Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


29 marca 2011

ROZDZIAŁ 62

Kiedy usłyszałam jego warkot zaczęłam wręcz biec. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Ryan?-zapytałam siebie na głos i podeszłam do samochodu.
-Ale zwiewałaś-kierowca opuścił szybę.
-Co ty tu robisz? Mieliście lecieć nad ranem-powiedziałam widząc uśmiechniętą twarz Ryana.
-Zostałem z Justinem do towarzystwa. Pół dnia jesteś w szkole, a on się nudzi.
-Kochany jesteś-przytuliłam go przez okno.
-Wskakuj-powiedział otwierając drzwi pasażera-Justin dał mi zadanie i mam cię odwieźć do szkoły. On musiał coś jeszcze w hotelu załatwić.
-Okay-uśmiechnęłam się i wsiadła do środka.
Po drodze rozmawialiśmy o jakiś bzdurach. W szkole było wporządku chociaż lekcje się okropnie dłużyły, bo cały czas myślałam co będziemy dziś robić z Justinem. Koleżanki oczywiście mnie wypytały czy byłam na koncercie, bo one razem z Kubą poszli się pośmiać i pobawić. Po szkole wyszłam z kilkoma osobami i chwilę staliśmy przy ogrodzeniu. Nagle usłyszałam klakson i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się, już znajomy, czarny Jeep. Bez wahania pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do środka. Wyglądał bardzo sympatycznie. Na przywitanie pocałowałam go w usta. Potem odpalił silnik i ruszyliśmy. Po drodze opowiedziałam mu jak mi minął dzień. Rano powiedziałam mamie, że wrócę raczej późno, bo spotykam się z JB, więc śmiało pojechaliśmy do jego hotelu. Na miejscu minęliśmy powtórnie znajomego oddzwiernego. Popatrzył na mnie z satysfakcją w oczach. Na początku poszliśmy na obiad z Ryanem. Nagle zadzwonił telefon Justina. Domyśliłam się, że to pewnie jego mama. Chyba nie za szczególnie była zadowolona z tego, że został. W tej samej chwili zadzwonił też telefon Ryana. Miał okropną minę i mówił coś o jakiejś chorobie. Od razu zaczęłam się martwić. Kiedy odłożył już telefon miał tępą minę. Od razu zapytałam co się stało. Powiedział, że jego tata się rozchorował i ma zapalenie mięśnia sercowego. Nie był w bardzo złym stanie, ale trafił na jakiś czas do szpitala. Wtedy rozłączył się też Justin i Ryan powtórzył jeszcze raz historię. Stwierdził, że mu bardzo przykro, ale musi wrócić do domu. Na początku Justin zaoferował, że pojedzie z nim, ale Ryan wytłumaczył mu, że tu ma swoje sprawy do załatwienia, a stan taty nie jest aż taki zły. Nastrój od razu się pogorszył. Zostaliśmy chwilę sami, bo Ryan poszedł na górę się pakować. Okazało się, że dostępne są jeszcze bilety na wieczorny lot, więc kiedy byliśmy na górze pożegnałam się z nim emocjonalnie i Biebs pojechał odwieść go na lotnisko. Zostałam wtedy chwilę sama w jego pokoju i żeby nie myśleć za dużo wyciągnęłam książki i odrobiłam pracę domową z kilku przedmiotów. Po niecałej godzinie Bieber wrócił do mnie. Przez całą sytuację nie mieliśmy humoru, więc Justin usiadł na łóżku, a ja położyłam głowę na jego kolanach i wspólnie gapiliśmy się w telewizor. Prawie bez słowa spędziliśmy dwie godziny. Wówczas poprosiłam go żeby odwiózł mnie do domu. Pożegnaliśmy się w samochodzie i pobiegłam do domu. Właściwie od razu poszłam się położyć. Długo myślałam o tacie Ryana. Wiedziałam, że to nie jest zwykła choroba i można