu-pogłaskał mnie po głowie.
-Nawet mnie nie dotykaj-warknęłam.

3 komentarze:

  1. aaaaaaaa dawaj nn

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham twoje opowiadanie! jestem fanką numer 1 ! :D kiedy następny?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ogólnie dużo nauki w szkole, ale staram się codziennie coś pisać. Myślę, że nn będzie dziś lub jutro, Bardzo dziękuję za miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń