Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


31 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 156


Po jakimś czasie stwierdziłam, że wypadałoby odnaleźć Hannę. Jednak to ona mnie ubiegła.
-Jezu, ale ten Justin tańczy i zabawia towarzystwo. Czemu tak siedzicie? Chodźcie! No już-rozgadała się zadyszana.
-Weźcie się nie obrażajcie baby-za jej plecami pojawił się Jake.-On w przeciwieństwie do was umie się bawić.
Razem z nimi poszłam zobaczyć jak dobrze bawi się beze mnie. Cała złość ulotniła się jednak ze mnie kiedy widząc mnie uśmiechnął się szeroko i przepchnął do mnie. Automatycznie chwyciłam go za złoty łańcuch i przyciągnęłam żeby pocałować go. Poczułam, że od tego bansowania zdarzył się już odrobinę spocić.
-Krążą plotki, że zabawiasz się z dziewczynami moich kolegów-uśmiechnęłam się patrząc w dół niby speszona.
-Ja słyszałem, że dzisiaj zrezygnowałaś z bielizny-powiedział cicho wiedząc, że mnie tym zawstydzi.-Podobno jak spojrzy się z odpowiedniej strony sukienka robi się przezroczysta i widać, że to nie żarty.
-Jesteś niemiły-położyłam ręce na jego ramionach krzyżując nadgarstki na jego karku.
-Zapisałem nas do siódmego nieba. Hannah dała nam trzy minuty ekstra-kładąc ręce na moich bokach zaczął kołysać się ze mną w tańcu.
-Czyli ile będziemy w tym strasznym miejscu?
-Całe dziesięć minut.
Chyba moja obojętność co do spędzenia czasu w ciemnym pokoju, do którego ludzie chodzą tylko w jednym celu wydała mu się zaskakująca i niepokojąca. Jego ręce jeździły po całych moich plecach. Czułam jak napierają na sukienkę tak że świecidełka do niej poprzyszywane lekko wbijały mi się w skórę. Próbował dotrzeć do przedniej części sukienki, ale wiedział, że jest to zupełnie nie na miejscu. Po chwili, kiedy muzyka stała się jakaś bardziej klubowa przylgnęłam do niego i lekko zasłaniając się dłońmi zaczęłam całować jego szyję. W tym samym czasie nasze ciała wykonywały najbardziej podniecający i niegrzeczny taniec na świecie. Z boku może nie wyglądało to niesamowicie, ale mnie każdy ruch przyprawiał o ciarki. Jego oczy błyszczały od pożądania. Wypiłam się na chwilę w jego usta, a potem poszliśmy się napić. Było wtedy trochę po 23. Szybko pochłonęłam przyjemnie zimne mojito bezalkoholowe. Uwielbiałam ten orzeźwiający smak. Obok nas pojawiła się Phoebe z chłopakiem. Biedni towarzysze zostali przez nas opuszczeni, bo musiałyśmy udać się do toalety. Bardzo mnie nie zdziwiło, że była tam już Hannah. Na początku obie powiedziałyśmy jak to wspaniale się bawimy. Ona nie mogła się już powstrzymać przed wyjawieniem nam pikantnej historii, która wydarzyła się chwilę wcześniej. Pomachała nam przed oczami otwartym opakowaniem po prezerwatywie i pokazała rząd białych zębów w szerokim uśmiechu. Powiedziała, że liczyła wcześniej, że ich pierwszy raz będzie raczej romantyczny, a nie błyskawiczny, ale i tak była zachwycona, bo jak stwierdziła na romantyzm przyjdzie czas po imprezie albo po prostu za jakiś czas, może po torcie, może na nim. Obie z Phoebe zaśmiałyśmy się. Hannah dumna z siebie mogła już zmienić temat. Powyciągała trochę informacji jak to się stało, że MJ i Phoebe tak się do siebie przykleili. Stwierdziła, że to słodkie, ale radziła jej uważać na alkohol, bo po prostu wiedziała, że mimo ćwiczeń głowa koleżanki nie jest zbyt mocna. Na koniec spojrzała na mnie z iskierką w oku.
-Nie sądziłam, że to wy będziecie się tak dobrze bawić. Jak ładnie poprosisz dostaniecie jeszcze trzy minuty, bo jak na was patrzyłam to... Sama wiesz-mrugnęła znacząco.
-Bawimy się super, ale nie musisz być taka szczodra.
-Im nie jest potrzebny pokój-Phoebe zachichotała.
Szybko postarałam się zakończyć tę lekko niewygodną rozmowę i razem z P. wróciłyśmy do chłopaków. Tym razem Justin nie wyglądał na zadowolonego. Kiedy mnie zobaczył od razu podniósł się i podszedł do mnie. Zatrzymałam się i stanęłam przy ścianie myśląc, że chce pogadać. Objął mnie w pasie i zaczął opowiadać jakieś śmieszne rzeczy o MJ, który chciał robić sobie z nim zdjęcia. W żartach powiedział, że chyba jest jakimś ukrytym fanem, bo zaczął coś mówić o Twitterze, wspólnych zdjęciach i autografie dla jego siostry, która nazywa się Monica, więc miał napisać dla MJ. Stwierdził, że chyba mimo wszystko Chaz był trochę ciekawszym typem. Z uśmiechem przyznałam mu rację. Wtedy znowu się do mnie zbliżył i zaczął całować moją szyję. I bez jego ciepłego oddechu było mi gorąco, ale pomyślałam, że dam mu pięć sekund. W tym samym czasie mówiłam, że powinniśmy trochę się ograniczać, bo wszyscy zaczynają myśleć, że jesteśmy seksoholikami i tylko to ze sobą robimy. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że to było dość głupie, bo w tym samym czasie pozwalałam na coś odwrotnego. Kiedy jego dłoń wcisnęła się między moją pupę, a ścianę i zaczęła lekko podwijać moją sukienkę odchrząknęłam i z uśmiechem odsunęłam go od siebie.
-Jeszcze do tego wrócimy-odgarnął dłonią moje włosy z czoła trochę za długo przytrzymując ją przy moim uchu.
-Justin, zaraz zaczynamy przedstawienie-znikąd pojawił się Jake.-Kate, ty idź do dziewczyn. Są w ogrodzonej części.
Spojrzałam na nich podejrzliwie, ale nie dali nic po sobie poznać. Wywróciłam oczami i poszłam do Hanny, która siedziała z Phoebe i Dylan popijając kolejnego drinka. Naprawdę Jake ją zestresował. Biedaczka tylko ściskała czerwony kubeczek i prawie pochłaniała kolorowy płyn. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam z boku. Zapytałam Phoebe gdzie jest jej chłopak, ale ona machnęła ręką każąc mi nie wracać do niego. Zaśmiałam się lekko i ona też zachichotała wiedząc, że zawsze tak to się kończy. Nagle zgasły wszystkie światła. Ludzie od razu powyciągali telefony żeby coś widzieć. Muzyka została wyciszona. Na początku usłyszeliśmy głos, a dopiero potem zobaczyłam oświetlonego Jake'a z gitarą.
-Zdecydowanie powinnam zrobić to z nim po tym, a nie wcześniej-Hannah przyłożyła rękę do głowy.
Wszyscy byli wzruszeni tym wykonaniem „Happy Birthday”. Wszystkie dziewczyny zaczęły zazdrościć Hannie takiego wspaniałego i romantycznego chłopaka. Nie było to przekoloryzowane, ale naprawdę fajne. Jednak chyba tylko ja zauważyłam od razu, że ten głos pochodzi jednak od kogoś innego. Zaczęłam się szeroko uśmiechać i szukać wzrokiem Justina, który istotnie bardzo starał się zmienić trochę głos, ale ja i tak go rozpoznałam. Po występie pojawił się tort, a Justin w zagadkowy sposób pojawił się obok mnie. Posłałam mu uśmiech pt. „wiem o wszystkim”. Następnie wjechał duży tort w ulubiony wzór Hanny z jej podobizną. Wszyscy klaskali, a ona dziękowała i życzyła innym dobrej zabawy. Tort nie zrobił na niej wielkiego wrażenia albo po prostu chciała jak najszybciej podziękować Jacobowi za wspaniały występ i zabrała go do swojej sypialni. Gdybym jej nie znała dziwnie bym się czuła wiedząc co robi, ale ona po prostu miała do wszystkiego inne podejście jak ja.
-Wiem, że to byłeś ty-Dylan uśmiechnęła się do Justina.
-Cwaniara-zaśmiał się.-Ja też wiem, że to byłaś ty.
Dylan zrobiła się lekko zszokowana i jakby zamarła.
-Naprawdę?-wróciła do formy uśmiechając się pewnie.-To fajnie.
Zaczęłam zastanawiać się co się dzieje i dlaczego spełniają się moje najgorsze przypuszczenia. Na szczęście Dylan poszła do swoich znajomych, którzy zostali wśród innych gości. Postanowiłam nie pytać Justina o co chodziło i sama zadręczać się różnymi możliwościami. Przyłożyłam swoją rękę do ręki Justina, którą obejmował mnie w pasie i chwilę gapiłam się na jego zegarek. Białe złoto i mnóstwo brylantów. Pomyślałam, że był droższy od wszystkich rzeczy razem wziętych, o których pomyślałam, że mógłby być droższy. Potem przeniosłam wzrok na jego ramię pełne tatuażów. Nie przepadałam za nimi, ale na tle mojej sukienki wyglądały pociągająco.
-Chcesz już wracać?-zapytał automatycznie po tym jak oparłam głowę o jego bok.
-Nie. Podoba mi się.
-Ja mógłbym już wracać. Siódme niebo jest kuszące, ale wątpię, że twoja sukienka zostanie w stanie idealnym, kiedy nie będę musiał się powstrzymywać. W domu byłoby bezpieczniej.
Przyjrzałam mu się uważnie, bo nie wierzyłam, że o tym teraz myśli. Jego uśmiech potwierdził, że naprawdę miał z tym problem. Ustaliliśmy, że zostaniemy jeszcze godzinę. W tym czasie wyszalałam się trochę z dziewczynami, trochę z nim. To była chyba najlepsza godzina całej imprezy. Oczywiście Phoebe błagała Justina teatralnie żebyśmy nie wychodzili, bo jej musi ktoś pilnować, bo może znowu zrobić coś głupiego.
-Gdyby Chaz tu był, ty byłabyś bezpieczna-powiedział z uśmiechem.-Do zobaczenia.
Phoebe posmutniała trochę. Wszyscy wiedzieliśmy, że Justin będzie miał do niej niesmak na zawsze po tym jak spławiła jego przyjaciela. Nie powiedział tego niemiło, ale nikt nie czuł się z tamtą sprawą okay.
Przed domem znaleźliśmy samochód i automatycznie wyciągnęłam kluczyki z kieszeni Justina. Upierał się, że wypił jeden kieliszek w drinku trzy godziny wcześniej. Nie zgodziłam się jednak na to i sama wsiadłam na miejsce kierowcy. Szpilki i Porshe to kiepskie połączenie, więc wysunęłam z nich stopy i podałam Justinowi. Z zaciekawieniem i lekkim przerażeniem przyglądał się cienkiej szpilce.
-Jak można w tym chodzić?
-Lepiej nie próbuj, bo zacznę się o ciebie martwić-zaśmiałam się odpalając silnik.
Silnik zawył głośno, że aż drgnęłam. Mała przyciśnięcie pedału rozpędzało maszynę do wielkich prędkości. Musiałam uważać co robię, bo nie byłam kompletnie przyzwyczajona do takiej jazdy. Justin miał ze mnie minimalny ubaw.
-Widzisz, takim samochodem można jechać też normalnie. Po prostu nie trzeba naciskać pedału jak idiota-powiedziałam utrzymując dobrą prędkość.
-Idiotą jest ten kto nie wykorzystuje tego, co siedzi w tym samochodzie.
-I nie płaci za to tylu mandatów-spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
-Masz szczęście, że cię kocham i wyglądasz seksownie w tym samochodzie.
Pojechaliśmy trochę inną drogą niż wcześniej, bo wydała mi się ciekawsza. Znajdowała się przy samej plaży. Woda w blasku księżyca wyglądała niesamowicie. Szybko powróciłam do obserwowania tego co mam przed sobą, bo nawiedziła mnie myśl, że śnię. Jechaliśmy zdecydowanie dłużej niż w tamtą stronę. Aż zaczynałam się zastanawiać czy rzeczywiście jechałam dużo wolniej od Justina.
-Chyba się zgubiliśmy-powiedziałam z rozczarowaniem w głosie.
-Wiem, bo ignorowałaś wszystkie znaki prowadzące w prawo-zaśmiał się.-Zatrzymasz się gdzieś? Wypiłem trochę za dużo, a to zapowiada się na długą podróż.
Szybko zjechałam na pobocze i oparłam głowę o kierownicę. Krzyknęłam jeszcze do niego dlaczego nie powiedział mi, że źle jadę. Poprawiając się w fotelu obejrzałam się dookoła sprawdzając gdzie jesteśmy. U Hanny byłam wcześniej tylko jeden raz, bo mieszkała dość daleko od szkoły, jadąc właśnie tą drogą, ale zupełnie nic nie rozpoznawałam. Justin nie wracał i zaczęłam się bać, że policja złapała go na sikaniu na plaży. Choć zachował się źle nie chciałam okazywać mu swojego zirytowania i zaczęłam go wołać po imieniu, a nie per idioto. Po pięciu minutach zaczęłam się trząść. W końcu wyszłam z samochodu i obejrzałam się. Nigdzie nie było go widać. Próbowałam nasłuchiwać, ale ocean wszystko zagłuszał. Zamknęłam samochód i ruszyłam w stronę, w którą jak mi się wydawało poszedł. Nagle runęłam na piasek. Usłyszałam stłumiony śmiech.
-Justin co z tobą jest nie tak?
-Wszystko-położył się na mnie i zaczął całować szyję.
-Prędzej poszłabym teraz do wody-zaczęłam się wiercić i spychać go z siebie.
Wtedy Biebs gwałtownie się podniósł i przełożył mnie przez swoje ramie. Nie chciał mnie puszczać, ale przypomniałam mu, że wciąż jestem na lekach i powinnam na siebie uważać. Przekręcił mnie tak, że leżałam na jego rękach jak panna młoda. Podszedł kilka metrów na środek plaży i usiadł na piasku kładąc mnie na kolanach. Wciąż przytrzymywał moją głowę patrząc mi w oczy. Kilka razy powtórzył, że wyglądam w tej sukience i scenerii jak syrena. Kilka razy pocałował mnie w usta, ale nie robił tego już tak zachłannie jak wcześniej. Potem przytuliłam się do niego mocniej, bo taka pozycja przypominała mi najlepsze chwile, te pierwsze, kiedy wyglądał trochę inaczej, jego oczy były wesołe w prosty sposób, a uśmiech zawsze był szczery. Wtuliłam się w niego mocniej i wzięłam głęboki wdech.
-Wtedy się wszystko zaczęło-powiedziałam cicho patrząc na fale.
-To było dokładnie trzy lata temu.
Odwróciłam się szybko twarzą do niego. Nie mogłam uwierzyć, że trzy lata temu i dzień wcześniej nie znałam go i nawet nie wyobrażałam sobie, że trzy lata później będę w tym miejscu. Wtedy nie miałam pojęcia co znaczy miłość, nie znałam tak wielkich uczuć i właściwie nic nie wiedziałam. Przez moją głowę zaczęło przelatywać setki wspomnień, chwil, uśmiechów, pocałunków, jego ciepłych oddechów na mojej skórze.
-Właściwie nasze życie dopiero się zaczyna. Jesteśmy wciąż tylko nastolatkami-odparł z uśmiechem.-Wszystko przed nami króliczku.


No i dotarliśmy do końca opowiadania. Były potknięcia, ale jakoś przetrwaliśmy. Muszę przyznać, że koniec wyszedł sam z siebie i wydaje się być trochę filmowy. Nie przeszkadza mi to, więc już nie kombinuję. Dziękuję za miłe komentarze i serdecznie wszystkich pozdrawiam.

+Całusy z pierwszych urodzin mojego chrześniaczka. Wakacje się kończą i czeka mnie klasa maturalna... Trzymajcie kciuki

9 komentarzy:

  1. Popłakałam się normalnie :( Nie mogę uwierzyć , że to koniec :(( Dziękuję ci , że poświęcałaś swój czas i pisałaś tak wspaniałe opowiadanie <3333 Kocham cię i całą historię o Kasi i Justinie <3333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie powrót ;) robimy sobie tylko przerwę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnee :)
    zapraszam do mnie ------------> http://www.magicznadolina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że już nie piszesz, ale dodałam twój blog do zakładki ,,polecane blogi"
    Świetny blog. <3 / Jul's. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. http://lovemeliikeyoudo.blogspot.com/
    ZAPRASZAMY ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyno przeczytałam wszystko w jedną noc idąc na drugi dzień na testy z 5 przedmiotów nie śpiąc nic tylko ewentualnie na barku kumpla przez 15 minut.Zdałam na 5 ale nie o tym chciała .. piszesz tak że w środku nocy odczuwam takie emocje jak przed skokiem ze spadochronem czuje radość szczęście zakłopotanie ciekawość.Płakałam uśmiechałam się śmiałam i w środku czułam jakbym tą sytuacje widziała z jakiegoś filmu.Piszesz tak realnie że czytając mogłam zobaczyć nawet ułożenie domu w LA kładąc się spać zaczynało mi się śnic od początku .Miałam 4 dni wolnego przeczytałam jeszcze raz wszystko czułam jeszcze więcej.Po prostu zakochałam się w tym jak piszesz Pisz dalej i to jak najwięcej :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzooo dziękuję :) Nie zaglądałam tu przez dłuższy czas, ale widząc tak miły komentarz nie mogłam nie odpisać. Strasznie się cieszę, że Ci się podobało :) Czasem żałuję, że przestałam pisać, ale zajęłam się szkołą i w poniedziałek zaczynam maturalny maraton. Może jeszcze coś się tutaj pojawi po maju, ale jeszcze sama nie wiem czy dam radę jeszcze raz wciągnąć się tak w tę historię. Dobra, już się nie rozpisuję. Jeszcze raz dziękuję :)

      Usuń
    2. Będę trzymać kciuki i powodzenia :)

      Usuń
  7. Poszukuję administratora/rki na mojego bloga z opowiadaniami

    opowiadania-sny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń