Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


16 lutego 2013

ROZDZIAŁ 114


Nie będę kłamać, że wyspałam się. Obudziłam się ze strasznym bólem głowy i tym nieprzyjemnym posmakiem w ustach. Ku mojemu zdziwieniu Justin też wstał i towarzyszył mi w porannych przygotowaniach. Razem jedliśmy tosty i piliśmy kawę żeby trochę się pobudzić. Szczerze mówiąc było ciężko, ale dałam radę. Powoli nakładałam bluzkę i podskakując naciągałam dżinsy, co bardzo rozśmieszyło Justina. Potem chociaż dziesięć razy powtarzałam mu, że nie ma sensu, aby mnie odwoził i potem przyjeżdżał, ale uparł się. Skoro przez dwa dni wszystko było ok to niby czemu teraz miało mi się coś stać. Poganiałam go, bo robił wszystko wolno, a nie chciałam się spóźnić.
-Serio?-powiedziałam kiedy nareszcie wyszedł przed dom, gdzie na niego czekałam.
Miał na sobie bordowe adidasy, ciemne spodnie, jasną koszulkę i czapkę z daszkiem do tyłu. Wyglądał jakby wybierał się na jakieś spotkanie, a nie na przejechanie się samochodem. Jeszcze te okulary, które wziął tylko dlatego, żeby ukryć zmęczenie. Jak to jest, że ja jakbym się nie starała to po średnio przespanej nocy od razu było to po mnie widać, bo miałam opuchnięte oczy, a on wciąż wyglądał tak pociągająco i dobrze. Kiedy prowadził samochód bawiąc się jedną ręką czapką nie mogłam spuścić z niego oczu. Miał cały czas rozchylone usta i wysunięty język od skupienia. Jeszcze skubaniec co chwilę je oblizywał. Jak to się stało, że ostatnio jego widok od razu mnie podniecał. Przecież kiedyś nawet kiedy w jakiś sposób się do mnie dobierał i chciał pocałować moją szyję zaczynałam się śmiać i go odganiałam. Teraz to co działo się ze mną w środku aż mnie zawstydzało. Cokolwiek by nie robił, jakkolwiek był ubrany... A jak nawet się o mnie oparł czy musnął to dla mnie był już koniec.
Chciałam go poprosić żeby wysadził mnie gdzieś dalej, bo nie chciałam zwracać na siebie uwagi szczególnie, że Biebs uparł się na Porsche. Kto normalny podjeżdża pod szkołę takim samochodem? Pomyślałam jednak, że znowu mógłby się źle poczuć, więc nic nie mówiłam i cicho liczyłam, że sam do tego dojdzie. Tak się jednak nie stało. Bliżej podjechać nie mógł. Wysiadłam z auta w tłum ludzi i szybkim krokiem z opuszczoną głową ruszyłam do wejścia. No ale byłoby to i tak za mało rzucające się w oczy. Usłyszałam za sobą trąbienie i odwróciłam się. Wróciłam się do samochodu uzmysławiając sobie, że zapomniałam telefonu. Zapadałam się pod ziemie. Wtedy nagle przede mną pojawiła się Morgan. Po prostu nagle pojawiła się. Przywitałam się z nią, a ona dołączyła do mnie i szła ze mną. Justin opuścił szybę i podał mi iPhone'a.
-Jestem Morgan-szybko do niego rzuciła.
-Justin-odpowiedział spokojnie.
Czułam jakby ta chwila trwała kilka minut, a nie sekund. Zauważyłam, że kilkoro osób robi zdjęcia telefonami. Ktoś nawet krzyknął „Yo Justin”.
-Jakoś potem zadzwonię kiedy masz przyjechać-powiedziałam spokojnie.
-Dobra. Miłego dnia kochanie.
Zaczęłam szybko się oddalać i tym razem to Morgan nie mogła za mną nadążyć. Jeszcze znowu się rozgadała. Nie wiem jak ona to robi, że rozmawia w taki sposób z poznaną dwa dni wcześniej dziewczyną. Znowu zaczęła coś gadać o moim związku i wypytywała dlaczego nie przyjechałam sama. Właściwie nie musiałam nic odpowiadać, bo ona sama przedstawiała kilka opcji i nie dawała mi dojść do słowa. Tego dnia miała związane włosy w niechlujny kok dzięki czemu mogłam zobaczyć jej tatuaż na karku. Miała tam znak wieczności. Była jedną z tych dziewczyn, których zdjęcia można znaleźć na Tumblr. Chuda, jaśniutkie długie włosy, ciemne ubranie i makijaż. Sama nie wiem czy cieszyłam się z jej towarzystwa. Miłe było to, że kiedy tylko mnie zobaczyła od razu do mnie podeszła, ale może chciała zobaczyć Justina. Na angielskim miałam nieprzyjemną sytuację. Nauczyciel był po 50 i mówił w sposób, którego nie rozumiałam. Zaczął gadać, że w jaki sposób mogę uczyć się w liceum skoro nic nie rozumiem. Zadał mi dodatkową pracę domową, bo chciał sprawdzić czy sobie poradzę z pisaniem. Temat był jakiś fatalny, ale z szeroko otwartymi oczami kiwałam tylko głową. W tle słyszałam jakieś chichoty tej klasowej elity. Nie wiem czy śmiały się ze mnie czy wykorzystywały chwilę na jakieś ploteczki. Po lekcji poszłam do łazienki żeby ochlapać twarz woda, bo czułam, że aż zrobiły mi się wypieki od zdenerwowania. Znikąd pojawiła się Morgan i zapytała czy płaczę. Wytłumaczyłam jej o co chodzi, ale ona chyba nie uwierzyła. Pozostałe przedmioty poszły już dobrze. Na lunchu znowu siedziałam ze znajomymi Morgan. A ona ponownie plotkowała o mnie tak jakby mnie tam nie było. Nigdy nie byłam w takim centrum zainteresowania siedząc obok i nic nie mówiąc.
-Jak tam w waszym raju nocnych uciech?-zapytała.
Nie mogłam uwierzyć, że o to pyta.
-Gryzie cię? Jakie lubicie pozycje?
-Nie chcę o tym gadać.
-Przestań Morgan!-wtrącił się Ian.-Co się tak tym interesujesz. A może się zjarałaś wczoraj gdzieś na ulicy?
Morgan wkurzyła się i odeszła. Ian z kolei szybko za nią pobiegł i złapał przy wejściu do szkolnej kawiarni. Zostałam z Nessą i Jessicą, które zaczęły mówić o jakiejś imprezie. Nic się nie odzywałam i tylko przysłuchiwałam się im pijąc kawę.
-A ty masz jakieś szalone plany na weekend Kate?-zapytała Nessa.
-Chyba pójdziemy w sobotę na imprezę do znajomego Justina.
-Powiedziałaś „my”. Justin zarządza całym twoim czasem?-zapytała tym razem Jessica.-Wczoraj od razu do ciebie dzwonił, dziś przywiózł cię do szkoły. Tak cię pilnuje?
-Nie, tak tylko wyszło. Nie zamyka mnie w domu.
-To fajnie...-pokiwała lekko głową.
Tak skończyła się nasza rozmowa, bo zadzwonił przeddzwonek na lekcje. Miałam jeszcze dwie lekcje, na których siedziałam z Morgan, ale nie odzywała się ani jednym słowem. Nie wiedziałam co się z nią stało. Jakoś dużo nad tym tez nie myślałam, bo przyjęłam, że jest dziwna. Wysłałam SMSa do Biebsa z godziną kiedy kończę lekcje. Szłam razem z Morgan, która była jakaś smutna i zaczęła narzekać na zachowanie Iana. Trochę go wyzywała itp. Chyba się ze sobą spotykali, ale był to raczej otwarty związek.
-Przez tego debila będę musiała jechać do domu autobusem, bo dziewczyny już pojechały-kiedy czekałyśmy na ostatnią lekcję. Może mogłabyś mnie podwieźć?
-Ale dziś nie jestem samochodem.
-No ale przecież Bieber po ciebie przyjedzie.
Przez chwilę zastanawiałam się jaką znaleźć wymówkę. Nie chciałam żeby Morgan wypytywała o coś Justina. No i wtedy wyszłoby na jaw jakie to ja mam nowe „koleżanki”.
-Dobra-w końcu powiedziałam.
Morgan nawet nie podziękowała.
Po lekcji wyszłyśmy przed szkołę. Ludzie patrzyli w jeden punkt-parking. O, nie,powtarzałam w myślach. Słońce jakby też skupiło się tylko na samochodzie i nim. Justin stał oparty o samochód i robił coś w telefonie. Morgan zaśmiała się. Ja nie mogłam zrozumieć czemu tak świetnie wygląda i tak się wystawia. Przebrał się w coś jeszcze lepszego. Włosy miał dalej lekko roztrzepane, ale to dodawało mu tylko uroku. Kiedy mnie zobaczył ściągnął okulary i zmarszczył nos, bo słońce świeciło mu w oczy.
-Podwieziemy Morgan, dobrze?-uśmiechnęłam się do niego.
-Ok. Co tylko chcesz.
Nie chciałam żeby teraz był dla mnie taki milutki. Chciał mnie pocałować, ale ja szybko cmoknęłam go w policzek i stanęłam po drugiej stronie auta. Był trochę zdezorientowany, ale nic nie mówił.
-Ale ty eksponujesz ten swój Swag-powiedziała Morgan poprawiając się na tylnym siedzeniu.-Nie ma to jak trochę się trochę powozić, co nie?
Waliła takie teksty przez całą drogę. Justin nie wiedział czy ona żartuje czy naprawdę go tak zjeżdża. Próbowałam jakoś zmienić temat, ale bezskutecznie. Całe szczęście Morgan kazała siebie wysadzić na jakimś skrzyżowaniu. Wtedy mogłam już spokojnie odetchnąć.

2 komentarze: