Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


10 lutego 2013

+STORY 1

Myślałam, że tegoroczne ferie będą straszne i spędzę je przed telewizorem śledząc wszystkie seriale. Na początku miałam odwiedzić mamę, która mieszka na stałe w Berlinie, ale okazało się, że ma wyjazd służbowy i nie będzie mogła spędzić ze mną czasu. Zachęcała mnie żebym i tak przyjechała, bo w mieszkaniu jest przecież Klaus czyli chłopak mamy. Specjalnie mówię chłopak, a nie mężczyzna, bo jest od mamy o 10 lat młodszy i nie ma jeszcze trzydziestki. Nad taką propozycją nie zastanawiałam się długo, bo nie przepadam za nim i w dodatku rozmawiamy ze sobą tylko łamanym angielskim. Takim sposobem zostałam w mieście na dwa tygodnie. Koleżanki cały czas namawiały mnie żebym pojechała z nimi na snowboard, ale mam jakiś dziwny uraz do wszystkich sportów zimowych i góry odwiedzam tylko latem. Tata przez cały weekend powtarzał mi, żebym spędziła czas wolny aktywnie, bo tylko wtedy człowiek może dobrze odpocząć. Do końca tego nie rozumiem, bo ja po piętnastu basenach jestem raczej zmęczona. Całe szczęście, że tata nie każe mi tego robić tylko o tym mówi. Pierwsze trzy dni spędziłam na nadrabianiu w internecie moich serialowych zaległości. Oglądałam dzień i noc. Doprowadziłam się do takiego stanu, że widziałam ekran w 3D, co było przerażające. Wtedy kładłam się spać. Przyszedł czwartek wieczór. Weszłam sobie od niechcenia na Twitter. Strony nie odwiedzałam często, bo nie byłam z nikim mocno związana i nie widziałam sensu w oznajmianiu pięciu osobom, że idę zjeść płatki na śniadanie. Dwa lata wcześniej byłam na stronie non stop i śmiało pisałam o całym swoim dniu, ale jakoś mi przeszło. Ktoś napisał coś Bieber in Poland czy coś takiego, ale pomyślałam, że znowu dziewczyny robią akcję żeby Justin nas zauważył i rozważył odwiedzenie Polski. Po dziesięciu minutach wróciłam na stronę i zobaczyłam burzę wiadomości. Okazało się, że on naprawdę przyjeżdża. Chwilę zajęło zanim to do mnie doszło. Nie mogłam oddychać i zaczęłam się trząść. Potem szybko znalazłam jakieś dodatkowe informacje i zadzwoniłam do najlepszej przyjaciółki. Często powtarza, że wstyd jej za moją miłość do Bobra, jak go nazywa. Już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, bo cały czas tylko myślałam o tym jednym wydarzeniu. Kolejne dni wolne leciały jak szalone. Nie wiedziałam świata poza Twitterem. Zaczęłam rozwijać i poszerzać swoje znajomości itp. Już w piątek miałam spisane wszystkie informacje co do autobusu, który miał mnie zawieźć z Krakowa do Łodzi i hotelu, w którym miałam spędzić noc po koncercie. Może troszeczkę się rozpędziłam rezerwując już wtedy wszystko, ale nie mogłam się pohamować. Sprzedaż biletów rozpoczęła się w nocy i nie miałam wtedy jak ich kupić, bo nie mam konta internetowego, a tacie nie zdążyłam jeszcze o wszystkim powiedzieć. Z nim to jest trochę ciężka sprawa, bo jest dość poważny, staromodny i ogólnie taki jakby pomyślało się o wymagającym historyku z liceum, którym jest. Na prawdę współczuję wszystkim jego uczniom. Czasem widzę jakieś klasówki a to w kuchni, a to w salonie i tylko raz na jakiś czas zdarza się ocena powyżej 3. Na dużej części prac jest więcej jego czerwonego długopisu niż jakiegoś nieszczęśnika, który napocił się nad klasówką. Do mnie jest zupełnie inny i jestem jego córeczką tatusia. Z historii nie jestem orłem i dostaje raczej słabe oceny, no chyba, że uda mi się coś ściągnąć, ale kiedy mówię mu co dostałam on zaczyna narzekać na nauczycielkę i ją krytykować, bo jest święcie przekonany, że napisałam wszystko na co najmniej 4. Jeżeli chodzi o jego nastawienie do Justina to... właściwie go nie ma. Kiedyś zostawiłam a biurku płytę to rzucił tylko, że matka daje mi zły przykład z Klausem i pewnie dlatego podobają mi się „takie chłopaczki”. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, bo tata ma zawsze swoje zdanie, z którym nie ma sensu dyskutować, bo do niczego to nie prowadzi. Pomimo tego, że wszystko już pozałatwiałam żadne z rodziców nie wie nic o moich planach. Być może niektórzy nie nazwaliby mnie Belieberką, bo w pewien sposób wstydzę się przyznawać, że na iPodzie najczęściej słucham Justina Biebera. Wiem, że pewnie wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby wszyscy o tym wiedzieli, a mój pokój byłby obklejony plakatami i zawsze pełen muzyki. Może byłabym wtedy bardziej otwarta, bo nie czułabym, że ukrywam część siebie. Bardzo martwi mnie nastawienie ludzi, którzy zawsze dopowiedzą coś sarkastycznego na jego temat. Na początku chwalą jego kolejne sukcesy, a potem dodają jakiś obraźliwy komentarz. Może nie potrafią pogodzić się z faktem, że jest on artystą. Nie wierzę, że byle kto mógłby osiągnąć tak wiele. Najgorsze, że takie opinie są przenoszone i nie ma tylko Bieber Fever, ale również ANTY Bieber Fever. Kiedy ktoś pyta mnie jakiej muzyki słucham odpowiadam, że lubię indie pop i rock, bo jest to prawdą, ale nie dodaję, że kocham JB. W sercu jestem Belieberką. Justin bardzo pomógł mi kiedy rodzice się rozstawali kilka lat temu, bo wtedy był zawsze przy mnie ze wszystkimi tweetami i własną historią. Przyjaciele nie byli mi już tak bliscy, bo nie wiedzieli jak mnie pocieszyć i co mówić. Nie wiem czy mnie unikali, bo swoim średnim humorem psułam imprezy, ale przez to zamykałam się w sobie. Z tego powodu najbliższą osobą stał się dla mnie Justin i teraz nie potrafię już mówić na niego inaczej niż po imieniu. Teraz już ze mną lepiej i znowu spędzam całe dnie ze znajomymi. Jest moim idolem i czuję, że nic nie może tego zmienić. Uwielbiam go nawet nie przez muzykę, choć ją też lubię, ale przez to, że dzięki niemu ludzie są bardziej optymistycznie nastawieni, wierzą w hasła Never Say Never oraz Believe i pomaga innym jak może. Za to go kocham.
Dokładam małą wtrącającą historyjkę. Będzie pisana równolegle. Hope u like it :) 


3 komentarze:

  1. a będa normalne rozdziały tamtej powieści ? : C prosze pisz dalej tamto : c

    OdpowiedzUsuń
  2. będzie :) nie wiem kiedy będzie nn, bo teraz skończyły mi się ferie i mam od razu zapieprz w szkole

    OdpowiedzUsuń
  3. :) mega opowiesc ale wracaj do biebera haha

    OdpowiedzUsuń