Serdecznie zapraszam do czytania mojego bloga. Posty będą zamieszczane często(2/tydzień). Jeśli Wam się spodoba dodawajcie komentarze(lub wciskajcie reakcje), a wtedy będzie mi bardzo miło. Możecie również kontaktować się ze mną(dane w rubryce 'o mnie') lub śledzić na twitterze (@JnnRock). Wszystkim chętnie odpiszę ;)
Oprócz tego bardzo dziękuję za odwiedzanie i komentowanie bloga. Nigdy nie myślałam, że moje 'wypociny' przeczyta tak dużo osób. Nie jestem pewna czy jest w tym trochę mojej pasji, ale lubię pisać tego bloga. Od czasu do czasu wczuwam się w główną bohaterkę i jest to bardziej moi niż pisanie na konkursy literackie. Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz, bo dzięki nim uśmiecham się zawsze jak tu wchodzę i naprawdę daje mi to dużo wewnętrznego szczęścia, kiedy widzę choć jeden pod najnowszą notką. Gdy są trzy umieram już z podniecenia i myślę, że wolę moje trzy od trzydziestu na innym blogu, bo tutaj widzę osoby, które komentują już od pierwszych postów.
Chciałabym podziękować też osobom, które mnie inspirują, bo to dzięki nim stwarzam coraz bardziej rozwinięte i moim zdaniem ciekawsze postacie. Jestem również wdzięczna wspierającym i pomagającym mi, w szczególności K. i N.


Na koniec mam malutką prośbę. Chciałabym, dla własnej satysfakcji, zyskać większą ilość czytelników i to byłoby bardzo miłe gdyby ktoś skomentował mój blog na swoim lub umieścił gdziekolwiek link. Po prostu sama nie wiem co zrobić i proszę o małą pomoc.
Z góry dziękuję.


Peace&Love
J.


27 lutego 2013

ROZDZIAŁ 117


Po końcu zjedzonym śniadaniu, które zawiasem mówiąc zostało trochę spalone, oglądaliśmy telewizję. Byłam trochę obolała i rozkojarzona po tym dziwacznym poranku. Było w nim jednak coś co przypominało mi nasz związek sprzed jakiegoś roku, może półtora roku. Znowu działy się rzeczy kompletnie od czapy, on się nagle pojawiał, ja nie wiedziałam co robić, nie byliśmy zgrani choć oboje się staraliśmy. W tamtej chwili było już inaczej, byliśmy małżeństwem.
-Przepraszam, że wyjechałam-powiedziałam nagle.
-To była moja wina.
-Nie mów takich bzdur-ścisnęłam jego koszulkę.-Postąpiłam jak niedojrzała suka.
-Nie nazywaj tak siebie. To ja w nas wątpiłem-objął mnie ramieniem.-Jesteśmy razem, mamy na to nawet dokument, więc nic złego już się nie stanie. Myślę, że już wierzysz w szczerość moich uczuć. Już nigdy nie pozwolę ci odejść.
-Wiesz, czasami nie wiem gdzie kończy się twoja wrażliwość, a zaczynają teksty z piosenek-zachichotałam.
Popołudnie spędziliśmy na robieniu niczego. Dopiero o 16 zaczęłam przygotowania do wyjścia. Pół godziny spędziłam w garderobie przeglądając wszystkie sukienki. Mama zawsze powtarzała, że na taki imprezki najlepsza jest jakaś mała czarna. Nie byłam pewna czy to będzie właśnie taka imprezka, ale nie miałam pomysłu na coś innego. Poszłam szybko wziąć prysznic, umyć włosy itp. W turbanie z ręcznika i koszulce poszłam szukać butów i rajstop, bo nie lubiłam chodzić gdzieś na imprezy z gołymi nogami. Nigdzie nie było pieprzonych rajstop. Szybko naciągnęłam dżinsy i zbiegłam po schodach na dół.
-Już jesteś gotowa?-zapytał siedząc przy iBooku w kuchni.
-Bardzo zabawne-powiedziałam ściągając z głowy ręcznik.-Muszę kupić rajstopy. Myślisz, że w tym sklepie przy końcu ulicy będą?
-Zwolnij trochę. Tutaj nie będzie chyba rajstop, to bardziej warzywniak. Odpuść sobie te rajstopy, one są dla starszych kobiet, którym wisi to co nie powinno.
-Przestań. Masz może gdzieś pod ręką trochę pieniędzy? Zostawiłam torbę na górze.
-W tamtej misce pod kamykami coś powinno być-instruował pokazując palcem.
Było tam chyba trochę ponad czterysta dolarów. Powybierałam jakieś drobne.
-Naprawdę nie wiesz, gdzie masz porozrzucane pieniądze?-zapytałam poprawiając mokre włosy.-Pewnie są wszędzie jak kondomy.
Justin wzruszył ramionami uśmiechając się. Pomachałam mu na pożegnanie i szybkim krokiem wyszłam z domu. Okazało się, że w tym „warzywniaku” jest wszystko, bo to zupełnie normalny sklep. Ekspedientki nie są za miłe, ale pomagają w wyborze. Jedna z nich była chyba mniej więcej w moim wieku i chyba widziałam ją w szkole. Rajstopy też się znalazły.
-Ratujesz mi życie-uśmiechnęłam się uradowana podając dziewczynie kilka dolarów.
Do domu niemal biegłam czując jak moja koszulka nasiąka wodą z włosów. Modliłam się żeby nie było widać mojego stanika, bo z rozpędu założyłam mocno różowy, a na niego biała koszulkę z głupim napisem. Justin przeniósł się z komputerem do sypialni. Kiedy weszłam rozmawiał z kimś przez telefon. Stając z boku szybko ściągnęłam dżinsy i poszłam zmienić majtki, bo Paul nawet napisałam mi karteczkę przy tej sukience dotyczącą jakie mam założyć. Pewnie bał się, że będzie je widać, a to mi się czasem zdarzało i chodziłam z idealnie odznaczonymi gaciami. Siadając na krzesełku w garderobie i naciągnęłam rajstopy. Trochę musiałam się pogimnastykować zanim udało mi się dobrze je ułożyć. Szybko sprawdziłam w lustrze, czy przypadkiem nie mają jakiejś dziurki ani nie zaciągnęłam ich. Nałożyłam od razu szpilki żeby chodząc po pokoju nie naciągnąć ich dziesięć razy. Sprawdziłam czy Justin cały czas rozmawia, bo nie chciałam przeszkadzać mu suszarką. Telefon miał jeszcze cały czas przyciśnięty do ucha, więc postanowiłam podłączyć się w garderobie i przymknęłam drzwi. Nie wiem czy jestem jakaś nienormalna, ale zawsze podśpiewuję sobie pod nosem kiedy suszę włosy. Moja technika nie jest jakaś profesjonalna, bo pochylam do dołu głowę i suszę ją od góry przetrzepując co chwila włosy palcami. W lustrze odbijała się twarz Justina. W pewnej chwili odłożył telefon nie spuszczając ze mnie oczu. Lekko się zaniepokoiłam i wychyliłam się z garderoby. Przerwałam śpiewanie i wyłączyłam suszarkę.
-Coś się stało, że masz taką minę-zapytałam.
-Seksownie suszysz włosy.
Usiadł na łóżku, położył dłonie na moich udach i przejechał nimi na wysokość bioder. Nakłaniał mnie bez żebym na niego opadła. Odchylił się do tyłu, a ja położyłam się na nim podciągając nogi. Lekko uniosłam się na rękach i spojrzałam na niego z góry. Jedną rękę trzymał moją talię, a drugą ściskał obcas mojego buta, którego trzymałam obok jego ciała trochę poniżej jego miednicą.
-Pozbyłaś się tych majtek z krową-uśmiechnął się lekko.
Pocałowałam go lekko ocierając się o niego.
-Muszę się szykować-powiedziałam wstając.
Musiał mi w tym trochę pomóc, bo nie mogłam się ruszyć. Poszłam do łazienki ogarnąć moją szopę z włosów, a potem wzięłam się za malowanie. Troszkę mocniej zaznaczyłam oko, a usta przejechałam jasnoróżowym błyszczykiem. Potem wróciłam do garderoby gdzie założyłam krótką, czarną, bandażową sukienkę. Była strasznie obcisła, ale i wygodna. Czułam się trochę jak jakaś gąsienica przez poziomo zszyte paski materiału. Najlepiej wyeksponowała mój biust, który nieśmiało zza niej wyglądał. Widząc się w lustrze zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie za dużo. Trudno, pomyślałam i weszłam do sypialni. Tam popsikałam się jeszcze ulubionymi perfumami i biorąc małą torebkę zeszłam na dół uważając na wysokie buty. Justin wyglądał niby całkowicie normalnie, ale i tak przygryzłam wargę widząc go stojącego do mnie tyłem kiedy pił sok. Czy ja właśnie powiedziałam do siebie, że Justin wygląda seksownie pijąc sok?, pomyślałam i szybko odpowiedziałam sobie w myślach. Słysząc stukanie obcasów odwrócił się i wytarł wierzchem dłoni usta.
-Przesadziłam?
-Nie.
Pół godziny potem byliśmy już w samochodzie.
-Wysadziłbyś mnie na chwilę przy jakimś sklepie? Kupiłabym gumę do żucia.
-W schowku powinna jeszcze jedna być.
-Ale nie ma. Ja tak szybko wyskoczę na pół sekundy.
-Co ty chcesz tak uciekać ode mnie? Sam ją kupię.
Pod sklepem wyszłam za nim z samochodu, bo potrzebowałam jeszcze mokrych chusteczek. Sprzedawca był lekko zszokowany kiedy nas zobaczył, ale dwie minuty potem już nas tam nie było. Jednak na parkingu złapał nas jakiś fotograf i zaczął robić pstrykać zdjęcia. Justin zawsze mi mówił żeby trzymać głowę nisko i spokojnie iść do samochodu, ale sam robił coś odwrotnego. Zaczął mówić do reportera żeby schował aparat, dał nam spokój i trochę go obrażał. W samochodzie przeprosiłam JB za to, że chciałam gumę. Powiedział, że przecież nie było w tym nic złego i dodał jak nienawidzi tych wszystkich hien.
Jechaliśmy jeszcze jakieś dziesięć minut, a potem znaleźliśmy się pod dużym domem. Stało tam dużo samochodów, ale udało nam się wcisnąć. Zaczęłam przyglądać się wszystkiemu dookoła.
-Gdyby ci się nie podobało to od razu mi to mów. Nie musimy tu być. W domu możemy się tak samo dobrze bawić, a nawet lepiej-powiedział wyłączając silnik.
-Dobrze-odpowiedziałam spokojnie.
Dom wewnątrz był bardzo jasny i wydawał się idealnym miejscem na imprezę. Kiedy weszliśmy do środka sporo osób odwróciło wzrok w naszym kierunku i zaczęło mówić coś pod nosem. Harry pojawił się po chwili przy nas. Było od niego czuć, że już coś dziś pił. Z szerokim uśmiechem podał rękę Justinowi. Mnie natomiast pocałował w policzek, ale coś mi się wydawało, że zrobił to za blisko ust i nawet kąciki naszych ust się spotkały. Justin był lekko zmieszany i mocniej przyciągnął mnie do siebie.
-Mamy kolejną piękną dziewczynę-krzyknął Harry.
-Dziękuję-powiedziałam skromnie.
Nie wiem jak to się stało, ale Harry odciągnął mnie od Justina i zaciągnął do grupki dziewczyn, która siedziała na dwóch kanapach przy wyjściu na patio.
-Dziewczęta, to moja przyjaciółka z Europy – Kate. Życzę wam świetnej zabawy. Jakby co to krzyczcie-powiedział z uśmiechem i odszedł.

3 komentarze:

  1. Wow! Jestem ciekawa co będzie dalej! Mam nadzieje, że wydarzy się coś ciekawego *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny :c

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nastęopny ? blagam pisz dalej : c

    OdpowiedzUsuń