nawet umrzeć. Choroba to najpaskudniejsza rzecz jaka może się stać. Przez to chciałam też w spokoju pojechać do szkoły i z niej wrócić. Wiedziałam, że JB będzie tyle czasu siedział sam, ale po prostu potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Jednak samotność niezbyt mi wyszła, bo od razu po szkole pojechałam do Biebera. Okazało się, że dziś humor dopisuje też jemu. Już w drzwiach przyciągnął mnie do siebie za talię. Odrobinę stęskniliśmy się za sobą fizycznie, bo tak naprawdę od naszego rozstania ani razu nie mieliśmy dla siebie większej ilości czasu, ponieważ zawsze ktoś był w pobliżu. Nie wiedziałam jednak jakie uczucia się w nas przez ten czas skrywały. Kiedy oparł mnie delikatnie o ścianę zaczęliśmy wręcz pożerać się pocałunkami. Obiema rękami trzymałam kołnierzyk jego koszuli w niebieską kratę, którą miał narzuconą na t-shirt. Potem przywarł do mnie całym ciałem tak, że czułam jego każdy mięsień. Nagle coś zawibrowało w pobliżu jego kroku. Nie wiem dlaczego, ale od razu przyszły mi do głowy mniej przyzwoite rzeczy. Jednak wyjął z kieszeni jedynie telefon.
-A myślałaś, że co tam mam?-zaśmiał się widząc moją zapewne zabawna minę.
-Nie śmiej się ze mnie-uśmiechnęłam się-może się gdzieś przejdziemy?-zapytałam odchodząc od niego i siadając na łóżku.
-A może zostaniemy tutaj-usiadł obok mnie i pocałował w szyję.
-Nieee. Bierz co potrzebujesz i pójdziemy się przejść po centrum.
Po piętnastu minutach byliśmy na dole. Biebs założył ciemne okulary i bluzę z kapturem, więc nie był rozpoznawalny i spokojnie mogliśmy pójść na spacer. Odwiedziliśmy warszawskie Łazienki, gdzie bawiłam się z wiewiórkami. Następnie poszliśmy do pijalni Wedla. Było bardzo przyjemnie, bo obsługują tam mili kelnerzy. Po wypiciu dwóch czekolad każdy wróciliśmy spacerkiem do hotelu. Lekko opadłam na obszerny fotel.
-Twoja mama jest bardzo na mnie zła? Wiesz, o to, że zostałeś w Polsce dla mnie-powiedziałam.
-Tak właściwie to nie. Powiedziała, że to mój wybór. Może robi takie wrażenie, ale to z zazdrości. Ona w twoim wieku nie miała takiego życia. Kiedy zaszła potem ze mną w ciążę znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. A od tamtej pory do teraz nigdy nie było za dobrze. Ty masz mnie i już zawsze będę się o ciebie troszczył-podszedł do mnie i objąwszy moje dłonie pocałował je.
-Dziękuję ci za wszystko-przytuliłam go-kocham cię. Justin, a może odpuszczę sobie szkołę do końca tygodnia? Siedzisz cały dzień sam i pewnie ci się nudzi. Chyba, że o czymś, albo o kimś nie wiem-spojrzałam z sarkastycznym spojrzeniem.
-Musisz chodzić do szkoły, a o mnie się nie martw. Mogę sobie pospać do 13 potem jem obiad, posiedzę trochę na komputerze i na koniec dnia to co lubię najbardziej. Wiesz jest pewna dziewczyna, Polka o imieniu Kasia. Jest najukochańsza, najiteligentniejsza i najseksowniesza-podniósł mnie z fotele-cały czas o niej myślę, a kiedy już ją widzę to chciałbym ją wziąć w ramiona i pozostać tak na resztę życia. Kocham w niej wszystko i pewnego dnia staniemy się jednością i skwitujemy to kimś kto będzie tu-położył rękę na moim brzuchu-wiem, że tego chcesz.
-I ci to nie przeszkadza?
-Nie. Każde twoje marzenie jest też moim. Kocham cię.

2 komentarze: