Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


15 maja 2013

ROZDZIAŁ 131


-Na serio, cztery dziewczyny wyginały się w salonie na wszystkie strony-Chaz krzyknął do kamerki laptopa.
-Jedna z nich to moje żona, więc spróbuj się trochę opanować-usłyszałam śmiech Justina.
Szybko weszłam do pokoju i usiadłam obok chłopaka na kanapie. Widząc swoją twarz w małym okienku poprawiłam kucyk mocniej ściskając włosy gumką.
-Jak tam wasze ćwiczenia?-Biebs poruszył brwiami.
Bez słowa wywróciłam oczami.
-Phoebe widziała, że gapiłeś się na jej tyłek-powiedziałam do Chaza pchając go żeby trochę się przesunął.
-Zostaw nas Chaz-Justin odparł patrząc jakby prosto na mnie.
-To mój pokój-bąknął.
-Ale mój dom-wyszczerzył się.
Chaz skrzywił się lekko, ale w końcu wyszedł z pokoju. Zostaliśmy sami. Wydawał się taki bliski, dzielił nas tylko ekran. Miałam ogromną ochotę żeby nagle wejść do komputera i mocno go przytulić. Po usłyszeniu mojego wyznania zaśmiał się lekko i powiedział, że niedługo będziemy już razem. Znowu czułam jakbyśmy nie widzieli się szmat czasu, a przecież był dopiero wtorek.
-Wyglądasz seksownie-powiedział wgapiony w ekran.
-Przestań-uśmiechnęłam się onieśmielona.-Muszę wziąć prysznic.
-Zabierz mnie ze sobą.
-Hej, nie będzie żadnych rozbieranek przed kamerką.
-Dlaczego?
-Kochanie, przestań-zaczęłam bujać się lekko.-Imprezujecie z Twistem?
-Trochę.
-Tylko nie zabawiaj się z innymi dziewczynami. Jesteś żonaty-pomachałam palcem.
-Wiem pani Bieber-poprawił czapkę.-Kocham tylko ciebie i chciałabym cię teraz połaskotać, a potem pocałowałbym cię w szyję, a ty byś wesoło chichotała.
Schowałam twarz w dłoniach wyobrażając to sobie. Po chwili spojrzałam znowu na niego i uśmiechnęłam się. Był uroczy. Po kilku kolejnych minutach rozmowy pożegnaliśmy się i skończyliśmy rozmowę.
Po długim prysznicu ubrałam się i poszłam do Chaza. Oglądaliśmy telewizję i po prostu siedzieliśmy sobie.
-Chaz, jak ja za nim cholernie tęsknię...
-Kasia, przestań. I ty, i on. Cały czas tylko o tym! Za półtora tygodnia będzie już tutaj i zamkniecie się na tydzień w sypialni. Wtedy będziecie mogli mówić sobie te wszystkie słodkie słówka.
-Naprawdę ci to mówił? Że tęskni? Ja go tak kocham-przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
-Przedwczoraj się widzieliśmy, teraz gadaliście. To na serio nie takie straszne.
Postanowiłam już mu się tak nie skarżyć, bo zaczął robić okropne miny.
Krzywiąc się obudziłam się leżąc oparta o poruszającą się klatkę piersiową. Potarłam lekko nosem o bawełniany materiał jego koszulki. Muszę przyznać, że chwilę zajęło mi ogarnięcie, że to jednak nie był Justin. Skrzywiłam się lekko kiedy usłyszałam chichot Chaza. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam prosto. Przeprosiłam go śmiejąc się. Naprawdę działo się ze mną coś złego. Wariowałam.
Postanowiłam jak najszybciej odrobić lekcje, coś zjadłam i poszłam przygotować się do snu. Leżąc w łóżku wysłałam jeszcze SMSa do Justina, a po chwili zasnęłam.
Rano wstałam jeszcze przed budzikiem. O dziwno Chaz wstał wyjątkowo wcześnie. Był też w humorze, więc spokojnie zjedliśmy śniadanie. Oboje ubraliśmy się i ruszyliśmy do szkoły. Na miejscu było jak zawsze czyli trochę lekcji, przerwa, a potem znowu trochę lekcji i do domu.
W piątkowy wieczór razem z Chazem wybraliśmy się do kina. Pod budynkiem zaczęto robić nam zdjęcia. Na szczęście stał tam tylko jeden fotograf i zatrzymaliśmy się na chwilę żeby zrobić już te dwa zdjęcia i poszedł. W kasie kupiliśmy bilety, a potem jeszcze cole i popcorn. Byliśmy na jakiejś dziwnej komedii, tzn. była taka trochę głupia, ale jeszcze do przeżycia. Zachowywaliśmy się jak idioci i cały czas śmialiśmy się i powtarzaliśmy kwestie bohaterów. Po filmie wyszliśmy z kina. Znajdował się tam mały tłumek, który na nasz widok zaczął krzyczeć. Próbowaliśmy przejść między ludźmi, ale nie dało rady. Jakieś dziewczyny krzyczały, że chciałyby autograf. Czułam się strasznie głupio, bo nie byłam nikim szczególnym.
-Ach, ta sława-Chaz zaśmiał się i powiedział mi na ucho.
Uśmiechnęłam się do niego lekko.
-Kasiu, możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytała jakaś młodsza ode mnie dziewczyna.
Chociaż na mojej twarzy był wielki rumieniec zawstydzenia ustawiłam się między dwoma blondynkami i uśmiechnęłam się do zdjęcia. Potem było jeszcze więcej zdjęć. Z czasem zaczęłam być już bardziej naturalna, szczególnie kiedy Chaz stojący obok zaczął mnie rozśmieszać. Rozmawialiśmy trochę z fankami Justina. Większość z nich była bardzo sympatyczna. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że powinniśmy wracać. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy trochę na około z otwartymi oknami i głośną muzyką. Od tych szaleństw aż zrobiło mi się niedobrze. W domu cały czas mnie mdliło i wypiłam chyba całą, dużą butelkę wody. Szczerze nie cierpiałam swojej choroby lokomocyjnej, która pojawiała się zawsze w najodpowiedniejszych momentach. Żebym poczuła się lepiej rozpaliliśmy na zewnątrz grilla i podsmażaliśmy na nim szaszłyki z kurczakiem i warzywami, jakieś kiełbaski i tosty. W międzyczasie kiedy Chaz wszystko przygotowywał postanowiłam ochłodzić się w basenie. Moczyłam się do chili kiedy zadzwonił mój telefon. Szybko doszłam do brzegu i po wytarciu rąk odebrałam go.
-Jak się masz?-zapytałam.
-Siedzę w pokoju hotelowym i gapię się w sufit, a za kwadrans jedziemy dać show. A wy co robicie?
-Niedawno wróciliśmy z kina gdzie napadli nas twoi fani. Nie martw się, wszyscy byli mili i robiliśmy sobie tylko zdjęcia. Teraz z kolei siedzę w basenie, a Chaz zajmuje się grillem.
-Chaz doskonale mnie zastępuje...-odparł zrezygnowany.
-Jest dobrze, ale oboje nie możemy się doczekać aż przyjedziesz-przełączyłam na głośnomówiący żeby mieć wolne ręce i się trochę wytrzeć.
-Za tydzień będę już w domu.
-Wiem.
-Wywalimy gdzieś Chaza, a sami będziemy to robić wszędzie, tak jak lubisz...
Szybko puściłam ręcznik i chwyciłam telefon żeby jak najszybciej wyłączyć głośnik. Nie mogłam uwierzyć, że musiał to powiedzieć w tej chwili. Miałam tylko nadzieję, że Chaz był za bardzo zaangażowany w przekładanie jedzenia i nie zwrócił na to uwagi. Oczywiście myliłam się.
-A w czym wam tak przeszkadzam?-rzucił Chaz śmiejąc się.
-Zamknij się-powiedziałam do niego czując jak gorące stają się moje policzki.-Byłeś na głośnomówiącym Justin-odparłam do słuchawki.
-Kopnę go jak tylko go zobaczę skarbie, a potem się tobą zajmę.
-Nie mów już o tym-powiedziałam cicho żeby pewien szczerzący się cały czas chłopak nie usłyszał.
-Powiedz mu, że Phoebe go pozdrawiała to się ogarnie.
Przez kilka sekund zastanawiałam się o co mu mogło chodzić, aż wreszcie to do mnie doszło. Po zakończeniu rozmowy z Justinem, w trakcie jedzenia, przekazałam mu nieprawdziwą wiadomość i przyglądałam się jak uśmiech schodzi mu z twarzy. Wyszło na to, że ktoś się tu komuś podobał. Było to trochę dziwne, ale Phoebe była chyba w stu procentach w jego typie i nie mogłam się temu aż tak bardzo dziwić. Zastanawiałam się tylko jak będzie w takim razie wyglądać impreza, która była już na następny dzień.

3 komentarze: