Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


17 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 125


 Z góry przepraszam, że taki krótki. Kolejny będzie lepszy :) Pozdrawiam!
twitter: JnnRock

Zastanawiałam się co w niego wstąpiło. Nigdy tak się przecież do mnie nie odzywał. Zrobiło mi się smutno i zaczęłam wyć na łóżku. Miałam już dość. Chciałam wracać do domu, do mamy i taty. Czułam, że tu nikomu na mnie nie zależy. Justin przez ostatni czas był cudowny, ale teraz wszystko popsuł. Zaczęłam wszystko analizować i wyszło mi na to, że w zasadzie uprawialiśmy tylko seks i wszystko kręciło się wokół tego. Zastanawiałam się czy gdyby nie sypianie ze sobą, cały czas byśmy się kłócili. Ale przecież wcześniej wszystko było idealne. Zasnęłam bez mycia i bez przebierania się w jakieś wygodniejsze ubranie. Rano byłam ledwo żywa. Szybko wzięłam palący plecy prysznic i naciągnęłam na siebie sukienkę i dżinsową kurtkę. Włosów nie chciało mi się już układać, więc bez patrzenia w lustro rozczesałam je i założyłam na głowę okulary przeciwsłoneczne dzięki którym pojedyncze kosmyki nie wpadały mi w oczy. Jadąc samochodem włączyłam bardzo głośno muzykę próbując o niczym nie myśleć. Niby nic specjalnego się nie działo, ale jednak to, że Justin się do mnie nie odzywał i byłam sama jak palec w wielkim mieście nie było za przyjemnym uczuciem. Na miejscu spotkałam zobaczyłam Monicę z Phoebe. Podeszłam do nich się przywitać.
-Wszystko dobrze?-zapytała niepewnie Phoebe.
-Tak-powiedziałam spuszczając wzrok.-Trochę się nie wyspałam.
-Pewnie gadałaś z Justinem-powiedziała miło Monica.-Pewnie ci smutno kiedy jest tak daleko.
-Tak-odparłam spokojnie.-Dzisiaj do niego jadę.
-A gdzie teraz jest?
-Nie wiem do końca, ale w sobotę będzie w Washingtonie i tam się spotkamy.
-O rany! Aż tak daleko?-Phoebe powiedziała z niedowierzaniem.
-Tak wyszło-uniosłam kąciki ust w półuśmiechu.
Razem poszłyśmy na lekcje. Zupełnie nie mogłam skupić się na zajęciach. Cały czas gapiłam się przez okno albo przyglądałam się jak tusz spływa z mojego pióra kiedy przyciskam mocniej stalówkę do kartki zeszytu. Kiedy słyszałam dzwonek szybko budziłam się z tego odrętwienia i szybkim krokiem szłam do szafki, a potem do następnej sali. Czułam się okropnie i pewnie tak też wyglądałam. Nie chciałam psuć nastroju dziewczynom, więc długą przerwę spędziłam sama przy parkingu gapiąc się w ekran telefonu.
-Co tam stoisz Kate?-nagle pojawiła się obok mnie Hannah ciągnąc za sobą Jake'a.-Myślałam, że nas olałaś i wolisz siedzieć z kimś innym.
-No coś ty-powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Chcieliśmy zaproponować ci wyjście z nami do klubu dziś wieczorem, ale podobno lecisz do ukochanego-Jacob wyszczerzył się.
-Może przydałaby ci się jakaś pomoc? Moglibyśmy cię odwieźć z Jacobem na lotnisko. Byłaś taka wystraszona kiedy robili nam zdjęcia pod Starbucksem, a my nie chcemy żeby coś ci się stało.
-Nie ma takiej potrzeby. Pojadę taksówką.
-Daj spokój. Ogarnęłaś w weekend Phoebe, teraz mu musimy się zrewanżować. O której lecisz?
-O 23:30, ale na serio nie trzeba.
-W takim razie do zobaczenia u ciebie o 22:30-powiedział Jake odciągając ode mnie Hannę, bo chwilę wcześniej rozbrzmiał dzwonek.-Spakuj ciepłe rzeczy, bo podobno nie ma tam teraz za ciekawej pogody.
Zrobiło mi się jakoś przyjemnie po tej krótkiej rozmowie. Poczułam jakby naprawdę mnie lubili i przejmowali się mną. Wychodziło na to, że przejmowali się mną bardziej niż Justin...
Po szkole od razu pojechałam do domu. Chciałam mieć z głowy pakowanie, więc ruszyłam do garderoby. W telefonie sprawdziłam jaka jest tam pogoda. Padało, ale było dość ciepło, więc wzięłam trzy koszulki, dżinsy i sukienkę na wypadek jakbyśmy gdzieś wychodzili. Z butów wzięłam tylko ciemne botki. Dopchałam małą walizkę ręcznikiem i kosmetyczką z produktami do kąpieli, szamponem itp. Oczywiście jak zawsze docisnęłam w wolne miejsca kilka par majtek, biustonosz i skarpetki. Z torebki wyjęłam jakieś zeszyty i w zamian za nie wsadziłam paszport, ładowarkę do telefonu, lekturę i odtwarzacz mp3. Oczywiście wtedy przypomniało mi się, że powinnam wziąć jakąś kurtkę albo płaszcz. Szybko wcisnęłam je do walizki i ostatecznie ją zamknęłam. Przez chwilę przyglądałam się bagażom zastanawiając się czy czegoś nie zapomniałam. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc poszłam coś zjeść. Usiadłam przed telewizorem żeby wyprać sobie trochę mózg. Telefon nagle zawibrował w mojej kieszeni. Przez ułamek sekundy pomyślałam, że Justin chce mnie przeprosić. Kiedy na ekranie pojawiła się wiadomość od Alfredo bardzo się nie rozczarowałam. Wysłał mi dokładne numery lotu itp. Była już prawie 7, więc postanowiłam wziąć kąpiel przed kilkugodzinnym lotem i doprowadzić się do porządku żeby nie straszyć ludzi w samolocie. W ciepłej wodzie było mi dobrze i aż nie chciałam z niej wychodzić. Jednak czułam presje czasu i po kilkudziesięciu minutach wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Potem potrzebowałam jeszcze trochę czasu na wysuszenie włosów i pomalowanie paznokci, które były w strasznym stanie. Chciałam jak najlepiej prezentować się mówiąc Lil Twistowi żeby spieprzał gdzie pieprz rośnie. Taką miałam wizję, ale byłam pewna, że raczej nic z niej nie wyjdzie. Kiedy byłam już całkowicie ubrana w dżinsowe legginsy, luźną liliową bluzkę i białe, krótkie conversy, a włosy miałam związane w kucyk żeby mi nie przeszkadzały okazało się, że za niecała godzinę powinni być już Hannah i Jacob. Postanowiłam pozamykać dokładnie garaż i okna na piętrze, a potem posprawdzałam krany czy przypadkiem czegoś nie dokręciłam.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że co jak co, ale punktualni to są. Szybkim krokiem podeszłam do wejścia i otworzyłam drzwi. Przed moimi oczami był tylko Jacob. Spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Hannah nie zdążyła się wyszykować, więc jestem sam-powiedział uśmiechając się lekko.
Nie chodzi o to, że się go bałam, ale taka sytuacja wydała mi się po prostu dziwna i jakaś niekomfortowa. Co innego siedzieć z nim w szkole, a co innego wizyty domowe. Nie chciałam jednak urządzać jakiś scen i wykręcać się ze wszystkiego. Poszłam na górę po walizkę i zniosłam ją na dół.
-Możemy już iść-powiedziałam zarzucając torbę na ramię.
Jake energicznie wrzucił walizkę do bagażnika auta i otworzył mi drzwi. Cicho dziękując wsiadłam do środka. W drodze trochę mnie uspokoił i rozluźniłam się.
-Pewnie Justin już nie może się ciebie doczekać-oderwał wzrok od kierownicy.
-Tak-uśmiechnęłam się jakby zapominając o tym, że on o niczym nie wie i może nawet nie chce mnie widzieć.
Po kilkunastu minutach byliśmy już na lotnisku. Na początku poszłam do kasy po kartę pokładową, a potem ruszyliśmy w stronę odpraw.
-Serio nie musisz tu ze mną czekać-powiedziałam.
-To żaden problem.
-Walizkę też mogę ciągnąć sama.
-Daj spokój. Niezależnie od wszystkiego jestem chłopakiem i powinienem ci pomóc.
-Dzięki-uśmiechnęłam się łagodnie.
Po kolejnych kilkunastu minutach mogłam już ruszać za barierki i czekać po drugiej stronie. Czułam się trochę niezręcznie mając pożegnać się z Jacobem, ale przytuliłam go po przyjacielsku i pomachałam jeszcze z szerokim uśmiechem. Od to odwzajemnił i zniknął z moich oczu.

3 komentarze:

  1. Jak Justin coś odwali to będzie źle :/
    z niecierpliwością czekam na NN :)
    będzie jutro? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jaaaaaaaaaaaaa dawaj szybko nowyy . jestem ciekwa reakcji jb

    OdpowiedzUsuń